Rebel Watchman ~ Rozdział 3

47 10 0
                                    


Młody łowca wstrzymał oddech na dłuższą chwilę, szczerze rozkoszując się przy tym resztami czasu spędzonego w karnej kozie. Na szczęście i tym razem udało mu się wyjść z niej cało. Zważając na fakt napalonej wuefistki z pseudo kocim spojrzeniem, nie było to wcale takie łatwe, jak mogłoby się wydawać...

Gdy tylko zadzwonił pierwszy dzwonek, ten wyrwał się z pod opieki kobiety i wybiegł wprost na nieduży hol. W jednej chwili jego serce znacznie przyspieszyło, a oddech stał się niemal niewyczuwalny. W żyłach Winchester'a szybko pojawił się zastrzyk adrenaliny, której nigdy mu nie brakowało. Jednak tym razem było to coś dla niego o wiele ważniejszego, niż tylko przelotne odczucie.

Na końcu łącznika, zebrała się spora grupka „dzieciaków" z wcześniejszych klas. Wszyscy byli mocno ożywieni i podekscytowani zaistniałą sytuacją, za wszelką cenę próbując dostać się jak najbliżej centrum, gdzie działo się coś niedobrego. Dean nie tracąc ani chwili, podbiegł bliżej koła, pragnąc się czegoś dowiedzieć. Jednakże to co tam ujrzał, mocno nim wstrząsnęło.

Na samym środku wytoczonego przez uczniów koła, doszło do nie małej bójki. Może i nie byłoby w tym nic nazbyt dla łowcy dziwnego, gdyby nie fakt że ofiarą nieporozumienia padł nikt inny, jak tajemniczy chłopak który dołączył do jego klasy...

Kujonowaty leżał gdzieś z boku, zakrywając twarz rękoma. W ten sposób pragnął uchronić się przed kolejnym ciosem ze strony jakiegoś rozwścieczonego drybla, który od dłuższego już momentu, go nokautował. Widząc przebieg owej sytuacji, Dean nie był w stanie myśleć racjonalnie. Nie, gdy ofiarą padł jego nowy przyjaciel.

Nie hamując ani trochę przypływu swojej furii, prędko odgarnął od siebie grupę zafascynowanych matołów. Gdy wpadł na sam środek zbiorowiska, dookoła rozległy się jeszcze gorętsze okrzyki zadowolenia. Ciemnowłosy wiedział, że co prędzej musi coś z tym zrobić, dlatego bez słowa podszedł bliżej oprawcy chłopaka. Zgrabnym ruchem odrzucił od siebie styraną torbę z książkami i podwinął rękawy bluzy, którą miał na sobie tego dnia.

Korzystając ze swoich umiejętności w walce, cisnął mocno pięścią w twarz przeciwnika. Odwracając tym jego uwagę, wykonał kilka szybkich kopnięć z kolanka w brzuch chłopaka. Widząc, że tyle wystarczyło by dać mu solidną nauczkę, przyszpilił go mocno do ściany i pewnie zacisnął dłoń na jego szyi. Kiedy tamten opadł wycieńczony na ziemie, posłał mordercze spojrzenie całej reszcie dzieciaków. Nie minęła minuta, a cały hol opustoszał, pozostawiając ich zupełnie samych.

Przerażony Winchester, podbiegł do leżącego pod ścianą chłopaka. Ten nie wyglądał dobrze, miał poważnie rozcięty łuk brwiowy i kawałek policzka, który usłany był ciemnym posoczem.

- Castiel? Jak się czujesz?! – wrzasnął przestraszony, klęcząc u jego boku uniósł lekko jego podbródek ku górze, w celu przyjrzenia się ranie. – Co tu robiłeś?

- Dziękuje Dean... Bywało lepiej. J-ja czekałem na ciebie... - wyjąknął przestraszony, wpatrując się uważnie w głębie jego szmaragdowego spojrzenia.

- Czekałeś na mnie? Po co? – zapytał po chwili, przekrzywiając głowę na jedną stronę. W międzyczasie poczuł, jak na jego policzkach pojawia się nieznośny rumieniec.

- Pomyślałem, że... Może moglibyśmy porozmawiać. – wytłumaczył się niepewnie.

Cała sytuacja pozostawiła łowcy, wiele do myślenia. Wiedział już, że straszny stan chłopaka był jego winą. Teraz jednak, mógł się tylko pocieszać faktem, że gdyby nie on, Castiel na pewno trafiłby do szpitala w jeszcze gorszym stanie, a jego oprawca bezkarnie chodziłby dalej po korytarzach szkoły.

- Jeśli nie chcesz, zrozumiem. – przerwał mu zamyślenie, próbując wstać o własnych siłach. Dean szybko zerwał się na równe nogi i nieco mu pomógł.

- W sumie to... I tak nie miałem nic do roboty tego wieczoru. – skłamał specjalnie. – Ale najpierw zaprowadzę cię do pielęgniarki, może ona opatrzy twoje rany... - zatroszczył się, a chwilę później zgodnie z jego słowami, ruszyli przed siebie.

* * *



Rebel WatchmanWhere stories live. Discover now