Studia [P]

13.8K 456 35
                                    

Tak jak sądziłam, rozmowa nie przyniosła żadnych skutków, miałam wrażenie, że tylko się pogorszyło. Ojciec nie chciał słuchać moich tłumaczeń, był zdenerwowany jak nigdy wcześniej. Jakby nie patrzeć przecież nic się nie stało, wróciłam cała i zdrowa do domu. Zdecydowałam się nie wspominać rodzicom nic o tajemniczym mężczyźnie imieniem Ryan. Nie chciałam dodatkowo się podkładać. Już i tak w ich oczach moja osoba nie prezentowała się najlepiej.

Przez pierwsze kilka dni James, wtedy kiedy tylko mnie widział posyłał w moją stronę zawiedzione ale jednocześnie srogie spojrzenie. W pewnym momencie poczułam się jak intruz we własnym domu.

Powoli zaczynałam godzić się ze swoim losem i życiem jakie na mnie teraz czekało. Nie miałam już ani siły ani chęci z nim walczyć. Poniosłam sromotną klęskę i zdawałam sobie z tego boleśnie sprawę.

Noah przez cały czas chodził przybity i mimo, że cała sytuacja, która panowała od kilku dni w domu bezpośrednio go nie dotyczyła, jemu też się obrywało.

Dwa tygodnie nawet nie wiem kiedy minęły. Każdy dzień wyglądał tak samo. Najgorzej było po prostu podnieść się z łóżka i przeżyć kolejny dzień niczym nie różniący się od poprzedniego. Później było już tylko z górki. Najważniejsze było aby wykonać ten pierwszy krok.

Założyłam białą koszulę zostawiając dwa nie zapięte guziki pod szyją, do tego czarne spodnie i szpilki. Koszule włożyłam w spodnie, nieznacznie ją wyciągając. Włosy pozostawiłam rozpuszczone, umalowałam się, szczególną uwagę poświęcając powiekom, chcąc w ten sposób podkreślić oczy. Do torebki spakowałam najważniejsze rzeczy nie zapominając o papierosach, które były schowane w kieszeni bluzy. Na wszelki wypadek schowałam do torebki także dwie zapalniczki, gdyby jedna z ich nagle postanowiła się zbuntować.

Zeszłam na dół gdzie czekał na mnie zniecierpliwiony ojciec co chwilę zerkając na zegarek znajdujący się na lewym nadgarstku, w prawej trzymał telefon prowadząc gorączkową konwersacje z osobą po drugiej stronie.

- Muszę kończyć. - oznajmia rozmówcy gdy tylko widzi mnie na schodach.

Zaraz obok postawnego mężczyzny stoi Noah, którego nerwy również są na granicy. Dzisiaj też ma swój pierwszy dzień. Rodzice wspólnie stwierdzili, że dla niego to także przeżycie, zmiana otoczenia, dlatego miał czas na zaklimatyzowanie się. Chyba wszyscy inaczej odbierają to pojęcie. Dla mnie oznaczają zapoznanie się z rówieśnikami, przechadzanie się i poznawanie okolicy. Dla rodziców, którzy nie mają czasu dla dzieci nic nie oznacza. Zbyt zajęci karierami, żeby zwrócić uwagę na dziecko. Nie miałam serca patrzeć na jego zagubione i rozbiegane spojrzenie. Gdy tylko pogoda dopisywała zabierałam brata na spacery po okolicy, mimo, że sama nie znałam jej dobrze. Ale hej, mamy dwudziesty pierwszy wiek, od czego są mapy w telefonach. Dziękuje osobie, która to wymyśliła. Gdybym mogła, złożyłabym jej pokłony i wielbiła po wsze czasy.

Dzięki temu Noah zapominał choć na chwilę o smutnej rzeczywistości. Zaczął się uśmiechać, ale ten uśmiech nie sięgał jego oczu. Był kompletnie innym dzieckiem. Gdy tylko wracaliśmy do domu siadał na kanapie w salonie i odpalał jedną ze swoich gier. Przez to ile czasu teraz spędzał przed ekranem miałam wrażenie, że wszystkie te gry zna już prawie na pamięć. Było mi go strasznie szkoda, ale w tym wszystkim miał mnie. Niezrównoważoną siostrę, która pomimo tego jaka jest kocha go nad życie. Zrobiłabym dla niego wszystko, mimo, że tego nie okazuję w towarzystwie. Wolę pozostać w swojej skorupie nieczułości, żeby nie dostać drugi raz po dupie. Nie wiem, czy przeżyłabym kolejny upadek.

Bez słowa wszyscy wsiedliśmy do samochodu. Jak tylko auto ruszyło rodzice zaczęli prowadzić ożywioną rozmowę na temat nowych partnerów handlowych, udziałowców i przychodów firmy. Jednym słowem NUDA, przez duże N.

Niebezpieczny [W TRAKCIE POPRAWY]Where stories live. Discover now