Chapter 57

3.4K 161 5
                                    

Kiedy obudziłam się rano, Harry'ego już nie było obok mnie. Mimo wszystko uśmiechnęłam się pod nosem, przypominając sobie poprzednią noc. Uświadomiłam sobie, że minęło sporo czasu od kiedy byliśmy ze sobą tak blisko.

Przeciągnęłam się i wstałam z łóżka. Narzuciłam na siebie szlafrok i podreptałam do kuchni. Na wsypie stała jakaś taca przykryta pokrywą do półmisków. Ciekawa, co skrywa, uniosłam ją. Moim oczom ukazał się talerz pełen kanapek. Na każdej z nich była buźka zrobiona z ogórka i szczypiorku. Uśmiechnęłam się pod nosem, przypominając sobie, że kiedyś zrobiłam właśnie takie śniadanie. Obok talerza leżała kartka. Na niej napisane było: „Śniadanie dla najpiękniejszej narzeczonej :)". Mój uśmiech poszerzył się na całą twarz, a w brzuchu poczułam słynne motylki.

Nalałam sobie kawy z ekspresu i zabrałam się do jedzenia.

***

- Larysa, masz jakieś picie? – dopadła mnie Caroline, jak tylko weszłam do budynku akademii.

Zmarszczyłam brwi, ale wyciągnęłam z torby butelkę wody. Blondynka wzięła ją i piła łapczywie. Oddała mi ją prawie opróżnioną i uwiesiła się na moim ramieniu.

- Pamiętaj, żeby nigdy nie upijać się piwem – wymamrotała.

- A szczególnie nie w środku tygodnia – dodałam. – Ile razy już ci się to zdarzyło? – spytałam ze złośliwym uśmieszkiem.

- Chyba za dużo.

Pokręciłam jedynie głową i posadziłam dziewczynę na ławce pod ścianą. Ta oparła się o nią z przymkniętymi powiekami.

- Chcesz jakąś tabletkę?

- Nie. – Pokręciła lekko głową. – Już wzięłam.

Usiadłam obok niej i westchnęłam cicho.

- Jak z Bradem?

- Nie gadałam z nim. Przynajmniej nieświadomie.

- Jak to? – Zmarszczyłam brwi.

- Tak jakby wydzwaniałam do niego, jak pojechaliście – przyznała. – Pewnie teraz ma mnie za kompletną idiotkę. – Zakryła twarz dłońmi.

- Hej, to nieprawda. – Złapałam jej ręce w swoje i spojrzałam jej w oczy. – Jestem pewna, że wciąż cię kocha i prędzej czy później się zejdziecie. Lepiej byłoby prędzej.

- Myślisz?

- Jasne, że tak! Faceci są zaborczy, ale wystarczą ładne słówka i im przejdzie.

- Albo ładna bielizna – rzuciła dziewczyna. Zarumieniłam się lekko. – No co? Wiadomo, że im chodzi tylko o jedno i jak to dostaną, to jest dobrze. A właśnie – ożywiła się. – Jak z tobą i Harrym?

- Chyba jest w porządku – odparłam, bawiąc się palcami.

- Te twoje ładne słówka nie starczyły, co? – Uniosła prowokacyjnie brew. Poczułam, że czerwienię się jeszcze bardziej. – Lara, daj spokój. Jesteśmy dorośli. – Szturchnęła mnie w ramię. – Fajnie, że chociaż wam się układa.

- Caro, mówiłam ci, że...

- Ja wiem – przerwała mi i odetchnęła głęboko. – Wiem i nie odpuszczę sobie Brada. Mogę się założyć, że sam do mnie przyjdzie. – Otarła policzki, po których spłynęły łzy, nawet nie wiem kiedy. Uniosła dumnie głowę, choć skrzywiła się lekko przez ból.

- No i to mi się podoba. A teraz chodźmy na zajęcia.

Dziewczyna jęknęła nagle. Spojrzałam na nią zaskoczona.

Zakochany w kelnerceOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz