Rozdział 6.

827 30 5
                                    

Obudziłam się wcześnie rano. Bardzo źle spałam. Po tym jak tajemnicza postać wyszła przez okno przekręcałam się z boku na bok nie mogąc kompletnie się ułożyć. Przez chwile zastanawiałam się kto to może być jednak na próżno. Postanowiłam nie zaprzątać sobie już tym głowy.  Wstałam z łóżka i otworzyłam wielką białą szafę. Wyciągnęłam z niej czarne krótkie spodenki i białą bluzkę z jakimś czarnym napisem. Z komody wyciągnęłam komplet czarnej koronkowej bielizny. Wzięłam szybki prysznic, a następnie ubrałam wcześniej przygotowane rzeczy. Spojrzałam w lustrze na swoje odbicie.

Nie ma co się dziwić, że nie mam chłopaka.

Ciemne brązowe włosy sięgające do pasa. Ciemne prawie czarne oczy. Naturalnie ciemne brwi i rzęsy. Pełne różowe usta. Wcięcie w tali. Kształtna pupa. Jednak nic mi to nie daje jestem niska i gruba. Życie jest okrutne. Dlaczego nie mogę być wzrostu przeciętnej dziewczyny?
Zeszłam do kuchni i oczywiście zastałam tam mojego braciszka. Od rana musiał mu towarzyszyć ten jego przyjaciel. Dlaczego ja właściwe jestem na nich wkurzona? No tak. To wszystko wina lustra. Właściwie to przecież nie jest wina lustra tylko moja. Jestem za gruba i muszę schudnąć. Tak to do...

- Będziesz stała i patrzyła się w pustą ścianę jak jakiś niedorozwój? - zaczęli się śmiać czym jeszcze bardziej mnie zdenerwowali. 

- Ohh zamknij się Matt! - krzyknęłam poirytowana i wkurzona. Podeszłam do lodówki i wyciągnęłam z niej schłodzoną wodę niegazowaną. Odkręciłam butelkę i wypiłam pół butelki.

- Wyglądasz jakoś tak hmm... jesteś chora siostra? Źle się czujesz? Może powinnaś iść do lekarza. Lepiej sprawdzić co to może być - powiedział zmartwiony.

-  Po prostu się nie pomalowałam bałwanie! - krzyknęłam będąc na granicy wytrzymałości.

- Dobra spokojnie. Tak tylko sobie żartowałem - ponownie zaczął się śmiać razem z Chrisem. Mam ich dość. Wzięłam z blatu do połowy wypitą butelkę z wodą i wylałam prosto na mojego brata. Jego mina była bezcenna. Zaczęłam się śmiać jak głupia. Mój brat złapał mnie w pasie. Był wkurzony, a jednocześnie rozbawiony całą tą sytuacją. Wrócił mój dawny kochany braciszek. 

- Chris weź ją, a ja idę nalać wody do wanny - mówi chytrze, a ja zaczynam piszczeć i wyrywać się. Mój pisk miesza się z ich głośnymi śmiechami. Chris wziął mnie w stylu panny młodej i kierował się po schodach do łazienki, w której znajdował się Matt i nalewał wodę do wanny. Kiedy wanna była już w połowie napełniona Christopher podszedł do niej i mnie wrzucił. W ostatniej chwili złapałam ze jego biały t-shirt i pociągnęłam go tak, że razem ze mną był w wanie. Mój kochany braciszek nie mógł się powstrzymać i śmiał się z nas jak niezrównoważony psychicznie człowiek, który uciekł z psychiatryka. Postanowiłam wyjść z wanny, ponieważ woda była bardzo zimna. Matt zniknął gdzieś w poszukiwaniu suchych ubrań dla swojego kumpla. 

- Fajny stanik - odwróciłam się gwałtownie w jego stronę - z przodu tym bardziej - mówił to spokojnie leżąc sobie w wannie z tym swoim głupkowatym uśmieszkiem. Poczułam piekące policzki. Popatrzyłam na mój dekolt. Przez białą mokrą koszulkę przebijał czarny koronkowy stanik. Obróciłam się na pięcie i szybkim krokiem ruszyłam w stronę mojego pokoju. W oddali mogłam usłyszeć jego śmiech. Chwila. Chwila. Od kiedy ja się czerwienie?! Ze mną jest coraz gorzej! Ponownie otworzyłam swoją szafę i wybrałam białą luźna sukienkę i tego samego koloru koronkową bieliznę. Po przebraniu się postanowiłam iść na małe zakupy. Zeszłam po schodach i weszłam do salonu.

- Mój kochany braciszku. Jak tak sobie myślę to...

- Czego chcesz? - przewrócił oczami z lekkim uśmiechem wlepiając swój wzrok w ekran telewizora. 

- Zawieś mnie do galerii, albo nie! Mam pomysł! Pójdź ze mną na zakupy! Będziesz mi doradzał i w ogóle. Będzie fajnie! - mówiłam strasznie podekscytowana. Przesadnie, ale o własnie działało na Matta.

- Nie chyba śnisz, ale Chris na pewno się zgodzi - skierował wzrok na przyjaciela, którego wcześniej nie zauważyłam - Poza tym jestem już umówiony - nie taki miał być efekt. Wyszło jak zwykle.

- No jasne i tak nie mam co robić. Tylko góra dwie godziny nienawidzę chodzić cały dzień po sklepach.

- No to tak jak ja - uśmiechnęłam się krótko i poszłam zakładać buty. Może nie będzie tak źle. Co ja gadam będzie tragicznie! Przecież ja go prawie nie znam i...

- Idziemy czy będziemy tak stać i gapić się w te bardzo interesujące drzwi wykonane z drewna, pokryte...

- Idziemy - przerwałam mu i wyszłam z domu kierując się w stronę podjazdu, na którym stało jego czarne BMW. Tak należę do tych dziewczyn, które fascynują samochody i motory. Przystanęłam na chwilę i podziwiałam go. Kocham samochody.

- Podoba się? - zapytał z uśmiechem. Czy on zawsze musi się śmiać? 

- Nieważne. 

Otworzyłam drzwi i wsiadłam do niego. Samochód był przesiąknięty perfumami właściciela przy których nie myślałam racjonalnie. Zatrzymaliśmy się przy jakiejś galerii. Czas upłynął bardzo szybko. Spędziliśmy tam więcej czasu niż się tego spodziewaliśmy i planowaliśmy. Naprawdę zakupy razem stanowiły dla nas dużą przyjemność. Chris doradzał mi ja jemu. Później zamówiliśmy sobie po kawie i ciastku i zaczęliśmy rozmawiać. Na początku było drętwo, a później nie zamykały nam się usta. Mogłabym z nim rozmawiać godzinami, a to i tak nie było by nudne. Wróciłam do domu i wzięłam szybki prysznic. Następnie przebrałam się w piżamę w kaczuszki i skierowałam się w stronę łóżka. Na stoliku nocnym zobaczyłam różę i karteczkę, na której było napisane Dobranoc ;*. Niby jedno słowo, jeden malutki gest, a umie przywrócić na twojej twarzy uśmiech i sprawić aby świat stał się piękniejszy. Szybko usnęłam śniąc o tajemniczym nieznajomym. 

Pomimo przeszkód Where stories live. Discover now