Chapter 27

5.4K 218 8
                                    

Kiedy moja zmiana miała się skończyć, wysłałam Harry'emu wiadomość z informacją, że będę wolna o ósmej wieczorem. Odpowiedział, że po mnie przyjedzie. Jak tylko wybiła wyczekiwana przeze mnie godzina, pognałam na zaplecze i szybko się przebrałam.

- Cześć wszystkim! – krzyknęłam w drodze do drzwi. Odpowiedziały mi nierówne okrzyki pożegnania.

Wyszłam na zewnątrz. Przy krawężniku stał czarny Range Rover. Uśmiechnęłam się, kiedy brunet wyłonił się ze środka.

- Hej, słońce – przywitał mnie, zamykając w uścisku i składając na ustach pocałunek.

Wsiedliśmy do samochodu. Zapięliśmy pasy i skierowaliśmy się do naszego mieszkania.

- Jak ci minął dzień? – zapytał.

- W porządku, a tobie?

- Całkiem dobrze.

- Kim był ten blondyn z tobą? – zadałam pytanie, patrząc na zielonookiego.

- Ten, co tak na ciebie patrzył? – Uniósł brew.

- Patrzył na mnie?

Harry posłał mi szybkie spojrzenie, by znów skupić je na drodze.

- Przecież żartuję. – Przejechałam dłonią po jego udzie. – Jesteś zazdrosny?

- A jak myślisz?

- Nie wiem. Powiedz mi.

- Jestem o ciebie zazdrosny, Laro – odpowiedział, patrząc na mnie, gdy staliśmy na światłach.

- Niepotrzebnie. To kim był ten człowiek?

- Niall Horan – odparł w końcu. – Prezes spółki Payne&Horan Company. Podpisaliśmy dziś bardzo ważną umowę.

Światła się zmieniły, a my ruszyliśmy.

- Nie robi się takich rzeczy w biurze? W jakiejś sali czy coś?

- Są wyjątki.

- Czemu pan Horan jest wyjątkiem?

- Bo go lubię.

Uniosłam zdziwiona brew.

- Faktycznie wydaje się być miły – zgodziłam się, kiwając głową. – Jest jakiś biznesmen, którego nie lubisz?

- Jego wspólnik, Liam Payne. Nie cierpię go.

Zaparkowaliśmy w podziemnym parkingu. Wysiedliśmy i przeszliśmy do mieszkania.

- Masz może kakao?

- W górnej szafce, na prawo od zlewu! – usłyszałam jego głos z łazienki.

Wstawiłam do mikrofalówki dwa kubki z mlekiem i ustawiłam na półtorej minuty. Przeszłam do sypialni, by przebrać się w luźniejsze ubrania. Zrzuciłam ciuchy, które do tej pory miałam na sobie, by potem nałożyć dresy ze ściągaczami przy kostkach, a bluzkę podebrałam Harry'emu. Związałam włosy w koka. Wróciłam do kuchni. Mleko już było ciepłe, więc do każdego naczynia wsypałam po łyżce proszku. Po chwili w pomieszczeniu pojawił się również przebrany Styles. Podałam mu jeden kubek, a chłopak odwdzięczył się całusem w czoło. Przenieśliśmy się do salonu. Brunet rozłożył się na całej długości kanapy, a ja wcisnęłam się między oparcie a niego, jedną nogę przerzuciłam przez jego pas, układając głowę na wyrzeźbionym torsie.

- Czy to moja koszulka? – spytał Harry, ciągnąc za rąbek ciemnego materiału z białymi nadrukami.

- Całkiem możliwe. Tylko ją pożyczyłam. – Wzruszyłam ramionami. – Na wieczne oddanie.

Biznesmen uśmiechnął się pod nosem.

- Możesz ją zatrzymać.

- Tego się spodziewałam.

- Znaj moje dobre serce.

- Dziękuję, kochanie! – Podniosłam się, by pocałować go w policzek.

- Tylko tyle?

- A zasłużyłeś na więcej?

Harry szybkim ruchem zmienił nasze pozycje i teraz zawisnął nade mną, opierając się na łokciach po obu stronach mojej głowy.

- Ty mi powiedz.

Schylił się, przez co nasze nosy prawie się stykały. Cały czas patrzył w moje oczy, nawet na chwilę nie odrywając od nich wzroku.

- Zdecydowanie zasłużyłeś.

Przeniosłam dłonie z jego torsu na kark. Wplątałam palce w jego włosy i przyciągnęłam bliżej siebie. Harry pocałował mnie przelotnie, by potem zrobić to dłużej. Przekrzywił lekko głowę, tym samym pogłębiając pocałunek. Zielonooki przeniósł dłonie na moje biodra. Po chwili wsunął je pod materiał bluzki. Przeszedł mnie przyjemny dreszcz, gdy palcami muskał rozpaloną skórę, spragnioną jego dotyku. Z każdą chwilą łaskotanie w moim brzuchu było większe. To nie były przysłowiowe motylki. To było stado dzikich skrzydlatych stworzeń, które próbowały wydostać się na zewnątrz.

Styles odsunął się ode mnie. Oparł swoje czoło o moje. Uśmiech wpłynął na jego różowe wargi.

- Kocham cię, Laro.

Nawet się nad tym nie zastanawiałam, bo słowa same wyszły z moich ust.

- Kocham cię, Harry.

- Co? Nie usłyszałem. – Chłopak słodko przekrzywił głowę, mrużąc oczy.

- Kocham cię.

- Możesz powtórzyć?

- Kocham cię, kocham cię, kocham cię.

- To tak dobrze brzmi w twoich ustach, kiedy mówisz to do mnie – wyszeptał, muskając ustami moją szyję.

Wypiliśmy kakao i przeszliśmy do sypialni, bo oboje byliśmy już zmęczeni. Szybko umyliśmy zęby i położyliśmy się do łóżka.

- Niedługo Sylwester – rzucił Harry. – Mamy jakieś plany?

- Proponujesz coś?

Rozpuściłam włosy i przeczesałam je szczotką.

- Może wyjdziemy gdzieś z twoimi i moimi znajomymi?

- Sztywni biznesmeni?

- Hej, my też potrafimy być rozrywkowi!

- To się jeszcze okaże. – Uśmiechnęłam się pod nosem.

Harry patrzył na mnie z uniesionymi brwiami i uchylonymi ustami. Całkiem możliwe, że uraziłam jego męską dumę.

- Ale co ty na to? – ciągnął.

- Jasne.

- Okej, to zrobimy tak: ty obdzwonisz swoich znajomych, a ja z moimi sztywnymi – zaznaczył to słowo – kolegami zorganizujemy miejsce wyjścia i całą resztę.

- Czym jest cała reszta?

- Niespodzianka. - Dumnie wypiął pierś, zapewne zadowolony ze swojej przebiegłości.

- Pewnie weźmiesz nas na Time Square – zgadywałam, opadając na miękki materac.

- Nie doceniasz mnie, skarbie.

- Ja nie mam nic przeciwko, nie jestem wymagająca.

- Nie uważasz, że Time Square jest zbyt... oklepane?

- Nigdy tam nie byłam.

- Na pewno cię tam zabiorę, obiecuję. – Posłał mi całusa w powietrzu.

- Trzymam cię za słowo.

Harry położył się obok, przykrył nas kołdrą i zgasił lampkę nocną. Odwróciłam się do niego plecami, dzięki czemu leżeliśmy w pozycji na łyżeczki. Nasze ciała ściśle do siebie przylegały.

Zakochany w kelnerceOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz