❌YakuLev❌

2.8K 155 33
                                    

Poranek jak poranek
No nie do końca
Ten dzień zdecydowanie nie należał do moich najszczęśliwszych, uświadomiłem to sobie dopiero wtedy gdy wychodziłem z domu i po raz pierwszy od dość długiego czasu nie zobaczyłem pewnego przerośniętego ruska, a dlaczego? Ponieważ lekko się pokłóciliśmy wczoraj.
No nie tak lekko...
Westchnąłem i ruszyłem przed siebie, otaczającą mnie cisza była wręcz nie do zniesienia.
Głównie dlatego że nie byłem do niej przyzwyczajony ponieważ Lev zawsze trajkotał jak naładowany a ja wraz z nim.
Wyjąłem telefon w celu sprawdzenia czy aby na pewno nie mam jakiś sms'ów od szarowłosego.
Nic.
Nie ukrywajmy w tamtym momencie poczułem mały uścisk w klatce piersiowej i już miałem dzwonić do przyjaciela ale w ostatniej chwili moja męska duma mi na to nie pozwoliła i nakazała mi wrzucić telefon do kieszeni. Tak też zrobiłem.

Gdy tylko wszedłem do szkoły od razu moje uszy wypełnił dźwięk rozmów prowadzących między uczniami.
Znów poczułem lekki uścisk w tym samym miejscu ale tak samo jak wcześniej zignorowałem go i ruszyłem pod klasę która znajdowała się na 2 piętrze.

Gdy już byłem prawie na miejscu obok mnie przeszedł Lev zupełnie ignorując moją osobę, tak jakby mnie tam w ogóle nie było. Przesadziłem wczoraj, fakt, ale czy naprawdę musi mnie unikać? Nie mógł podejść i przeprosić tak jak zawsze to robił?

Ciągle śledziłem chłopaka wzrokiem nie wiedząc co nam zrobić. Ciągle upierać się przy swoim oraz unosić się honorem a może podejść i dla odmiany przeprosić?
Nim zdążyłem to do końca przemyśleć już biegłem w stronę tamtego starając się jak najmniej taranować uczniów. Niestety mimo jego wielkiego wzrostu zgubiłem go w tłumie i tyle było z mojego wysiłku, a przecież chciałem dobrze tak?!
- Lev! - krzyknąłem jednak dało to tyle co nic więc postanowiłem się poddać, na razie.

Po skończonej lekcji znów próbowałem złapać tą przerośniętą małpe ale na staraniach się jedynie skończyło ponieważ tak samo jak wcześniej zniknął mi z oczu nim w ogóle zdążyłem krzyknąć jego imię.
Co za żenada.
Tylko się pogrążam ale to wcale nie moja wina że tak bardzo zależy mi na tej znajomości! Nie znam go długo jednak wiem o nim wszystko a on o mnie, stawiam go wyżej niż moją matkę na która szczerze nie mogę ani trochę liczyć.
Smutne, wiem o tym doskonale.

Kolejne lekcje oraz przerwy wyglądały tak samo: najpierw całe 45 minut podczas których on nawet nie raczył zaszczycić mnie spojrzeniem, nie spojrzał w moją stronę ani razu. Później gdy zadzwonił dzwonek ogłaszając koniec lekcji próbowałem go złapać ale każda próba kończyła się tak samo, czyli niepowodzeniem.

No co za pizdeusz! - pomyślałem wychodząc z budynku i jak się można było domyślić chujowym nastrojem. Nie widziałem powodu z którego miałbym się cieszyć, wyglądało na to że straciłem jedynego przyjaciela przez swoją wredote.

Czemu muszę być taką wredną kurwą?

Poczułem jak po policzkach zaczynają mi spływać łzy, zacisnąłem dłonie na materiale swojej bluzy spuszczając przy tym głowę niczym dziecko które właśnie dostało ostry opieprz za jakąś głupotę.
Tak bardzo chciałbym dostać opieprz...
Cisza to najgorsza kara na świecie tym bardziej że czułem się taki... Samotny? Tak chyba można było to nazwać, nie było to zbyt przyjemne, wręcz bolało sprawiając że czułem się jakby ktoś wyrywał mi serce. Opadłem na chodnik nie mogąc powstrzymać coraz to nowszych łez które bezustannie płynęły.
- Yaku? - w pewnym momencie usłyszałem głos mogący należeć do tylko jednej osoby.
Uniosłem głowę aby potwierdzić swoje przypuszczenia, nie myliłem się, nade mną stał Lev patrząc na mnie smutnym wzrokiem. - Przepraszam... - szepnął klękając po to by następnie złączyć nasze usta.

Na początku nie ogarniałem o co chodzi i dopiero po paru sekundach zrozumiałem co tu się właśnie stało. Powstrzymałem chęć uderzenia go za tą śmiałość ponieważ nie chciałem tego przerywać sam nie wiedząc czemu pogłębiłem pocałunek o mało Co nie przewracając Szarowłosego do zimnego betonu.
Zaśmiał się i powoli się odsunął nie ukrywając swojego rozbawienia.
- No, minęły trzy minuty a ty ciągle mnie nie uderzyłeś - odezwał się przerywając ciszę.
- Ty... - uderzyłem go z liścia lecz zaraz sam się zaśmiałem - Jesteś okropny wiesz?
- Oczywiście że wiem. - uśmiechnął się promiennie
- Mam rozumieć że pomiędzy nami jest zgodą? - spytałem dla pewności
- A jak myślisz? Oczywiście że tak gamoniu! - pomógł mi wstać po czym złapał mnie za rękę i tak wróciłem do domu.
Zły humor?
A co to takiego?

Tiaaaa wiem słabe ale nie ma tak łatwo w życiu zboczuchy Wy! 💞

❌One Shoty❌ Haikyuu!! Where stories live. Discover now