Rozdział 28

953 56 14
                                    



Nic mnie nie trzyma. Mogę być gdzie chcę, robić co chcę, przecież nikt mi nie zabroni. Pełnia, coś wspaniałego, mogę biec przed siebie, pośród drzew rosnących ku niebu. Początek był najgorszy. Wydawało mi się że ja i księżyc zostaniemy po wieki chcącymi swojej wzajemnej śmierci wrogami. Jednak gdy teraz spoglądam na niego, zawieszonego pośród gwiazd, uśmiecham się. Jest taki piękny. Dziękuje mu poprzez wycie, wpatrującą się jak oświetla całą Ziemię.

Klękam. Dotykam gleby. Kładę się na niej i kontynuuje podziwianie. Może jestem w błędzie, ale wydaje mi się że prawdziwą moją kotwicą jest księżyc. Nie zmniejsza mojej mocy tak jak sama myśl o Dereku, tak kocham go ale nie chce być jak on. Bez silny. Zmienił się. Chcę być drapieżnikiem, a pełnia mi to zapewnia.

Szybko się podnoszę. O czym ja do cholery mówię?! Nie mogę nikogo skrzywdzić, a takie myślenie mnie do tego doprowadzi.

- Nicole. – Scott odnajduje mnie.

- Dlaczego chciałam cię skrzywdzić i znowu o tym myślę? Dlaczego zarówno kocham i nienawidzę pełni.

- Uwierz mi że wiem jak to jest, ale kontrolujesz ją, swoją złość. Gdyby tak nie było od razu byś się na mnie rzuciła. Jestem z ciebie dumny, wiesz. – powiedział z uśmiechem zbliżając się do mnie.

- Nie. – zaprotestowałam – Nie podchodź. W każdej chwili mogę... - czuję jak niespodziewanie spada wokół nas temperatura . – Co się dzieje?

Oglądam się za siebie, mgła ogranicza mi widzenie. Nagle Scott przemienia się w wilkołaka.

- Niebezpieczeństwo.

- Myślisz że to te istoty? – pytam, pozwalając mojej złości wziąć górę, nie całościowo, nie chce by coś stało się Scottowi.

Zza mgły wyłoniła się ciemna postać z samurajskim ostrzem. Ruszam do ataku, pomijając wołanie przyjaciela że w dwójkę nie damy rady zważając na to że w zasięgu wzroku jest ich aż pięciu. Rzucam się na nich z pazurami, których o mało nie stracę z powodu miecza jednego z nich. Słyszę jak Scottowi przyśpiesza puls, zaś sekundę później dołącza do mnie.

Jesteśmy zgraną drużyną, gdy nie mam ochoty go pożreć, myślę.

To nie był dobry moment na rozmyślania, a dowiaduję się o tym, gdy siła nadal nieznanych nam istot rzuciła mną o drzewo. Widzę jak dwoje z nich podchodzi do mnie, a może tylko jeden, za mocno oberwałam. Podchodzi do mnie i uważnie mi się przypatruje swoimi żółtymi ślepiami dających uczucie jakby wysysał twoją duszę . Nagle zaczyna ściskać miejsce obok mojego ucha. Czuję jakby płomień wypalał mi skórę a. Kątem oka mogę zauważyć że Scottowi robią to samo.

Po ich zniknięciu, a raczej rozpłynięciu się w czarnej mgle, dotykam obolałego miejsca. Próbuje rozpoznać zostawiony mi znak...

Odwrócona piątka?



You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Jun 16, 2017 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

My Alpha |Derek Hale| Where stories live. Discover now