Rozdział 6

1.8K 66 6
                                    


***Perspektywa Sakury***

Obudziłam się, gdy słońce zaczęło drażnić moje powieki. Kilka razy nimi poruszałam by, w końcu przyzwyczaiły się do światła. Zauważyłam, że znajduje się w łóżku, chodź dałabym sobie rękę uciąć, że nie przechodziłam do niego. Zapamiętałabym tą bolesną drogę. Zerknęłam na rękę, która była nadal przypięta do kroplówki. Powoli zaczęłam wyjmować niepotrzebną część. Wstałam, nadal wszystko niemiłosiernie mnie bolało. Czułam, że to wszystko spowodowane jest raną na brzuchu. Nie mogłam wykonywać drastycznych ruchów. Powoli zaczęłam się przyzwyczajać do bóli i nawet zaczęłam sama iść. Z wielkim grymasem na twarzy i dość pokracznie, ale stawiałam powoli i delikatnie ruchy. Udałam się na dół, gdzie nikogo nie zastałam. Dopiero, kiedy weszłam pierwszy raz do kuchni Uchihów za salonem zobaczyłam, jak Itachi robi śniadanie. Ich kuchnia była sporej wielkości, w prostokątnym kształcie. Na przeciwko wejścia znajdowała się ściana z meblami i kuchenką, a w rogu lodówka. Po mojej prawej stół ala barek z krzesłami. Oczywiście, jak cała reszta wszystko było w ciemnych kolorach.

-Dzień dobry. - Przywitałam się uświadamiając, chłopaka o mojej obecności. Odwrócił się do mnie z delikatnym uśmiechem.

-No witam, jak się dzisiaj czujesz? - Od razu zadał pytanie i odsunął mi krzesło od barku, bym na nim usiadła. Zrobiłam to oczywiście z bólem, ale udało się.

-Nadal wszystko mnie boli, ale staram się to olewać. Nie wychodzi mi to do końca, bo ból jest zbyt mocny. Ale jak widać znalazłam się w kuchni bez niczyjej pomocy. - Klasnęłam w dłonie, jakbym zrobiła najtrudniejszą rzecz na świecie.

-Ciesze się, że się starasz. - Położył przede mną talerz z kanapkami. - Zjedź doda ci to siły. Muszę dziś wyjść do Kakashi'ego i na trening. Zostaniesz zatem z Sasuke sama, ale mam nadzieje, że sobie poradzicie. Wszystko jest do twojej dyspozycji, nie musisz się pytać czy coś możesz wziąć, czuj się jak u siebie w domu. - Oznajmił mi w momencie, w którym w pomieszczeniu znalazł się jego brat. - O super nie będę musiał Ci powtarzać, po przyjściu Ino wychodzę. Siadaj zaraz dam ci jedzenie. - Spojrzałam na czarnowłosego, który ani na chwilę nie spojrzał na mnie. Usiadł na drugim końcu barku i w ciszy zaczął konsumować jedzenie. Miałam wrażenie, że Itachi czuje się trochę jak nasz ojciec, niż brat. Troszczył się o nas obojga, jak rodzić, co było dość słodkie, ale i dla mnie przerażające. Nie wiedziałam, że osoba, która tyle lat przebywała w Akatsuki może być tak życzliwą osobą. Jednak nie myślałam teraz nad tym, kim był myślałam, kim jest teraz. A był on jedną z najmilszych osób jakie znam.

Do południa spędziłam w ogrodzie Uchihów, Itachi przyniósł mi książki z mojego domu bym miała, co robić. Potem tak, jak wczoraj obiecała przyszła Ino. Zmieniła mi opatrunek zabrała wczorajszą kroplówkę i przypięła mnie do nowej. Potem pożegnała się ze mną i wyszła razem ze starszym Uchihą. Za nic nie wiedziałam, co ze sobą robić. Dzisiejsza kroplówka była dość mała, więc skończyła się po dwóch godzinach. Odpięłam ją od siebie i stwierdziłam, że napiłabym się czegoś. Przekroczyłam mały dystans w dość długim i bolesnym czasie. Okazało się, że szklanki u nich znajdują na najwyższej półce, jaka tylko może być. Spojrzałam na nią i już wiedziałam, że sięgnięcie tam sprawi mi ból. Wyciągnęłam delikatnie rękę w tamtym kierunku, oczywiście na tyle ile mogłam bez mocnego bólu nie starczyło, bo jakby inaczej. Spróbowałam jeszcze bardziej ją wyciągnąć i wtem poczułam najstraszliwszy ból, jaki mogłam. Przeszedł on moje ciało od brzucha aż po całą resztę. Złapałam się półki, nie wiem, po co. Taki po prostu miałam odruch, ale nie mogło się skończyć tylko na tym. Przecież pech Sakury był o wiele większy, półka zarwała się pod moim ciężarem. Krzyknęłam z bólu i ze strachu i w tym samym czasie zgięłam się w pół. Jednak zawartość szafki nie wylądowała na mnie. Poczułam ucisk wokół mojej klatki piersiowej i wylądowałam na ziemi kilaka kroków dalej. Zasłaniając twarz rękami. Kiedy już wszystko, co mogło potłukło się spojrzałam na miejsce mojej zbrodni i za siebie by zobaczyć Sasuke, który miał lekkie przerażenie na twarzy. Puścił mnie po chwili. Byłam przerażona, kiedy zobaczyłam chłopaka za mną od razu po moim ciele przeszedł dreszcz strachu. Nawet nie kontrolowałam tego. Po prostu bałam się go. Jak przy Itachim czułam się bezpiecznie tak przy jego młodszym bracie było całkiem inaczej. Chłopak podszedł do szkła, jakby nie chciał mieć mnie w zasięgu wzroku.

Marzenia, czy obowiązek?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz