Grudzień - Epilog

71 8 4
                                    

Na wstępie ostrzegam, że część ta zawiera sceny mogące uszkodzić psychikę. Czytasz na własną odpowiedzialność.

Był grudniowy poranek wigilijny. Emmeline, korzystając z okazji, że nikogo nie było w domu, ubrała się ciepło, zabrała potrzebne rzeczy i wyszła. Odwróciła się jeszcze, wzdychając. Będzie tęsknić, mimo wszystko. Zbiegła pospiesznie po schodach, przyciskając plecak do piersi, jakby bała się, iż zostanie jej odebrany.

Starała się poruszać niepostrzeżenie. Wolała pozostać niezauważona przez sąsiadów. Chociaż pewnie i tak ich to nie interesowało. Wszyscy mieli ją za wariatkę i wiedzieli, że jest niezrównoważana, zdolna do wielu rzeczy. Po co się więc przejmować takim śmieciem? Ale prawda była taka, że to oni mieli nierówno pod sufitem.

Dotarła do starej i nieużywanej stodoły. Było tu wystarczająco miejsca. I nieczęsto ktokolwiek się tu zapuszczał.

Z plecaczka wyciągnęła sfatygowany notes, zapisany listami do Pana A. Sięgnęła po zapalniczkę, którą miała w kieszeni i podpaliła kartki. Patrzyła jak płoną, jak cały zeszyt zajmuje się ogniem. Zostawiła go i weszła do środka. Odszedł. Pan A. stał się martwy.

Wydobyła gotowy sznur, który udało jej się zawiązać za pomocą mrocznej strony Internetu. Pozostało jedynie przygotować wszystko tak, aby się udało.

Znalazła stare, chwiejne krzesło. Postawiła je w pionie i niepewnie na nim stanęła. Przerzuciła sznur przez belkę, znajdującą się powyżej. Zrobiła solidny węzeł, mając nadzieję, że utrzyma ciężar jej zwisającego ciała.

Przełożyła głowę przez otwór i zacisnęła linę na szyi. Przełknęła ślinę. Czy to na pewno dobry... To jedyne rozwiązanie. Już nie ma odwrotu. Nie można.

Zdecydowanie kopnęła krzesło.

Zawisła.

Tak, jak tego pragnęła...

Listy do A.Where stories live. Discover now