Rozdział 5.

857 33 4
                                    

Obudziłam się wcześnie rano. Wstałam z łóżka i ubrałam się w czarne leginsy i szarą dwa rozmiary za dużą bluzę. Weszłam do kuchni, zobaczyłam Chrisa i Matta siedzących na wyspie kuchennej i pijących poranną kawę. W momencie kiedy weszłam ich rozmowy ucichły. 

- Nie przeszkadzajcie sobie, wezmę coś do jedzenia i już mnie nie ma - powiedziałam beznamiętnie. Po kilku chwilach usłyszałam głos mojego brata.

- Oliwia  jestem z ciebie dumny - stanęłam nie wykonując żadnych ruchów. To na pewno nie jest mój brat. Ktoś musiał go podmienić. Jeszcze dwa dni temu wyrzucił by mnie na ulice, a teraz mówi, że jest ze mnie dumny. Zdecydowanie potrzebuję dobrego psychiatry. Nie nadążam za tymi ludźmi - Chociaż aż tak nie musiałaś masakrować jej twarzy - zaśmiał się, a razem z nim Chris. Czekaj co? Myślałam, że to jest jego dziewczyna, a on się z tego śmieje - Haha twoja mina - zaczęli znowu się śmiać.

- Możecie wyjaśnić co tu się dzieje? - zapytałam nic z tego nie rozumiejąc.

- Co mamy wyjaśniać?

- To jesteś z tego dumny, a przez to za kilka dni będę miała sprawę, a ty - wskazałam na Chrisa - przecież to twoja dziewczyna.

- Nienawidzę tej laski siostra - wziął kluczyki z blatu i ruszył w stronę drzwi uśmiechnięty od ucha do ucha - chociaż dupę ma całkiem niezłą! - krzyknął z drugiego końca domu.

- Ale twoja jest zdecydowanie lepsza - szepnął mi do ucha Chris i złapał za lewy pośladek. Wyszedł uśmiechnięty za moim bratem, którego już od paru chwil nie było w domu. Co za niewyżyty seksualnie dupek. Wkurzona poszłam do swojego pokoju Nie wiedziałam co ze sobą zrobić. Nikogo tu nie znam, więc muszę siedzieć w domu i się nudzić. Po prostu świetnie. Po paru chwilach stwierdziłam, że pójdę pozwiedzać miasto. Wzięłam czarną torbę na ramię i włożyłam do niej portfel, telefon i słuchawki. Zakluczyłam dom i ruszyłam w drogę. Podziwiałam każdy budynek. To miasto jest naprawdę piękne. Śliczne fontanny i budynki z czerwonej kostki. Dużo kwiatów i drzew. To wszystko współgra ze sobą. Wstąpiłam do restauracji na rogu, aby zjeść śniadanie. Otworzyłam menu i zaczęłam je przeglądać. Zdecydowałam się na jajka z bekonem na chlebie tostowym. Złożyłam zamówienie i czekałam podziwiając przez szybę miasto, w którym od niedawna zaczęłam mieszkać. Będę zawsze się nim zachwycała. Po chwili dostałam swoje zamówienie i zabrała się za jedzenie. Było przepyszne. Po zapłaceniu wyszłam i zobaczyłam park. Postanowiłam do niego pójść. Kiedy do niego weszłam wiedziałam, że to będzie moje ulubione miejsce, które było nie do opisania. Usiadłam na jednej z wielu ławek i wyciągnęłam z mojej torby słuchawki. Włączyłam playlistę na moim telefonie. Muzyka pozwala mi się odstresować. Od zawsze kiedy miałam jakiś problem zamykałam się w swoim pokoju brałam słuchawki i włączałam na cały regulator muzykę. Uwielbiałam to jak muzyka przeszywa całe moje ciało. Kochałam to uczucie. Kiedy byłam taka słaba, że aż z bezsilności leciały mi łzy to właśnie muzyka dodawała mi sił. Kiedy skończyła się playlista wstałam i otrzepałam się z niewidzialnego pyłku. Sprawdziłam godzinę i doznałam szoku. Było już późne popołudnie. Szybkim krokiem ruszyłam w drogę powrotną. Zanim przekroczyłam próg domu parę razy zgubiłam się. Musiałam pytać przechodniów o drogę, bo mój telefon rozładował się. Kiedy wróciłam do domu był wieczór. W salonie usłyszałam dobrze znany mi głos. Należał on do mojej matki. Weszłam do salonu i zobaczyłam moją matkę siedzącą na fotelu oraz siedzących na kanapie Chrisa i Matta. 

- Już wróciłam - powiedziałam nie zwracając uwagi na matkę, jeśli w ogóle mogę jeszcze ją tak nazwać.

- Gdzie ty się szlajasz?! - zaczęła krzyczeć.

- Zwiedzałam miasto - odpowiedziałam cicho. Naprawdę nie miałam ochoty na żadne kłótnie. Byłam zmęczone i jedyne o czym marzyłam to prysznic i łóżko.

- Do nauki się weź! Co już znalazłaś latarnię, pod którą będziesz stać?

- Nienawidzę Cię! - krzyknęłam i pobiegłam schodami na górę. Nie mogłam uspokoić szlochu, a obraz stawał się coraz bardziej rozmazany przez łzy. Otworzyłam pierwsza szufladę w komodzie i wyciągnęłam metalowy przedmiot. Zaczęłam go oglądać z każdej strony chociaż znałam każdy jego skrawek. Pewnym ruchem zrobiłam kilka cięć. Na początku odczułam chwilowe pieczenie, a później ulgę i spokój. Wzięłam białą koronkową bieliznę i piżamę. Weszłam pod prysznic i namydliłam ciało żelem pod prysznic o zapachu mango. Wytarłam dokładnie swoje ciało i założyłam wcześniej przygotowane ubrania. Wyszłam z łazienki i położyłam się na łóżku. Zgasiłam żyrandol i zapaliłam lampkę nocną znajdującą się na stoliku nocnym. Otworzyłam okno, ponieważ w moim pokoju było bardzo duszno. Zaczęłam myśleć o swoim życiu. Stwierdziłam, że zaczęło mi się układać może nie jest jakieś ciekawe w porównaniu do innych, ale jest lepsze niż było. Byłam już bardzo śpiąca, a powieki zrobiły się cięższe. Nagle moje oczy zrobiły się wielki z przerażenia. Zobaczyłam postać ubraną na czarno wchodzącą do mojego pokoju przez otwarte okno. Zakapturzona postać zbliżała się do mnie, a moje przerażenie rosło coraz bardziej. Przybliżyła się tak, że tylko kilka centymetrów dzieliło nasze twarze. W pewnej chwili poczułam rozgrzane wargi na moich ustach. Wszystko trwało kilka sekund. Poczułam przyjemne ciarki na moim ciele. Tak jakby to był sen. Chociaż bardzo realistyczny. Gdy się ocknęłam tajemniczej postaci nie było już w moim pokoju.



Pomimo przeszkód Where stories live. Discover now