4

114 18 2
                                    

Zbłaźnić się przed najprzystojniejszym facetem na świecie? Zrobione.

Lucy

– Gdzie byłaś? – Levy wydawała się oburzona moją nieobecnością. – Wszędzie cię szukam! Gray też nie mógł cię znaleźć!

– Gray? – Weszłam do pokoju.

– To jest Gray. – Levy wskazała na kanapę.

– Tak, to ja. – Chłopak z ciemnymi włosami, pomachał mi na powitanie. Miał tyle tatuaży na rękach, że patrząc na nie, myślałam, że dostanę oczopląsu.

– Cześć. – Ja również mu pomachałam. – Miło mi cię poznać. Nie rozumiem tylko, jak Gray mógł mnie szukać, skoro nawet nie wie, jak wyglądam.

– Facebook. – Levy wzruszyła ramionami. – Znalazłam twój profil, kliknęłam na zdjęcie, podstawiłam mu je pod nos i...

– Wrzasnęła – dokończył Gray. – Zaczęła krzyczeć. Twoja współlokatorka lubi chyba przesadzać. Ubzdurała sobie, że zostałaś porwana.

– Niewiele brakowało – mruknęłam.

– Co takiego? – pisnęła Levy.

– Brałaś coś? – Nachyliłam się, żeby spojrzeć jej w oczy.

– Piła kawę – wyjaśnił Gray. – W ilościach, które normalnego człowieka zwaliłyby z nóg.

– Kto chciał cię porwać? – Levy chwyciła mnie za ramiona.

– Ja – usłyszałam od strony drzwi. Jasna cholera, czy ten facet miał urządzenie szpiegujące?

Levy otworzyła usta. Wyglądała, jakby lada moment miała zemdleć. Nawet Gray wyglądał na zaskoczonego. No dobra, Natsu był przystojny, ale nie aż tak, żeby onieśmielać przedstawicieli obu płci.

Odwróciłam się.

– Czego chcesz?

– Drażliwa. Lubię takie. – Uśmiechnął się szelmowsko. – Zostawiłaś torebkę. – Mówiąc to, wręczył mi czarną torebkę Dooney and Burke. – Od razu mówię, że nie zaglądałem do środka.

Do głowy mi to nie przyszło. W torebce były tabletki. Gdyby je znalazł, pomyślałby, że jestem zdrowo stuknięta. No bo kto potrzebował prochów, żeby poradzić sobie z rzeczywistością? Ja. Wolałabym ich nie brać.

– Dzięki. – Próbowałam go zbyć. Zamiast tego rozejrzał się po pokoju. Jego oczy skupiały się na każdym szczególe, począwszy od koloru ścian, a skończywszy na dywanie. Dopiero po chwili wyszedł na korytarz.

– Ach! – Podniósł rękę. – Byłbym zapomniał.

Wyciągnął z kieszeni flamaster i złapał mnie za rękę, zanim zdążyłam ją cofnąć. Płynnym ruchem zapisał mi na dłoni swój numer telefonu i dmuchał na niego, dopóki tusz nie wysechł.

Jego oddech był niczym wiatr, który owionął mnie od stóp do głów. Miałam wrażenie, że się zachwiałam, ale nie byłam pewna, bo chyba na kilka sekund straciłam przytomność.

– Już. – Podniósł głowę i spojrzał mi w oczy. – Na wypadek, gdyby owieczka nie mogła znaleźć drogi do domu.

– Jakie to słodkie – skwitowałam.

– Dziękuję. – Puścił do mnie oko i wyszedł.

W pokoju zapadła cisza. Wzruszyłam ramionami i odwróciłam się w stronę Levy. Stała z otwartymi ustami, z których dobywał się cichy jęk. Czyżby miała udar?

Utrata:Natsu x LucyWhere stories live. Discover now