Troska [P]

12.9K 463 9
                                    

Siedziałam w dalszym ciągu bez ruchu mając totalny chaos w głowie. Moje myśli były rozbiegane i gnały każda w inną stronę. Kiedy moja dłoń zacisnęła się mocniej na broni, pomyślałam po co mu ona do cholery była. Kto normalny wozi przy sobie pistolet. Później nasunęła mi się kolejna myśl, która o ile byłaby prawdziwa zwiastowałaby cholerne kłopoty. Przecież tak naprawdę w ogóle go nie znałam, skąd mogłam wiedzieć jakie wobec mnie miał zamiary. Może to była gra, żeby uśpić moją czujność, a gdy tylko to się stanie wykorzysta to i mnie zabije. Tylko jaki miałby w tym swój cel? Przecież w niczym mu nie zawiniłam albo może o czymś zapominam? Może jakieś fakty mi umykają?

Szalona burza w mojej głowie rozkręcała się coraz bardziej, żadne bodźce ze świata zewnętrznego przestały do mnie docierać, pozostawiając mnie w bezdennej świątyni mroku, której macki przerażenia otulały mnie z każdej strony. Nie miałam pojęcia gdzie w danej chwili się znajduje, nic do mnie nie docierało. Czułam jak z każdą chwilą oddech staje się coraz szybszy i bardziej płytki, a próba kolejnego oddechu sprawiała większe trudności. Przegrywałam tą walkę.

- Cholera, Sophie! - ktoś zaczął potrząsać moim ciałem jak szmacianą lalką. Na nagły dotyk zaczęłam się niekontrolowanie trząść. Spazmy paniki przejęły nade mną kontrolę, a jedna łza spłynęła po policzku wyznaczając sobie szlak na zaczerwienionym policzku.

- Słyszysz mnie?! - kolejny wstrząs, który tym razem zaowocował uczucie mdłości. Ciało chciało w ten sposób wyrzucić z siebie wszystko to, co w nim zalegało. Wyzbyć się wszystkiego i oczyścić.

- Odezwij się do mnie! - znowu to robi. Znowu to słyszę ale tym razem reaguje inaczej. Ciało robi się sztywne, a mózg obojętny. Jakby pogodził się z tym co ma nadejść i po prostu przestałam walczyć.

Czarne obłoki zaczęły oddalać się, po chwili całkowicie znikając. Mrok, który mnie otulał w całości wyparował, a maska obojętności całkowicie mnie pochłonęła. Siedziałam na fotelu zakotwiczona, nie będąc w stanie się poruszyć nawet o milimetr. Miałam wrażenie, że gdy tylko się poruszę, nastąpi najgorsze.

- Oddaj mi to. - cichy szept rozniósł się niczym echo powodując ból. - Proszę. - dodał niemal błagalnie.

Nie odrywałam wzroku od przedniej szyby. Zaczęło docierać do mnie więcej szczegółów takich jak na przykład to, że stoimy na poboczu pośród gęstwiny drzew. W oddali widać budynki skąpane w mroku, oświetlane jedynie słabym światłem latarni.

Uścisk na mojej ręce w której trzymałam broń nie zrobił już na mnie wrażenia, pozostałam dalej niewzruszona na zewnątrz mimo tego, że w środku panował istny huragan, który był w stanie zniszczyć wszystko co stanie mu na drodze. Jeszcze mocniej ścisnęłam pistolet. Nacisk był na tyle mocny, że byłam w stanie wyobrazić sobie jak pobielały mi kostki, ale... kto by zwracał na to uwagę.

Ciepła dłoń niemal delikatnie, niczym smagnięcie piórkiem zacisnęła się na mojej szczęce przekręcając ją nieznacznie w bok. Prosto w stronę siedzącego obok mnie mężczyzny.

Jego twarz wyrażała przerażenie w najczystszej postaci, moja była obojętna.

Jego oczy patrzyły na mnie błagalnie, moje pozostały martwe.

- Sophie... No dalej, oddaj mi to. Zrobisz sobie krzywdę.

- Zabijesz mnie? - w końcu postanowiłam coś z siebie wykrztusić. Palące uczucie w gardle z każdą chwilą przybierało na sile i było porównywalne do połknięcia płynnej trucizny.

- Czyś ty już całkiem zgłupiała? - prychnął ale widząc moją minę od razu spoważniał. - Nie mógłbym tego zrobić. - powiedział to z taką łatwością jakby to była najbardziej oczywista rzecz na świecie. Być może dla niego tak właśnie było, ale jak widać ja miałam odmienne zdanie na ten temat.

Niebezpieczny [W TRAKCIE POPRAWY]Where stories live. Discover now