✔Iwaoi✔ ~ Nr.1

13.9K 399 280
                                    

Odkąd pamiętam zawsze byłem tym drugim...
Cokolwiek bym nie zrobił to pewien brunet zrobił by to dwa razy lepiej...
Nawet moja rodzina kochała go bardziej niż mnie...
Tym brunetem był mój jedyny przyjaciel, Oikawa Tooru który zawsze był nr.1...

- Wychodzę mamo! - krzyknąłem zakładając torbę na ramię, niepotrzebnie stałem przy drzwiach jeszcze chwilę bo i tak nie uzyskałem żadnej odpowiedzi. Żadnego "Pa Hajime" żadnego "Miłego dnia." Nic. Zacisnąłem zęby lecz zanim zdążyłem złapać za klamkę, drzwi otworzyły się a w progu stanął uśmiechnięty od ucha do ucha Oikawa.

- Cześć Iwa-chan! - krzyknął zamykając mnie w szczelnym uścisku. Nie miałem bladego pojęcia dlaczego wita się ze mną w taki właśnie sposób, tylko ze mną. To było trochę dziwne ale wiedziałem że opieranie się, uderzenie go lub jakiekolwiek inne próby ogarnięcia tego idioty pójdą na marne dlatego też po prostu objąłem go.
Lecz takiej reakcji z jego strony to ja się nie spodziewałem ponieważ odskoczył ode mnie jak oparzony.
- Czemu mnie nie uderzyłeś? - spytał przechylając głowę na bok.

Już miałem naprawić swój błąd kiedy nagle pojawiła się moja matka trzymając w dłoniach pudełko na kanapki a jej twarz była wykrzywiona w uśmiechu który w 101% nie był skierowany do mnie.

- Dzień dobry kochanie - podeszła do Oikawy i pogłaskała go po lekko zarumienionym od zimna, policzku.
Widząc to miałem ochotę wyjść z tego domu i już najlepiej nigdy do niego nie wrócić no ale rodziny się nie wybiera niestety.

- Dzień dobry Ciociu - odparł wesoło a moja irytacja sięgnęła zenitu dlatego po prostu wyszedłem z tej cholernej budy zwanej moim domem. Dopiero kiedy zimne powietrze otuliło całe moje ciało zrozumiałem że chyba jest za zimno na zwykłą bluzę ale uznałem że to wytrzymam i ruszyłem przed siebie.

Cały chodnik był pokryty małą warstwą śniegu zaś to co było obok niego tworzyło jedną wielką zaspe.
- Iwa-chan stój! - usłyszałem za sobą krzyk bruneta i mimo wielkiej niechęci odwróciłem się w jego stronę. Ubrany był jakby jechał na Syberię, niebieska bawełniana czapka z puchową kulką na czubku, gruba kurtka tego samego koloru oraz nieudolnie zawiązany szalik o czarnym kolorze który latał na wszystkie strony jakby zaraz miał odlecieć oraz czarno-niebieskie rękawiczki.

W końcu stanął przede mną zdyszany a ja dopiero teraz zauważyłem że trzyma w dłoni te pudełko które wcześniej miała moją rodzicielka. Parsknąłem wyrywając pojemnik z dłoni mojego przyjaciela i zajrzałem do środka, były tam żelki, czekoladowy batonik oraz jakaś kanapka. Zamknąłem go czując nieprzyjemny ból w sercu po czym spojrzałem na Tooru, ciągle jego policzki przypominały mi płatki róży a oczy intensywnie się we mnie wpatrywały.

- Odwróć się - westchnąłem a kiedy brunet wykonał moje polecenie rozpiąłem jego plecak i włożyłem do niego pojemnik lecz kiedy już miałem zapinać zamek moim oczom rzuciło się niewielkie pudełko które wyjątkowo mnie zaciekawiło. Wyjąłem je a kiedy uświadomiłem sobie czym naprawdę jest ów paczka zamrugałem kilka razy nie mogąc uwierzyć że to się dzieje naprawdę. Trzymałem pół-pełną paczkę papierosów która zapewne należała do właściciela plecaka czyli do Oikawy. Zapiąłem zamek i szybkim ruchem odwróciłem chłopaka przodem do siebie.

- Możesz mi wytłumaczyć co to jest? - spytałem pokazując moje znalezisko.
- To.... To nie tak jak myślisz. - ściszył głos a w jego oczach dało się zauważyć przerażenie więc nie brzmiał zbyt przekonująco.
Kiedy miałem zadać mu kolejne pytanie nagle ktoś wyrwał mi paczkę z rąk.

Spojrzałem za siebie i przełknąłem śline widząc tam nauczycielkę od matematyki.
- Czyje to? - spytała zimnym głosem przez który przeszły mnie ciarki chociaż możliwe o to że było mi po prostu za zimno.

❌One Shoty❌ Haikyuu!! Kde žijí příběhy. Začni objevovat