❌Kyozumi❌ ~ Zaklinacz

2.4K 97 21
                                    

No więc mamy Kyotani Kentaro x Iwaizumi Hajime!
Skąd taki pomysł? No cóż... Z takimi pytaniami to do tej niuni -------> Huncwotka43
Zapraszam do przeczytania! 💞
********
- Ej wściekły! - siedzący obok mnie Oikawa krzyknął do stojącego na boisku blondyna. Widać było że tamten spojrzał na Tooru z nienawiścią a następnie pobiegł w stronę reszty.
- Czy ty musisz wszystkich wkurwiać? - spytałem uderzając bruneta w głowę no co tamten zaczął mnie przepraszać jak pojebany. - No już, spokój. - powiedziałem kładąc dłoń na jego ustach. Gdyby tylko mnie ugryzł to by stracił wszystkie zęby, ku jego szczęściu nie zrobił tego a jedynie się zamknął.
- Iwaizumi? - w pewnym momencie usłyszałem po swojej prawej stronie głos tak zwanego Wściekłego. Nie rozumiałem o co chodzi z tym przezwiskiem, fakt, był wredny względem kolegów z drużyny ale ci też aniołkami do cholery nie byli. Mógłbym nawet powiedzieć że był w pewnym sensie uroczy, zawsze miał takie czarne obwódki wokół wiecznie przymrużonych oczu, nie wiem kim był jego fryzjer ale odjebał swoją robotę perfekcynie.
- Co się stało? - spytałem co nie umknęło uwadzę Oikawy który momentalnie zainteresował się naszą rozmową.
- Wiem że masz złamaną nogę ale mógłbyś mi kilka razy zaserwować? - spytał co chwilę uciekając wzrokiem w bok obrając piłkę w dłoniach.
Już miałem odpowiedzieć kiedy uprzedził mnie brunet.
- Ja ci mogę poserwować! - krzyknął nieświadomie opierając się ręką o moją kontuzjowaną nogę. Syknąłem z bólu a Oikawa zabrał szybko rękę przestraszony. - Iwa-chan przepraszam to było niechcący!
Usłyszałem ciche warczenie od strony blondyna który teraz ściskał piłkę tak mocno że zdawało się że zaraz ta pęknie w jego dłoniach.
- Nic się nie stało - mruknąłem lecz tak naprawdę ciągle mnie bolało. Gdybym tylko wtedy nie wywalił się na tym rowerze...
- Idź sobie Kyotani widzisz co zrobiłeś! - krzyknął Oikawa odganiając go ręką a on bez żadnego protestu odszedł. Zrobiło mi się go przykro, traktowali go jak jakiegoś zwierzaka a przecież był tak samo człowiekiem jak my wszyscy.

Po skończonym treningu na którym przyszedłem tylko po to by sprawdzić czy te lenie się nie opierdzielają. To że złamałem sobie nogę nie znaczy że również rąk nie mogę używać. Poszedłem z Oikawą do szatni lecz nigdzie nie zauważyłem Kentaro, podobnie w środku też go nie było.
- Widzieliście może wściekłego psa? - spytałem używając przezwiska bo inaczej by te debile nie zrozumieli. Zastanawiało mnie czy oni w ogóle pamiętali jego imię, co było dość mało prawdopodobne.
- Jest chyba na sali - odpowiedział obojętnie Mattsun patrząc w moją stronę znudzony.
Westchnąłem cicho po czym wziąłem swoją kule i wyszedłem z szatni. Czemu oni wszyscy byli tacy wredni dla tego chłopaka? Był w moim wieku więc po części rozumiałem jaki okres jeszcze przeżywa, ale serio tak trudno się domyślić?
Powoli poczłapałem w stronę sali do której następnie wszedłem tak cicho jak się dało. Kyotani siedział tyłem do mnie odbijając piłkę od ściany aż ta w pewnym momencie nie poleciała w bok. Do moich uszu dotarło ciche szlochanie którego nie mogłem lekceważyć od tak.
Podszedłem do blondyna powolnym krokiem a gdy już byłem jakiś metr od niego położyłem dłoń na jego włosach przez co ten się wzdrygnął i podniósł głowę.
- Chyba czas porozmawiać... - westchnąłem z delikatnym uśmiechem by go nie wystraszyć. Nie był nieśmiały ani nic z tych rzeczy, po prostu był trochę za bardzo płochliwy a ja chciałem poznać przyczynę dlaczego właśnie jest tak a nie inaczej.
Chłopak w odpowiedzi jedynie znów opuścił wzrok a ja usiadłem obok niego może nawet trochę za blisko niż było to potrzebne.
- Naprawdę chcesz to usłyszeć? - spytał patrząc na mnie kątem oka a na jego policzkach ciągle świeciły łzy.
- Gdybym nie chciał nie był bym człowiekiem. - odparłem całkiem poważnie odkładając ostrożnie kulę na ziemię.
- Eh... Chodzi o to że moi rodzice zostawili mnie gdy miałem 13 lat z czego nawet się cieszę ponieważ moje życie było istnym piekłem. Moja mama była prostytutką i co wieczór przychodzili do niej klienci a ja musiałem się chować w szafie ponieważ obawiałem się że któryś z tych facetów będzie chciał mi coś zrobić. Czasami nawet mogłem przesiedzieć w tej piekielnej szafie cała noc nie zamykając oka nawet na sekundę. Na ojca nie miałem co liczyć bo założył rodzinę w innym kraju i chyba zapomniał o moim istnieniu choć nawet nie wiem czy się kiedykolwiek o mnie dowiedział. W szkole wcale nie było lepiej, w podstawówce byłem czymś takim jak "przyjacielem kiedy czegoś od niego potrzebuje". W gimnazjum ciągle byłem ufny oraz głupi, nie potrafiłem zauważyć że jestem najzwyczajniej w świcie wykorzystywany przez co jedynie narobiłem sobie kłopotów. Kiedy moja matka została zamordowana przez jakiegoś klienta trafiłem do domu dziecka oraz zmieniłem szkołę, tam właśnie poznałem ciebie. Ty miałeś Oikawe więc nawet nie próbowałem się z tobą zakumplować, po prostu postanowiłem zostać sam ze sobą. Stałem się okropny dla innych ale ty i tak jakoś niezbyt się przejmowałeś moim zachowaniem i ciągle byłeś dla mnie miły cokolwiek by się nie stało... Jak widzisz nic się nie zmieniło, bynajmniej nie na lepsze. - zakończył swój monolog pogardliwym parsknięciem. Dobrze wiedziałem że słowa tutaj nic nie dadzą tym bardziej że po potrafiłem znaleźć żadnych właściwych do tej sytuacji.
Z trudem odwróciłem się w stronę chłopaka po czym rozłożyłem ręce.
- Nie wiem jak Cię pocieszyć ale mogę Cię przytulić jeśli chcesz - oznajmiłem uciekając wzrokiem w bok.
Niespodziewanie poczułem jak Kyotani siada na moich udach i zamyka mnie w okropnie silnym uścisku który jednak wcale mi nie przeszkadzał. Niby miałem złamaną nogę i nikt nie powinien siadać w takim miejscu w jakim właśnie znajdował się wściekły pies ale nie czułem bólu co było dobrym znakiem. Również objąłem go ramionami kołysząc się przy tym lekko na boki tak jak robiła to moja mama gdy byłem mały.
- Tak bardzo chciałbym ci coś powiedzieć lecz nie mogę - powiedział chłopak odsuwając się po to by spojrzeć mi w twarz.
- Dlaczego nie możesz? - spytałem jedną rękę trzymając nieświadomie na jego tali zaś drugą, już świadomie, głaskałem go po policzku. W pewnym mimencie zaczął sam ocierać się o moją dłoń i taraz dopiero zrozumiałem czemu nazywają go tak a nie inaczej, cholernie przypominał psa.
Przystojnego psa...
Przystojnego i uroczego psa za jednym razem...
Zaśmiałem się w następnie nie mogąc się powstrzymać wtuliłem się w zagłębienie znajdujące się przy jego szyi.
- Jeszcze jest za wcześnie - odrzekł spokojnie.

❌One Shoty❌ Haikyuu!! Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz