Nieznajomy [P]

14.2K 452 8
                                    

Mijały kolejne pełne napięcia i niepewności dni. Z dnia na dzień traciłam wiarę na to, że uda mi się gdziekolwiek dostać. Albo odrzucali moje podania albo jeszcze nie otrzymywałam odpowiedzi zwrotnej. Byłam sfrustrowana. To przecież nie mogło się tak skończyć. Nie chciałam dać wygrać ojcu, chciałam utrzeć mu nosa i pokazać że jestem już dorosła i sama potrafię kierować swoim życiem. Niestety rzeczywistość mnie przytłoczyła, a ja czułam się jakby ktoś specjalnie się na mnie uwziął. Miałam przeczucie jakby wszyscy inni stali nade mną i szydzili z mojej nieporadności. Nie mogłam tego zdzierżyć.

Zawsze oboje powtarzali mi, że chcą abym kontynuowała z Noah ich ścieżkę kariery, a może w przyszłości jeśli się nam poszczęści będą mieli swój oddział firmy, którą wraz z bratem odziedziczymy.

Teraz te myśli nie były tylko wspomnieniami i czymś odległym lecz stały się rzeczywistością. Smutną rzeczywistością.

Oboje byli biznesmenami, James pracował u Maxwella w Maxwell&ReidCompany, w skrócie M&RCompany. Z czasem stał się niczym druga ręka szefa. Uważał go za jednego z najlepszych pracowników w swojej firmie i na tyle mu ufał, że przekazał mu stanowisko dyrektora w oddziale. Grace również prężnie działała w biznesie. Pracowała w dziale analitycznym w CAM Support.

Moje przeczucia podpowiadały mi, że ojciec już wcześniej ułożył sobie niecny plan, w którym krok po kroku zaplanował moje życie.

Jeśli w ciągu najbliższych kilku dni nie uda mi się nic znaleźć nie będę miała wyboru, a James wygra. Z resztą nie pierwszy raz. Gdy coś sobie postanowi będzie do tego dążył za wszelką cenę. Jak to się mówi nawet po trupach do celu.

Jest strasznie uparty ale ja też. Przynajmniej wiem po kim to odziedziczyłam.

Najgorszy jest smak porażki, który niebezpiecznie kłuje w środku i nie daje o sobie zapomnieć. Przez cały czas daje o sobie znać. Że jest się niewystarczająco dobrym by osiągnąć cel.

Przez te kilka dni po przeprowadzce rodziców praktycznie nie było w domu. Całymi dniami siedzieli w pracy próbujac odnaleźć się w nowej sytuacji. Oboje na nowych stanowiskach z nowymi bardziej wymagającymi zadaniami.

Podsłuchałam rozmowę o ile można to tak nazwać bo było ją słychać prawie w całym domu. Ojciec rozmawiał ze swoim szefem, miał wideokonferencje, a z racji tego że nie zdążyliśmy rozpakować wszystkiego, odbywała się ona w salonie.

Maxwell zaproponował mojej matce pracę w jego firmie w dziale analizy. Oczywiście zgodziła się od razu.

Świetnie. Teraz oboje będą znikali na całe dnie. W końcu przyjdzie taki czas, że zapomnimy z bratem jak wyglądają. Praca jest dla nich wszystkim. Nie potrafią wysiedzieć, mając czas wolny, zawsze przeglądają różne dokumenty zapominając o otaczającym ich świecie. O ile z Grace nie jest aż tak źle o tyle o ojcu nie mogłabym tego powiedzieć.  Już wcześniej na niższym stanowisku rzadko widywałam go w domu, teraz to chyba będzie tam nocował, a dom będzie traktował jak hotel.

Pfff... Z resztą co ja się tym będę przejmować.

Był niedzielny poranek kiedy wstałam z podłym humorem. Przejrzałam skrzynkę pocztową jednak tak jak myślałam brak jakiejkolwiek wiadomości. Gorycz porażki jaka zalała moje ciało była nie do opisania.

Z trzaskiem zamknęłąm laptopa i zirytowana odłożyłam z powrotem na miejsce. Przeczesałam palcami włosy, które dzisiaj postanowiły żyć własnym życiem.

- Sophie! Zejdź do nas! - z dołu rozniósł się donośny krzyk rodzicielki. Mogłabym go zignorować ale wiem, że na długo by to nie wystarczyło. Nie chciałam od samego rana walczyć z obojgiem. Nie miałam już na to siły, byłam tym zmęczona.

Niebezpieczny [W TRAKCIE POPRAWY]Where stories live. Discover now