8

162 16 4
                                    

Rzeczy nigdy nie są takie,jakimi się wydają – nigdy.

Lucy
Nigdy nie byłam w siedzibie bractwa. Widziałam je jedynie na filmach. Mnóstwo imprezujących facetów, pijanych ludzi i plastikowe kubki zaściełające trawnik. Czegoś takiego się jednak nie spodziewałam. Muzyka była głośna, ale zaskoczył mnie rozmiar imprezy. Alkohol był wszędzie, podobnie jak jedzenie. Gdzie kolwiek spojrzałam, widziałam ludzi ubranych jak gwiazdy filmowe, a każdy chłopak wyglądał jak z okładki magazynu.
– Chłopaki. – Natsu położył mi ręce na ramionach i delikatnie pchnął mnie do przodu.
– To jest Lucy. -Kilku z nich bąknęło „cześć" i uśmiechnęło się do mnie. Nie wyglądali jak typowe mięśniaki. Większość piła drinki i rozmawiała o futbolu, a towarzyszące im dziewczyny radośnie dyskutowały o ubraniach.
– Och... – Natsu szarpnął mnie za rękę.
– Ci kolesie, którzy właśnie weszli... – Mówiąc to, wskazał dwóch mężczyzn. Jeden jest dosyć wysokim chłopcem, ma płomiennorude włosy i ciemne oczy, a drugi jest brunetem, który nosi na głowie coś na kształt pędu, poza tym ma ciemne oczy obaj wyglądali na około trzydzieści pięć lat.
– Pracują dla mnie. Albo raczej dla mojego taty. Zależy, jak na to spojrzeć. Gdybyś miała jakieś problemy, gdyby ktoś ci się naprzykrzał... Użyj gwizdka i biegnij prosto do nich.
– Tak, ale dlaczego ktoś miałby mi się naprzykrzać?
– O, świeży towar. – Za moimi plecami ktoś zachichotał.
– Muszę dodawać coś jeszcze? – Natsu jęknął.
– Poznaj Jet'a.
– Cześć, Jet – wymamrotałam z trudem, próbując uniknąć jego drapieżnego wzroku. Miał ciemnobrązowe oczy i rude włosy.
– Siemka. – Skinął głową.To był koniec naszej rozmowy. Natsu kolejno przedstawiał mnie znajomym, których kompletnie nie interesowało to, kim jestem. Byli mili, ale nic więcej. W końcu zaprowadził mnie do kuchni.
– Zrobimy ci drinka – oświadczył.
– Nigdy wcześniej nie piłam – uprzedziłam, unosząc ręce.
– Wiem – zaśmiał się. – I dlatego ty i ja mamy pewną misję. Pierwsza impreza w siedzibie bractwa, pierwszy drink, pierwszy wieczór w towarzystwie starszego...
– Wystarczy. – Pokręciłam głową, kiedy wyciągnął w moją stronę plastikowy kubek.
– Jeszcze nie. Jeśli wypijesz chociaż łyk, umrę jako szczęśliwy człowiek. – Jego usta się uśmiechały, ale oczy nie, gdy stał tak z kubkiem w dłoni.
– Presja rówieśników. Wiesz, że jesteś najgorszym opiekunem roku, jakiego miałam okazję poznać?-Wzruszył ramionami. Alkohol zachlupotał w kubku. Był ciemny i cuchnął jak zgniłe banany.
– Co to? – spytałam.
– Piwo. Jeden łyk. No już.-Zatkałam nos. Roześmiał się, ale nie dbałam o to. Napój smakował jak gorzkie banany i pleśń, i po jednym łyku miałam dość. Zaczęłam kasłać i oddałam mukubek.
– Widzisz? – Miał zaraźliwy uśmiech.
– Było aż tak źle?
– Było paskudne! – Pacnęłam go w ramię.
– Co ci mówiłem? Nie będziesz musiała używać gwizdka. Widzisz, potrafię dotrzymać słowa. – Roześmiał się i zatoczył. Zaklął pod nosem i chwycił się blatu.
– Wszystko w porządku? – Podbiegłam do niego. Odsunął się i zamrugał kilka razy.
– Tak, nic mi nie jest. Ja tylko... muszę wziąć coś od Droya. Zaraz wrócę, dobrze? Nie idź z nikim na górę i nie pij niczego, nawet wody.
– Tak jest. – Zasalutowałam, chcąc go rozśmieszyć. On jednak wyglądał, jakby miał zwymiotować, i powoli wyszedł z kuchni, zostawiając mnie samą. Kilka chwil później usłyszałam kobiecy głos.
– Ciekawe. Jesteś jego nowym celem?
– Celem? – Odwróciłam się. Dziewczyna była piękna. Jej nogi zdawały się nie mieć końca, miała obcisłą czarną sukienkę i białe włosy, krótkie włosy.
– Nie inaczej. – Sięgnęła po kubek z piwem i się napiła.
– Co roku wybiera sobie nową świeżynkę.
– Naprawdę? – Strach ścisnął mnie za żołądek.
– Cóż mogę powiedzieć? Łatwo się nudzi. Uwierz mi, do Bożego Narodzenia zapomni o tobie i znajdzie sobie inną. Niech no zgadnę, pochodzisz z małego miasteczka? Jesteś niewinna? Czyli wszystko, co kręci takiego wpływowego gościa jak Nat, ale nic, czym mógłby się zainteresować na dłużej, jeśli wiesz, co mam na myśli. Rozkochuje w sobie panienki, a później i tak imprezuje z tymi, którzy nie mają gdzieś jego i jego życia. Tak więc ciesz się nim, póki możesz. Ja tak zrobiłam.– Pociągnęła z kubka i wybuchła śmiechem, akurat gdy do kuchni wszedł Natsu. Mogłabym przysiąc, że się skrzywił, zobaczywszy ją.
– Co ty tu robisz, Lisanna?
– Zostałam zaproszona – odparła aksamitnym głosem.
– Powinieneś się cieszyć, że mnie widzisz. To oznacza dobrą prasę. Ty i ja, zupełnie jakby nic się nie stało.
– Ale się stało. – Natsu zacisnął dłonie w pięści.
– Kto tak twierdzi? – Odchyliła głowę i się roześmiała.
– Właśnie rozmawiałam z twoją małą przyjaciółeczką.
– A my właśnie wychodzimy. – Natsu wziął mnie za rękę i przyciągnął do siebie.
– Pamiętaj, co ci mówiłam. – Lisanna po raz ostatni obrzuciła mnie spojrzeniemi ostentacyjnie wyszła z kuchni. Odetchnęłam i pozwoliłam, by Natsu wyprowadził mnie z budynku. Dwaj mężczyźni, których pokazał mi wcześniej, szli kilkanaście metrów za nami, kiedy wracaliśmy tą samą uliczką, którą przyszliśmy do siedziby bractwa.
– Wiem, że mnie nie znasz. – Mówił, jakby ktoś wyssał z niego całą radość.
– Ale nie wierz w nic, co powie ci ta dziewczyna. To intrygantka. Ujmijmy to tak. Niepowinna zbliżać się do mnie na odległość piętnastu kilometrów, a co dopiero pięciu metrów.
– Studiuje tu?
– Nie – roześmiał się bez humoru. – Rok temu skończyła studia. Nasi rodzice się przyjaźnili.
– Przyjaźnili?
– Tak. – Pochylił głowę, zaklął pod nosem i zagryzł wargi. – Aż do ubiegłego roku. Nadal uważają, że to zrobiłem. Fakt, że Lisanna jest początkującą aktorką, nieułatwia sprawy. Przeszła samą siebie, kiedy próbowała wpakować mnie do więzienia za coś, czego nie zrobiłem.
– Przykro mi. – Serce mi się ścisnęło. Natsu westchnął.
– Niepotrzebnie. Co się stało, to się nie odstanie, prawda?
– Prawda – bąknęłam.
– Nie czuję się najlepiej. – Mówiąc to, potknął się.
– Chyba coś mnie bierze, więc odprowadzę cię grzecznie do pokoju i będę uciekał.
– Zaplanowałeś to wszystko, co? – drażniłam się z nim. Roześmiał się. Kiedy był szczęśliwy, jego twarz się rozświetlała. Wiedziałam, że to niedorzeczne, ale chciałam zrobić coś, żeby śmiał się jak najczęściej. Prawie go nie znałam, a to, czego zdążyłam się dowiedzieć, podpowiadało mi, że byłoby lepiej, gdybym trzymała się od niego z daleka.
– Lucy?
– Tak? – Kiedy weszliśmy do budynku, impreza trwała w najlepsze.
– Dziękuję.
– Za co? – Mój oddech przyspieszył, kiedy na krótką chwilę jego oczy zatrzymały się na moich ustach. Zaraz jednak odwrócił wzrok i spojrzał na drzwi windy.
– Za to, że mi uwierzyłaś.-Wzięłam go za rękę. Co ja wyprawiam? Zamknęłam jego palce w swoich.
– Będę ci wierzyć tak długo, jak długo nie zawiedziesz mojego zaufania. Tak postępują ludzie.
– Ufają ślepo nieznajomym? – Wydawał się nieobecny. Oczy miał szkliste i był przeraźliwie blady.
– Nie. – Wyszliśmy na korytarz i ruszyliśmy w stronę mojego pokoju.
– Znajdują przyjaciół i wierzą im, kiedy ci mówią prawdę.
– Lucy... – odparł schrypniętym głosem, opierając się o drzwi.
– Nie chcę być twoim przyjacielem.
– Och. – Żołądek podszedł mi do gardła, jakby właśnie oznajmił, że nienawidzi świąt Bożego Narodzenia i chce usunąć wszystkie romanse z mojego kindle'a.
– Chcę czegoś więcej – szepnął i tym razem poczułam na uchu ciepło jego warg.
– Myślę, że przy tobie będę zawsze chciał czegoś więcej. Ale... – westchnął i wyciągnął rękę.
– Chętnie zostanę twoim przyjacielem, jeśli oferta nadal jest aktualna.Drżącą ręką uścisnęłam jego dłoń. Jego uśmiech zdawał się rozjaśniać wszystko dookoła. Odegnał wspomnienia o tym, kim byłam kiedyś, i sprawił, że ogarnęło mnie znajome, upiorne przeczucie. Jakby kończył mi się czas albo jakby nadciągała ciemność. Próbowałam uwolnić rękę, ale trzymał ją mocno. Nienawidziłam tego uczucia, że tracę nad wszystkim kontrolę. Zwykle pomagałymi lekarstwa, ale w tamtej chwili miałam wrażenie, że jego oczy proszą mnie,żebym skoczyła razem z nim w ciemność, a ja nie byłam pewna, czy jestem na to gotowa.
– Wszystko będzie dobrze – szepnął. Wyciągnął kosmyk moich włosówi przyjrzał mu się z uwagą.
– Co masz na myśli?
– Pierwszy dzień zajęć. – Uśmiechnął się ze smutkiem.
– O czym innym mógłbym mówić.
– No wiesz... O życiu – za żartowałam, próbując zmusić go do tamtego uśmiechu.
– No tak. – Spoważniał i przełknął ślinę.
– Słodkich snów, Lucy. Śnij o mnie.
– I o twoim ośmiopaku? – rzuciłam. Odchylił głowę i się roześmiał.– Tego właśnie było mi trzeba. Dzięki, Przyjaciółko.
– Do usług... – Miałam ochotę go dotknąć. – Przyjacielu.
– Coś mi mówi, że będziesz najlepszą przyjaciółką, jaką miałem. – Nie ruszał się. Patrzył na mnie, a jego oczy rejestrowały każdy szczegół, jakby obawiał się, że zniknę.
– To chyba dobrze, prawda?
– Chciałbym to wiedzieć. – Wskazał ręką sufit.
– Mój pokój wzywa, podobnie jak trening o piątej rano. Dobranoc.

-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Macie i kolejny rozdział ^.^ mam nadzieję że się podoba. Zachęcam też do komentowania bo to strasznie motywuje do dalszego pisania xD

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Jun 20, 2018 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Utrata:Natsu x LucyWhere stories live. Discover now