VII.

53 6 0
                                    

***perspektywa Bartka***
Po tym jak Mała wyszła na dwór z tym kolesiem poszliśmy do kuchni. Siedzieliśmy tam trochę i rozmawialiśmy aż w drzwiach pojawiły się przyjaciółki Maryśki.
- Hejka. Mamy do was proźbę. My musimy coś załatwić. Przekażcie Małej, że wyszłyśmy i napiszemy do niej jutro.
- Ok.- odpowiedziała Wiktoria.
- No to my lecimy. Cześć.
- Pa.
Dziewczyny wyszły a my siedzieliśmy tak jeszcze z 5 minut aż i moi znajomi musieli się też wyjść. Zostałem sam w domu, żeby mieć na oku tą dwujkę. Poszłem do salonu i pideszłem do okna. To co ram zobaczyłem zmroziło mi krew w żyłach. Ten idiota trzymał ja tak mocno za twarz, że z jej oczu poleciały łzy. W momencie gdy byłem w drzwiach ten szczyl uderzył ją. Ta ugieła się pid ciosem, odwrociła głowę w moja stronę i zemdlała. Wzrosło mi ciśnienie. Miałem chcęć zabić tego h* ja. Pobiegłem do niego i złapałem za koszulkę. Byłem wściekły.
- Co ty h* uju robisz? Damski bokser się znalazł. Spiepszaj stąd albo pogadamy inaczej.
- Co mi zrobisz? Chcesz się bić o takiego wieloryba?
- Co ty k* rwa powiedziałeś?
Nie wytrzymałem i przypiepszyłem mu. Z nosa poleciał mu strumień krwi. Gdy zobaczył jak go urzadziłem zamachnoł się i przywalił mi. Oddałem mu tak, że aż się zahwiał.
- Wypie*dalaj stąd.
- Jeszcze się policzymy.
Zebrał i wyszedł. Otarłem krew i podszedłem do tej małej kruszynki. Klęknołem przy niej i zaczołem ja cucić.
- Mała... Marysia... Skarbie...
Nie reagowała. Zaczołem ją delikatnie szturchać. I dopiero powoli zaczeła wracać.
- Mała...
- Cześć... Co ci się stało?
- Nic mi nie będzie. Jak ty się czujesz?
- Dobrze.
Mała chciała wstać ale jej próba skończyła się upadkiem.
- Ałaa mój tyłek.
Wstałem i wyciągnąłem do niej ręki by jej pomóc wstać.
- Choć pomogę Ci.
- Dzięki dam radę.
- Mhm...
Kolejna próba i znowu ląduje na tyłku.
- Ałaaa...
- Daj pomogę ci.
- Nie.
- Sama chciałaś.
Poszedłem do niej i wziołem ją na ręce.
- Puść mnie!
- Nie.
- Puszczaj!
- Nie.
Mała zaczęła się wiercić.
- Przestań do Cię upuszczę.
- Pfff.
Weszliśmy do salonu. Posadziłem ją na kanapie.
- Nie nawidzę Cię.
- I tak mnie kochasz.
- Co?
- Nic.
- O nie mój drogi slyszałam. Też Cię bardzo lubię.
- Ja ciebie bardziej kruszynko.
- Mogę Cię o coś poprosić?
- Tak.
- Przyniesiesz mi truskawki z zamrażalnika.
- Ej nie dam ci jeść mrożonki. Mogę ci coś zrobić do jedzenia.
- Idioto chcę przyłożyć sobie i tobie.
- Aaa...ok.
Poszedłem po "okład" i wrociłem. Usiadłem obok niej.
- Proszę.
- Dziękuję.
Mała przylożyła sobie jedną paczkę. A mi wcisneła drugą. Siedzieliśmy tak troszkę. Aż przerwała ciszę.
- Bardzo Cię boli?
- Nie wogóle mnie nie boli.
- A tak serio?
- Troszkę.
- Przepraszam.- spuściła głowę.
- Ej Mała to nie twoja wina.
- Moja.
- Nie. To ja mu przypie* szyłem i nie powiem było mi to potrzebne. Haha.
- Dziękuję.
Mała przysuneła się do mnie i dała mi buziaka. Nie powiem było to miłe.
- Za co to?
- Za to co dla mnie zrobiłeś.
- Nie masz za co dziękować ale buziak był słodki.
- A weź. Hihi. Oglądamy coś?
- A co?
- Jakiś film?
- Jaki?
- Wybież coś a ja pujdę po przekąski i napoje i dziewczyny.
- Nie na ich.
- Jak to?
- Musiały coś załatwić.
- Aha. A moja familja?
- Poszli do kina.
- Co za chamy i nas nie wzieli za sobą.- powiedziała bardzo poważnie.
- No widzisz.
- No ale nasz seans będzie lepszy.
- Oczywiście. Hihi.
- Dobra idę po przekaski i jakieś picie.
- Ok ja poszukam jakiegoś filmu.
- Spox.
Mała poszła po jakieś żarełko a ja wybrałem idealny film...romans. Przecież każda dziewczyna lubi takie smenty. Płyta wylądowała w odtwarzaczu a ja wygodnie się rozsiadłem...
*** perspektywa Małej***
Poszłam do kuchni po jakieś jedzenie. W mojej głowie było jedno. Moze ten Bartek nie jest aż takim idiotą? Cóż przekonamy się. Może się dogadamy ale to tylko może. Biorę wszystko i kieruje się spowrotem do salonu. Mam nadzieję, że nie wybrał jakiegoś romansu...

Dwie twarzeWhere stories live. Discover now