— Kto nam wtedy zapłaci? — prychnął z lekkim uśmiechem, nie pasującym do sytuacji, syn Hokage.

Uchiha prychnął ze zirytowaniem, po chwili tłumacząc w minimalnym czasie jak najdokładniej plan, który opracował bardzo szybko w głowie.

Niebieskooki pokiwał głową z uznaniem.

— Całkiem niezły.

— W końcu mój.

***

Po złożeniu pieczęci tuż obok Naruto pojawiły się trzy klony cienia, które po chwili ruszyły na wroga, atakując go szybkimi, lekkimi i skoordynowanymi atakami. Wodny klon Zabuzy w niczym nie ustępował oryginałowi i szybko rozprawił się ze wszystkimi kopiami nastolatka — pierwszego szybko znokautował, drugiego kopnął daleko, a trzeciego przyparł do podłoża, by ten po chwili zniknął w chmurze dymu i agonii jęku.

W dłoni syna Hokage formowała się na razie wątłej jakości, odbijająca się w kroplach potu na skroniach chłopaka, błękitna kula czakry. Nawet czający się w cieniu Sasuke doskonale czuł jaką energią emanowała — twory Czwartego Hokage zawsze były dopracowane i niesamowite, a także szeroko podziwiane.

Sasuke pokręcił głową, mamrocząc pod nosem: „Nie czas na to". Wyskoczył po chwili z cienia, atakując klona Zabuzy i zgrabnie unikając jego ataków wraz z pojawieniem się błysku czerwieni w oczach.

Nie musiał długo czekać na znokautowanie przeciwnika, bo ten zaraz poczuł na własnej skórze ból, jaki wywołuje Rasengan, by po chwili połączyć się w wodą jeziora.

Naruto wypuścił powietrze z usta, przecierając twarz. Jęknął z niezadowoleniem, gdy na rękawie jego bluzy dostrzegł krew — zapomniał o wcześniejszym nikłym krwotoku z nosa. Pokręcił głową ze zrezygnowaniem, by po chwili odwrócić wzrok w kierunku Sasuke, do którego skinął delikatnie, dając jasno do zrozumienia, że jest gotowy.

Sasuke spojrzał w kierunku ich przeciwnika — Zabuza wydawał się niezwykle zrelaksowany, co normalnie zdenerwowałoby go, jednak w czasie walki odzywały się jego naturalne, wrodzone zmysły Klanu Uchiha, które budziły w nim niezwykłą kontrolę emocji, tętna i ruchów. Zaczął składać znane mu pieczęcie — wyćwiczone lata temu, by zaimponować ojcu — do techniki Katon Goukakyuu no Jutsu. Z jego ust wyleciała wielka kula ognia, której gorąc buchnął w twarze okolicznych ludzi.

Sakura nie potrafiła nie rozdziawić ust, gdy przed jej oczami pojawiło się takie rozlewające się piękno. Płomienie wyglądały niczym macki albo ogony zwierzęcia, które zaraz zaczęło trawić okoliczną roślinność, przypalając pojedyncze liście.

Ogień dotykał powierzchni wody z sykiem, tworząc przy tym parę, w której dwójka geninów mogła ze spokojem się ukryć.

Zabuza spiął swoje mięśnie, gdy obserwował absurdalne poczynania geninów. Nie mogli go pokonać, dzieliła ich za wielka różnica siły.

Naruto wybiegł z ukrycia z zamiarem zaatakowania Szermierza — wyskoczył w jego kierunku, rzucając trzy shurikeny — żaden z nich nie trafił, ponieważ przeciwnik zrobił zgrabny unik. Namikaze zaatakował serią kopniaków, które zostały zablokowane, nie robiąc przeciwnikowi nic prócz paru potencjalnych siniaków. Momochi prychnął z głupoty genina i sam zaatakował, idealnie wymierzając cios.

I wtedy Naruto zniknął w białym obłoku.

Źrenice Zabuzy się zwęziły i spostrzegł lecącego w jego kierunku gigantycznego shurikena. Instynktownie go uniknął, co okazało się ogromnym błędem. W miejscu zmierzającej broni ninja pojawił się Namikaze z wątłą kulą czakry w dłoni, którą trafił w bok Szermierza — ten jedynie jęknął ze względu za wszechobecną w jego ciele adrenalinę, nie czuł aktualnie bólu poparzeń, które wywoływała ta technika.

Upadek ||Naruto||Where stories live. Discover now