w deszczu nie widać łez. L.D.

15

Wstałem o 4:29,

Podszedłem do szafy wyciągnąłem ciuchy i poszedłem pod prysznic umyłem się moim ulubionym żelem Nivea i wytarłem ciało ręcznikiem. Założyłem ciuchy i wyszedłem z toalety.

Ruszyłem do kuchni nic chciałem jesc po prostu miałem ochotę wyjść. Napisałem kartkę:

"Mamo, jeśli wstaniesz a mnie nie będzie to znaczy że wyszedłem się przejść mam telefon jak coś będziesz chciała to dzwon. Papa 

                                          Kocham Cię. Leo."

Przystąpiłem na magnez na lodówce i założyłem swoje buty.

Złapałem za bluzę i wyszedłem zakluczając dom.

Spojrzałem na godzinę 05:18. Szybko się uwinąłem. Zalozyłem słuchawki i szedłem zapatrzony przed siebie.

Wszedłem na małą łąkę. Tam mam swoje miejsce nie ma tam druszki nie chce by ktoś tam się dostał.

Są chmury czyli może padać.

Doszedłem na miejsce trawa i drzewa  kocham  zapach trawy. Usiadłem przy drzewie i zamknąłem oczy. Drzewo było jedno, było... łyse.. chyba mogę je tak nazwać prawda? Bez liści, gałęzie połamane
Kora pnia jest podrapana.

Patrzę na niebo Sa chmury i to nawet duzo chmur. Zaraz będzie ulewa mogę się o to zalozy...

Pik! pik!

Powiadomienie, telefon zaczął mi wibrowac. Nie chciało mi się patrzeć kto to więc odłożyłem go obok.

Powoli zaczęło kropić. Wziąłem telefon i schowałem do kieszeni, zsunąłem się na pozycje pół leżącą, pół siedzącą i patrzyłem w lasek. Nie ważne jaka była pogoda, byłem już powoli zmokniety Ale nie miałem zamiaru nigdzie iść. Tu bylo dobrze. Ziegnąłem po wibrujavy telefon.

5 połączeń nie odebranych.
Mama.

Oddzwoniłem do niej i czekałem.na odpowiedź.

-halo?! Synku! Gdzie jesteś?!

-ja? W parku.

-a czemu tam o tej godzinie?!

-ponieważ... musiealem się przejść i deszcz zaczął padać

-wracaj do domu zaraz ma być wielka burza.

-zaraz będę.

-szybko.

Wstałem i zacząłem maszerowac w strone domu. Usłyszałem wołanie. Odwrocilem się i zobaczyłem Rosie nic chciałem Na nią czekać więc poszedłem dalej zakrywajac kapturem głowę.