Chapter 5 +LA

8.7K 328 38
                                    

- Simon, zastąpisz mnie na sali na kilka minut? - zapytałam chłopaka z nadzieją.

- Pewnie, ale pośpiesz się, bo mamy spory ruch. - Uśmiechnął się.

- Dzięki. - Odwzajemniłam gest, po czym udałam się na zaplecze.

Z tylnej kieszeni spodni wyjęłam telefon, który nieustannie dzwonił od jakichś dwudziestu minut. Sprawdziłam nieodebrane połączenia, które oczywiście były od mojego brata. Wybrałam jego numer i już po pierwszym sygnale usłyszałam znany mi głos.

- Larysa! - powiedział z wyraźną ulgą. - Dlaczego nie odbierasz moich telefonów?!

- Mamy duży ruch w restauracji, więc nie miałam kiedy - wytłumaczyłam. - Po co dzwoniłeś?

- Sprawdzam czy jeszcze żyjesz.

- Dlaczego miałabym nie? - zdziwiłam się.

- Jak się czujesz? - zignorował moje pytanie.

- W porządku, nic mi nie jest.

- Jakby coś się działo, to od razu do mnie dzwoń - zastrzegł.

- Nie jestem tu sama. - Przewróciłam oczami.

- Kiedy kończysz?

- Jak posprzątam i zamknę - odparłam.

- Larysa!

- Co?

- Musisz zostawać po godzinach? - zapytał z rezygnacją.

- Niestety - mruknęłam.

- Będziesz sama?

- Chyba tak.

- Przyjadę do ciebie o dziesiątej - oświadczył.

- Słucham? - pisnęłam.

- Pomogę ci posprzątać i zabiorę cię do domu - wyjaśnił.

- Jeff, nie możesz, przez to mogę stracić pracę - sprzeczałam się.

- Kiedyś już z tobą sprzątałem.

- Ale raz, a to nie oznacza, że możesz codziennie - tłumaczyłam.

- Widzimy się wieczorem, cześć.

- Jeffrey, nie rozłączaj się- mówiłam, ale już po chwili usłyszałam sygnał urwanego połączenia. - Jeffrey! - krzyknęłam, jakby to miało pomóc.

Zrezygnowana schowałam telefon z powrotem do kieszeni. Wyszłam z zaplecza, od razu zderzając się ze Skylar, niosącą naczynia po gościach.

- Cholera! - zaklęłam, kiedy szklanka z wodą zalała moją koszulkę.

- Przepraszam! Nie chciałam!

- Spokojnie, od wody nic mi się nie stanie. - Zaśmiałam się nerwowo.

Dziewczyna posłała mi uśmiech skruchy, a po chwili zniknęła z talerzami za drzwiami kuchni. Wróciłam na zaplecze i z szafki wyjęłam drugą koszulkę z logiem restauracji. Zawsze miałam tutaj coś na zapas. Ściągnęłam mokrą bluzkę, która lepiła się do mojego ciała i rozwiesiłam ją na krześle, by choć minimalnie podeschła. Na nagą skórę nałożyłam suche ubranie i gotowa znów ruszyłam na salę.

- Larysa, wreszcie - odetchnął Grey, gdy mnie zobaczył. - Nie wyrabiam już.

- Już jestem, więc możesz chwilę odpocząć - pocieszyłam go.

Posłał mi słaby uśmiech, a zaraz zmarszczył czoło, jakby sobie coś przypomniał.

- Obsłuż stolik pod oknem - nakazał, ruchem głowy wskazując odpowiednie miejsce.

Zakochany w kelnerceOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz