XXIX

1K 101 3
                                    

UWAGA! Na początku rozdziału pojawia się scena seksu z, moim zdaniem, dość konkretnym wyjściem poza charakter postaci :D Można ją bezpiecznie pominąć :D
-----

Steve wrócił z zakupów wczesnym wieczorem i nie spodziewał się niczego niezwykłego po powrocie. Był w sklepie sam, Bucky wolał zostać w domu, a Rogers nie zamierzał go za sobą ciągnąć na siłę.

- Hej... - zaczął wchodząc do salonu, jednak głos uwiązł mu w gardle gdy jego wzrok padł na leżącego na kanapie Bucky'ego. Mężczyzna był nagi, przykrył się jednak w pasie kocem, zasłaniając strategiczne miejsca.

- Hej, Stevie - odpowiedział jakby od niechcenia. - Tak sobie myślałem... Nie chciałbyś mnie narysować? - dodał, posyłając mu półuśmiech. Steve odstawił zakupy na kuchenny stół, a potem przykucnął przy Buckym i pocałował go mocno. Jednocześnie wysunął dłoń w jego włosy, zsuwając z nich rzemyk, którym Barnes przytrzymywał opadające na twarz włosy. Teraz ciemne kosmyki opadły mu na policzki i szyję łagodną kaskadą.

- Tak lepiej - stwierdził Rogers uśmiechając się. - Poczekaj, idę po szkicownik.

Steve opuścił pokój, z niewiadomych przyczyn zamykając za sobą drzwi do sypialni. Bucky zrzucił koc na ziemię i czekał na blondyna, wpatrując się uparcie w drzwi sypialni. W końcu Rogers powrócił do salonu, a wtedy to Bucky wpatrywał się w niego, jakby był ósmym cudem świata. Steve pozbył się dżinsów a koszulę przytrzymywało tylko kilka guzików, dzięki czemu jego klatka piersiowa była kusząco odsłonięta. W dłoni trzymał szkicownik i ołówki, te same, które dostał od reszty Avengers na urodziny. Blondyn usadowił się wygodnie na podłodze na zrzuconym przez Bucky'ego kocu i obrzucił nagiego mężczyznę spojrzeniem. Oblizał usta, zrobił to specjalnie wiedząc, że Bucky na niego patrzy, a potem przytknął rysik do papieru. Siedzieli w zupełnej ciszy, a Steve, jakby chcąc zrobić Barnesowi na złość, pracował najwolniej jak się da. W pewnym momencie przeciągnął się i postanowił rozpiąć koszulę do końca, a po chwili zsunął ją z ramion. Bucky miał już dość prowokowania i podniósł się z kanapy, ale Steve gestem i twardym spojrzeniem powstrzymał go.

- Zostań gdzie jesteś, jeszcze nie skończyłem - rzucił, uśmiechając się lekko.

- Ale...

- Nie ma żadnego ale, Bucky. Sam chciałeś, żebym cię narysował.

Barnes posłał mu urażone spojrzenie, ale posłusznie wrócił na swoje miejsce. Steve nadal go prowokował rzucając niewybrednymi komentarzami, co doprowadzało ciemnowłosego do szaleństwa.

- No, skończyłem - powiedział w końcu Steve, odkładając szkicownik na ziemię. W następnej chwili Bucky znalazł się przy nim, przyciskając usta do jego warg. Rogers chwycił go za pośladki i podniósł się razem z nim z podłogi. Barnes otoczył go nogami w pasie ułatwiając mu zadanie. Steve ruszył do sypialni, gdzie rzucił Bucky'ego na łóżko. Potem pozbył się ostatniej części garderoby i dołączył do niego, od razu całując go tak, że pozbawił go tchu. Później usadowił się wygodnie między rozłożonymi nogami Barnesa i sięgnął po śliski olejek i prezerwatywy do szuflady przy łóżku.

- Steve, robiliśmy to dwa dni temu, nie musisz mnie znowu rozciągać - zaprotestował Bucky, gdy Rogers wylał sobie olejek na palce.

- To kara dla ciebie - Steve uśmiechnął się. - Za to, że cały ten czas mnie kusiłeś.

- Ja ciebie? - zaczął hardo Barnes, ale reszta słów utonęła w jęku, gdy Steve wsunął w niego pierwszy palec.

- Nawet nie wiesz, jak chciałem rzucić ten szkicownik w kąt, a potem zaciągnąć cię do sypialni. Ale pomyślałem, że skoro sam chciałeś, żebym cię narysował, to ja mogę się powstrzymać jeszcze te kilka minut.

Wings of loveOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz