Rozdział 9

59 12 4
                                    


Akira's POV

-Za moich czasów festiwal z okazji rocznicy powstania szkoły nie był aż taki huczny – powiedział Sakurai.

-Sakurai-kun, mówisz jak moja mama – odparłam. – Albo moi dziadkowie. „A za moich czasów..."

-Zbliżam się do trzydziestki – odparł. – Chyba mam już prawo mówić takie rzeczy.

Pokręciłam głową.

-Nie, Sakurai-kun. Będziesz mógł tak mówić, gdy znajdziesz sobie żonę i będziesz miał z nią dwójkę dzieci i czworo wnucząt.

-Czyli nigdy tego nie powiem. Plan spalił na panewce w miejscu „znajdziesz sobie żonę".

-A co w tym złego?

-Która Japonka wyjdzie za bezrobotnego nauczyciela matematyki?

-Ślubu może bym nie planowała, ale na randkę bym poszła – pomyślałam.

-Jestem pewna, że podobasz się wielu dziewczynom, Sakurai-kun.

-Tak uważasz?

Kiwnęłam głową.

-Tak.

-Akira! – do nas przez tłum zaczęła przedzierać się pani Komatsu. Podbiegła do nas zdyszana. – Gratuluję występu.

-Bardzo dziękuję, Komatsu-san.

-Cieszę się, że wybrałaś sobie jakiś klub. Może w przyszłym roku rozwiniesz więcej zainteresowań.

-Jestem pewien, że tak będzie – zapewnił Sakurai.

-Ach, Sakurai-kun! Nasza chluba! Pięknie dziś zaśpiewałeś – pochwaliła.

-Dziękuję, Komatsu-senpai.

-Przestań, Sakurai-kun! Przez ten zwrot czuję się staro! – zawołała ciut piskliwie.

-Daj spokój, zawsze wyglądasz młodo, Komatsu-senpai.

-A ty jak zawsze jesteś uroczy – odparła i posłała nam szeroki uśmiech. – Nie będę wam dłużej przeszkadzać. Bawcie się dobrze... O! Polecam odwiedzić nawiedzony dom u klasy 1A. – Uszczypnęła Sakuraia w policzek, a mnie poklepała po ramieniu i poszła dalej.

-To co powiesz na nawiedzony dom? – spytał Sakurai.

Kiwnęłam głową.

-Może być zabawnie – stwierdziłam.

W milczeniu poszliśmy w polecone miejsce, ale nie była to zła cisza. Razem z Sakuraiem mogłam nic nie mówić, a i tak czułam się dobrze. Lubiłam to, że z nim nawet tak nudne rzeczy mi się podobały.

-Wstęp tylko z parą – powiedział chłopak przebrany za mumię.

-Ona jest moją parą – odparł Sakurai. – Przepuścisz nas?

-Pewnie. – Chłopak usunął się z drogi, a my weszliśmy to zaciemnionej klasy. Już na wstępie przywitała nas muzyka ja z horroru, a spod stołu wyskoczyła dziewczyna z imitacją odciętej głowy w dłoni.

-Wy będziecie następni! – zawołała, przeciągając samogłoski.

Sakurai uścisnął moją dłoń i uśmiechnął się.

-Przetrwaliśmy występ na scenie, noża chyba się nie boimy, co? – szepnął do mnie.

Pokręciłam głową tak mocno, że kucyki obiły mi się o policzki.

-Z tobą niczego się nie boję, Sakurai-kun – powiedziałam.

-Cieszę się.

Przeszliśmy dalej między parawanami, które ustawiono tak, żeby tworzyły przerażający labirynt pełen sztucznej krwi i ozdób w stylu sztucznych członków ludzkich i tym podobnych.

Nagle na nas wypadł chłopak z bardzo realistycznym makijażem zombie, a ja krzyknęłam, wtulając się mocniej w Sakuraia. Chłopak z klasy 1A chwycił nas za ramiona, a potem poprowadził do końca labiryntu, a potem wskazał na krwawy napis na parawanie.

-Osoba, którą teraz trzymasz za rękę, jest dla ciebie najważniejsza – przeczytał Sakurai, a potem uśmiechnął się do chłopaka-zombie. – Bardzo dobra robota – pochwalił, a my opuściliśmy klasę.

Rozparłam się wygodnie na kanapie obok Sakuraia i wbiłam wzrok w telewizor. Akurat leciał jakiś dziwaczny teleturniej, którego zasad nie próbowałam zrozumieć.

-Sakurai-kun?

-Hm?

-Komu oddałeś swój drugi guzik?[1]

-Nikomu – odparł.

-Dlaczego?

-Nikt mnie o to nie poprosił.

-Naprawdę?

-Tak się złożyło.

Przygryzam lekko dolną wargę, a potem spojrzałam na Sakuraia.

-A mógłbyś go dać mnie? – poprosiłam.

-Kończyłem liceum dziesięć lat temu.

-Ale ja wtedy byłam w Londynie, więc proszę teraz.

Skinął głową.

-Drugi guzik należy się najważniejszej osobie – stwierdził i podniósł się z kanapy. – Chodź, poszukamy mojego starego mundurka.

Pokiwałam głową, zerwałam się z miejsca i poszliśmy na górę do jego sypialni. Był to niewielki pokój z turkusowymi ścianami. Spore łóżko zajmowało większość miejsca. Obok stała niewielka komoda w kolorze morskiej zieleni. Szafa znajdowała się w rogu pokoju koło okna.

Sakurai otworzył ją i wyciągnął z niej pogniecioną, granatową marynarkę z naszytym herbem szkoły. Wyrwał z niej drugi guzik i podał mi. Był w kolorze złota i miał wytłoczony szkolny herb.

-Dziękuję, Sakurai-kun.

-Proszę.

-Szczerze to myślałam, że Komatsu-san ma twój drugi guzik.

-Komatsu-senpai? Nie, ona nigdy by go nie wzięła.

-Dlaczego? Myślałam, że cię lubi.

-Lubi jako młodszego kolegę... Gdy kończyłem szkołę, Komatsu-senpai była już wdową.

-Och... Dlaczego?

-Gdy jeszcze chodziła do szkoły nazywała się Hanari Rei i od dzieciaka przyjaźniła się z Komatsu Keiem. W zasadzie to było pewne, że kiedyś się zejdą. Chciałbym się kiedyś zakochać tak jak ta dwójka... Gdy byli w drugiej klasie liceum u Komatsu wykryto nowotwór, a na początku trzeciej klasy już było pewne, że raczej nie dożyje końca roku. Pobrali się i żyli szczęśliwie jeszcze przez rok. Od tamtej pory Komatsu-senpai nie była z żadnym chłopakiem, nawet nie umawia się na randki.

-To smutne...

-Tak – westchnął.

-Czy Komatsu-san dostała od swojego męża drugi guzik?

-Tak. Trzyma go w szkatułce.

Zacisnęłam palce na guziku w mojej dłoni.

-Zaopiekuję się nim, Sakurai-kun – obiecałam.

Skinął głową.

-Liczę na to, Aki-chama.

Zacisnęłam palce mocniej na guziku. Wiedziałam, że to nic nie znaczyło dla Sakuraia, ale dla mnie to było jak okruch nadziei. W końcu to drugi guzik.

[1] Drugi guzik ze szkolnego mundurka mógł być oddany dziewczynie, co można było traktować jak wyznanie miłości

Close Range LoveHikayelerin yaşadığı yer. Şimdi keşfedin