Chapter 11

7.3K 278 18
                                    

Rano obudziłam się o szóstej. Czy coś zakłóciło mój sen? Wręcz przeciwnie. Od razu po spotkaniu z Harrym położyłam się do łóżka i zasnęłam. Najwidoczniej byłam już wypoczęta, więc postanowiłam wstać. Po cichu poszłam do pokoju mojego brata, który wciąż spał w najlepsze. Nie chcąc go budzić, ostrożnie położyłam się obok. Jednak on, jakby miał jakiś radar, natychmiast otworzył oczy.

- Czemu nie śpisz? - zapytał zachrypniętym głosem.

- Już się wyspałam - odpowiedziałam.

- Chodź tu. - Wystawił rękę w moją stronę.

Posłusznie umiejscowiłam się blisko blondyna. Jeffrey objął mnie ramieniem i przysunął do siebie tak, że moje plecy stykały się z jego torsem. Leżałam wtulona w niego, aż w końcu zmógł mnie sen.

***

- Larysa - usłyszałam jakiś głos. – Wstawaj.

Otworzyłam zaspane oczy, by zobaczyć przed sobą brązowookiego.

- Czemu mnie budzisz? - wymamrotałam, opatulając się kołdrą.

- Spóźnisz się do pracy. - Szturchnął mnie w ramię.

Jęknęłam głośno, kiedy uświadomiłam sobie, że ma rację. Uchyliłam powieki, walcząc z chęcią zamknięcia ich.

- Za dziesięć minut widzę cię na dole - rozkazał i wyszedł z sypialni.

Podniosłam się do pozycji siedzącej, co wcale nie było takie łatwe, zważywszy na chłód panujący w pomieszczeniu. Zerknęłam okiem na zegarek, który wskazywał siódmą piętnaście. Zwlokłam się z bardzo wygodnego łóżka i podreptałam do swojego pokoju, a po wzięciu ubrań, poczłapałam do toalety. Po kilku minutach już siedziałam przy wyspie kuchennej, jedząc naleśniki zrobione przez brata. Po chwili pojawił się przede mną kubek z herbatą. Zmarszczyłam brwi, patrząc na blondyna.

- Jeffrey? Gdzie kawa? - zapytałam.

- Kofeina uzależnia i wypłukuje magnez - odparł, jedząc ciepły placek.

- Trochę za późno się zorientowałeś - mruknęłam, biorąc niechętnie łyka napoju. Nie był taki zły.

- Od dzisiaj przerzucasz się na herbatę - poinformował mnie.

- Niech ci będzie - westchnęła i wgryzłam się w naleśnik.

Po kilku minutach już wychodziliśmy z mieszkania, by naszą czarną Toyotą udać się do restauracji i na uczelnię. Pod Sunrise byliśmy już po piętnastu minutach. Wchodząc do lokalu uderzył we mnie zapach kawy. Jak tu nie zwariować.

***

Dzisiaj na sali postanowili szaleć Sky i Simon, więc ja siedziałam sobie spokojnie za kasą. Niestety, zmieniło się to, kiedy przyszedł Harry, jednak tym razem z Amber. Przyjaciele siłą wyciągnęli mnie zza lady, żebym to ja obsłużyła tę dwójkę. Wzięłam mój zeszycik i ze sztucznym uśmiechem ruszyłam do ich stolika przy oknie. Zauważyłam, że Harry zawsze przy nim siada.

- Dzień dobry. Czy mogę już przyjąć zamówienie? - spytałam grzecznie.

- Poproszę sałatkę z kurczaka - odpowiedział zielonooki z uśmiechem, który trudno było nie odwzajemnić.

- Sałatkę grecką - odezwała się blondynka. - Lepiej, żeby tym razem była świeża - warknęła, wyraźnie dumna z siebie.

- Jak sobie pani życzy - powiedziałam słodkim tonem, przez co spojrzała na mnie ze zmrużonymi oczami.

Zakochany w kelnerceOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz