Rozdział 5

1.8K 64 6
                                    

***Perspektywa Sasuke***

Patrzyłem na lekarza, który leżał na ziemi. Dopiero po chwili do mnie dotarło, co powiedział. Nie patrząc na resztę teleportowałem się do swojego pokoju. Zabrałem plecak, który był przygotowany na moją podróż. Teraz jednak plany się zmieniły. W mojej głowie było tylko jedno. Odnaleźć Sakurę i doprowadzić ją do domu - zdrową. Kiedy wychodziłem zobaczyłem, że drzwi od domu dziewczyny są otwarte. Nie spodobało mi się to skierowałem się tam. Kiedy wszedłem nie wyglądało na to by ktoś tam był. Lądując w sypialni zauważyłem niebieskie, czteronogie stworzenie. Chodziło i obwąchiwało miejsce. Kiedy zrobiłam jeszcze jeden krok odwrócił się w moją stronę. Pierw się zdziwił, a potem zaczął mówić.

-Pan Sasuke Uchiha! - Wręcz krzyknął. - Panienka Sakura, zabrali ją, czuje to. Byli tu w domu, ale nie zastali jej, więc wyruszyli gdzie indziej. Przed chwilą czułem jej chakre, a teraz zniknęła, próbuje wywęszyć tych ludzi. - Zrobił pauzę. - Wyczułem ich! Czy Pan Uchiha pomoże mi ją odnaleźć? - Zapytał patrząc na mnie zniecierpliwiony. Właśnie tam szedłem idioto, ale skąd miał to wiedzieć. Przytaknąłem ruchem głowy i ruszyliśmy przed siebie. Psu nie zamykała się buzia, ciągle nadawał, kogoś mi to przypominało. No tak, Sakurę. Może teraz za wiele nie mówiła, ale gdy była mała ciągle, ale to ciągle się do mnie kleiła i non stop gadała. Spojrzałem z irytacją na zwierzę. Szybko zmienił wesoły wyraz twarzy na przestraszony. - Jesteśmy niedaleko. - Powiedział tylko i zamknął się, w końcu!

***Perspektywa Sakury***

Obudziłam się z porządnym bólem głowy. Otworzyłam oczy i poczułam zimną powierzchnię pode mną. Leżałam na podłodze, opierając się na rękach delikatnie się podnosiłam. Wszystko mnie bolało, każdy milimetr mojego ciała. Kiedy dotarłam do siadu, zauważyłam, że jestem w klatce. Ból głowy coraz bardziej mi doskwierał. Chciałam zacząć się leczyć, ale zielona poświata w ogóle się nie pojawiła, a ukucie w moich mięśniach zwiększyło się.

-Nie próbowałbym. - Usłyszałam głos dobiegający z oddali i kroki, które do mnie się zbliżały. - Te oto więzienie, w którym jesteś powolutku zabiera z ciebie energię i nie pozwala na używanie chakry. - Skończył swoje zdanie stojąc już przede mną, był to oczywiście mężczyzna, który przybył do szpitala z bólem brzucha. Zbytnio zajęłam się jego leczeniem, nie przeczuwając, że może mi się coś stać i takim sposobem wylądowałam tutaj. Nadal jestem głupia, żeby dać się złapać w taką prostą sztuczkę.

-Czego ode mnie chcecie? - Zapytałam zachrypniętym głosem.

-Słyszeliśmy, że jesteś najlepszym medykiem na świecie. I potrafisz wyprodukować trucizny, które nie mają antidotum. Chcemy najsilniejszą truciznę, jaką tylko możesz stworzyć.

-Nie ma szans, nie zrobię tego dla was! - Zaczęłam, ale niedane mi było skończyć. Poczułam przeszywający, ból, który zmusił mnie do skulenia i położenia. -Nie zrobię! - Powiedziałam ostatkiem sił i wtedy usłyszałam rozmowę. Przyszedł ktoś jeszcze, ale nie potrafiłam podnieść głowy, by sprawdzić, kto to.

-Jak to, ktoś się włamał do naszej bazy. Skąd oni wiedzieli, gdzie jesteśmy. Kto to jest? - Nie zdążył nikt mu jednak odpowiedzieć. Usłyszałam huk i spadający tynk, zapewne ściany. Oddychałam ciężko, czułam ucisk na płucach. A moje ciało zaczęło mnie piec. Powstrzymywałam się od krzyku, a moja chakra ciągle nie chciał się uaktywnić.

-Sakura-san!! - Usłyszałam, ale nie potrafiłam spojrzeć na Samiego. Od razu rozpoznałam jego głos.

***Perspektywa Sasuke***

Nie miałem chęci wchodzić przez drzwi, zachciało mi się mieć większe wejście. Uaktywniłem sharingana i z największą siłą, jaką potrafiłem rozwaliłem ścianę przed sobą. W środku ujrzałem dwóch mężczyzn i Sakurę, która zwijała się z bólu w klatce. Pies wręcz nie wywrócił się biegnąc do swojej właścicielki, a ja w sobie poczułem złość i za nic nie chciałem jej tamować. Szybko wyjąłem katanę z kabury. Dwóch porywaczy spojrzało się na siebie z lekkim strachem.

Marzenia, czy obowiązek?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz