Nazwisko [P]

11.5K 453 7
                                    

Od samego rana biłam się z myślami co powinnam zrobić. Z jednej strony chciałam już teraz rzucić wszystko byleby znaleźć Johna Harrisa który od minionego wieczoru cały czas zaprzątał moją głowę. Byłam nienasycona strzępkiem informacji którymi nas uraczył. Chciałam więcej, wręcz łaknęłam każdej nawet najmniejszej informacji, która rzuciłaby nowe światło i nakierowała mnie na nowe fakty. Cała wręcz chodziłam, a w głowie szumiało. Czułam się jak narkoman na głodzie. Każdy w swoim życiu w mniejszym lub większym stopniu doświadczył tego co ja, każdy za wszelką cenę chciał dowiedzieć się prawdy, bo nawet najgorsza prawda jest lepsza od niewiedzy, która powoli zżera człowieka od środka. Za to z drugiej strony obawiałam się, że prawda którą mogę odkryć może mnie doszczętnie zniszczyć. Całe moje życie runie niczym domek z kart. Zdaje sobie sprawę, że to co się kryje za tymi wszystkimi tajemnicami, nigdy nie powinno ujrzeć światła dziennego ale ja po prostu nie mogę tak dłużej żyć.

W mojej głowie na nowo rozkwitł plan, który chciałam zrealizować najbliższego wieczoru i może to głupie ale w tym momencie nie myślałam nad żadnymi konsekwencjami. Było tu i teraz. Dzisiaj działam w pojedynkę, mój plan był prosty i nie zakładał żadnych komplikacji. Po prostu jadę do baru i szukam Harrisa. Co może pójść nie tak?

Z perspektywy czasu nawet nie potrafię sobie wyobrazić jak mogłam być tak naiwna i pomyśleć że wszystko może pójść tak łatwo. Jakże ja byłam wtedy głupia.

***

Po kolacji udałam się na górę jak co wieczór nie wzbudzając żadnych podejrzeń. Dzisiaj w domu panowała dosyć dziwna atmosfera, nawet nie umiem jej dokładnie opisać. Ojciec był na kolacji, co mnie bardzo zaszokowało bo zazwyczaj tego dnia wracał późnym wieczorem, kiedy wszyscy kładli się już spać. Nieraz słyszałam jak zakradał się cicho myśląc, że wszyscy śpią.

Dzisiaj nie czepiał się mnie o nic, nawet Noah który pokryjomu grał na telefonie pod stołem w trakcie kolacji nie przykuł jego uwagi. Słowem się nie wypowiedział na ten temat.

Wewnętrznie aż przecierałam oczy ze zdumienia i mrugałam w niedowierzaniu. Ktoś go podmienił czy jak? Jeszcze pomyślę, że był w dobrym humorze. Prycham na swoje przemyślenia, on nigdy nie jest w dobrym nastroju. Wiecznie wygląda jakby był niezadowolony z życia.

Matka tego wieczoru też wydawała się inna, jak nie ona. Cała aż promieniała. Oboje z ojcem wymieniali między sobą czułe spojrzenia, aż w pewnych momentach kolacja podchodziła mi do gardła.

Oczywiście to nie tak, że to mi przeszkadza. Wiem, że się kochają ale nigdy zbyt wylewnie tego nie okazywali, przynajmniej przy nas. A tu proszę jaka zmiana.

***

Gdy wybiła godzina dwudziesta druga ubrana cała na czarno jak w jakimś filmie akcji cicho naciskam klamkę i nasłuchuje jakichkolwiek ruchów. Po upewnieniu się, że wszyscy śpią, włączam latarkę w telefonie i najciężej jak tylko potrafię przemierzam korytarz kierując się w stronę schodów. Oczywiście nie byłabym sobą gdybym na coś nie wpadła. Małym palcem u stopy zachaczyłam o nóżkę niewielkiej komody robiąc przy tym hałas. W przypływie paniki wyłączyłam latarkę i nie chcąc wydać z siebie żadnego dźwięku zagryzłam zęby na zewnętrznej części dłoni tym samym skupiając się na bólu ręki, a nie na pulsowaniu palca u stopy. Przymknęłam mimowolnie powieki w obawie, że zaraz zostanę przyłapana na gorącym uczynku ale nic takiego nie miało miejsca.

Dla pewności odczekałam jeszcze chwilę, która ciągnęła się w nieskończoność. Odliczyłam w myślach do dziesięciu dla spokoju ducha i po nerwowym zaczerpnięciu powietrza postawiłam pierwszy niepewny krok przed siebie.

Niebezpieczny [W TRAKCIE POPRAWY]Where stories live. Discover now