prolog.

799 35 19
                                    

Ważna notatka pod rozdziałem!!!

Leo prov

Dzisiaj kolejny dzień w tej cholernej szkole. Zawitała wiosna, więc nic nowego, że u nas codzień pada. Chociaż, lubię tę porę roku, lubie sobie chodzić w deszczu, nie widać spływających słonych łez po policzkach. Wszyscy chodzą z głową w dół unikając deszczu lub zakrywając się parasolką, nie patrzą na innych ludzi, nie widzą czy ktoś jest rozbity emocjonalnie.

Jak codziennie rano ide do łazienki i robie poranną rutyne. Już po umyciu się i ubraniu, poszedłem do kuchni gdzie czekała moja mama ze śniadaniem.

I tak go nie zjem.

Usiadłem i wziąłem widelec do ręki zacząłem grzebać w jedzeniu, gdy moja mama wyszła z kuchni rzucając "smacznego" wstałem i wyrzuciłem jedzenie do śmietnika urwałem parę listków ręcznika papierowego i zakryłem jajecznicę leżąca w worku. Odłożyłem naczynie do zmywarki i zabrałem plecak po czym wyszedłem do szkoły.

Szedłem z słuchawkami w uszach słuchając Bring Me The Horizon- Throne ze spuszczoną, głową gdy znalazłem sie na obszarze budynku szkoły zobaczyłem tą całą paczke: Rick, Brayan, Lukas, Michael i Samanta.

-Ej lwie?-krzyknął Rick, największy tyran w szkole.

To ich standardowa ksywka, nienawidzę jej, oni dobrze o tym wiedząc, robią mi tym na złość.

-co nic nie powiesz?-zdjął mi kaptur z głowy.-oooł leoś ma niebieskie włosy..-zaczął mnie ciągnąć za końcówki mojej czupryny, fakt od wczoraj są niebieskie pomyliłem szampon mamy z farbą. Zaczęli mnie popychać od jednego do drugiego i się śmiać, jestem do tego przyzwyczajony. Stać go na więcej...

-a może... masz kase mi pożyczyć?

-nie mam.-odpowiedziałem szybko, próbując niezauważalnie założyć spowrotem kaptur.

-napewno?

-tak

-jutro masz mi przynieść, rozumiesz?- warknął szorstko i zaciągnął mnie za kaptur za szkołe, wiedziałem co to będzie nie bez powodu idą tam gdzie nikogo nigdy nie ma. Gdy dotarliśmy zaczęli okładać mnie pięściami, leżąc na podłodze i zakrywając głowę rękoma myślałem tylko kiedy to się skończy, kiedy w końcu dadzą mi spokój, wyciągają ode mnie każdy grosz, biją za nic i wyśmiewają, od pierwszego dnia szkoły.

Gdy juz przestali, uniosłem delikatnie głowę, chłopaki szli w stronę tylniego  wejścia do szkoły i zbijali sobie piątkę śmiejąc się. Zobaczyłem Samante odwróconą tyłem do nas i zatkała sobie palczmi uszy.

Gdy wstałem i itrzepalem ciuchy na tyle ile się dało, poszedłem szybko do toalety, miałem rozwaloną warge i łuk brwiowy podbite oko i chyba wybity palec.

Tak nie pójdę na lekcje, wróciłem do domu. Opatrzyłem rany i poszedłem do pokoju. Na szczęście mamy nie było ciężko pracowała żebyśmy mieli "lepsze życie".

Położyłem sie na łóżku i patrzyłem w sufit myślałem skąd mam wziąć pieniądze dla Ricka, przecież jeśli nie przyniosę on mnie zabije. W końcu po 30 minutach wymyślania sięgnąłem po kartke długopis i zacząłem pisać w moim notesiku.

*Why do you trip at the colour of my skin?
And whether i'm fat or whether i'm thin
You call me a loser, you call me a fool
I ain't got a choice i gotta to go to school
I wish i had an angel to stick by my side
I'm shaking with fear, i'm so scard inside
Doesn't really matter if i ain't got a looks
Why do you always hurt me and destroy my BOOKS?/

w deszczu nie widać łez. L.D. Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz