Rozdział 7

199 36 22
                                    

Jęknęłam przeciągle, wyciągając swoje ciało wzdłuż łóżka, czego od razu pożałowałam. Obolałe mięśnie i siniaki, które wczoraj zarobiłam na treningu z Lisą, boleśnie dały o sobie znać, przez co błyskawicznie zaprzestałam wykonywać jakiekolwiek ruchy. Myślałam, że da mi jakieś fory, ponieważ jak wiadomo, dopiero zaczynałam żyć w tym świecie. Niestety, szybko przekonałam się, że nie mam na co liczyć i kulejąc doszłam do wanny. Odruchowo przypomniałam sobie szczypanie zadrapań, którym nie dałam szansy się zasklepić, przed spotkaniem z gorącą wodą. Skrzywiłam się i obracając na prawy bok zaczęłam rozmyślać nad tym, jak zemścić się nad rudowłosą dziewczyną.

- Tali! Rusz tą swoją leniwą dupę i otwórz drzwi! - Z mojego osobistego świata wyrwał mnie głos postaci, którą jeszcze chwilę wcześniej tam mordowałam. Przez chwilę wahałam się czy w ogóle wstawać. Wszystko mnie bolało, siniaki nadal nie chciały zniknąć, ja sama byłam zmęczona, śpiąca i zirytowana. Ostatecznie jednak odchyliłam rąbek puszystego koca, pod którym skrywałam swoje ciało i powoli zwlokłam się z materaca. Nie zdążyłam dobrze otworzyć drzwi, a rudowłosa już wparowała do pomieszczenia, przy okazji posyłając mnie na ścianę.

- Ała? - "Spytałam", chcąc zwrócić uwagę na jej czyn. Ta odwróciła się i spojrzała na mnie tak, jakby dopiero teraz zrozumiała, że tu jestem. Westchnęłam i pokręciłam głową z dezaprobatą, nie będąc w nastroju, by prawić jej nauki na temat dobrego wychowania, po czym zamknęłam drzwi.

- Sorki za wtargnięcie i w ogóle, ale jestem strasznie podekscytowana. Mój brat będzie tu za godzinę... może dwie, a jak widzę, ty jesteś... - Zeskanowała mnie krytycznym wzrokiem i pokazała na mnie wymownie palcem. Podążyłam w jej ślady i spojrzałam w dół. Różowe, długie spodnie od piżamy, ledwo trzymały się na moich biodrach, a nieco jaśniejsza bluzeczka na ramiączka, odkrywała ramiona, które gdzie, nie gdzie miały żółte i lekko brązowe siniaki, które przez noc i tak w większości zniknęły. Ponadto, materiał kleił się do mojego spoconego ciała, a ja od razu zakodowałam sobie w głowie zmianę pościeli. - Poza tym... zdajesz sobie sprawę z tego, że nawet twój pot nie ma zapachu? Jesteś kompletnie pozbawiona woni. - Wzruszyłam ramionami na jej słowa.

- Przynajmniej nie śmierdzę... - mruknęłam - Co ty tak w ogóle robisz? - Lisa nawet nie przejęła się moim pytaniem i doskakując do szafy, otworzyła ją zamaszystym ruchem. Skanowała wzrokiem moje ubrania, podczas gdy ja robiłam to samo, ale w stosunku do niej.

- O! Ta będzie idealna. - stwierdziła, ściągając z wieszaka czarną bluzkę na cienkie ramiączka, która, o ile dobrze kojarzę, jest obcisła w biuście, natomiast dalej luźno opada na brzuch. Już miałam zaprotestować, ale ciemny materiał lądujący na mojej twarzy skutecznie mi to uniemożliwił. Westchnęłam, dając upust emocjom w tym jednym, głębokim i przeciągłym wydechu.

Po chwili, w ślad za bluzką, podążył biały sweter do połowy uda z długim rękawem i paskiem, a także czarne rurki. Tym razem jednak refleks dał o sobie znać i bez trudu złapałam je, nim się ze mną zderzyły. Mimo to, nie zdążyłam nawet zarejestrować, jak drzwi łazienki zamknęły się za mną z hukiem, zaraz po tym, jak dziewczyna mnie do niej wepchnęła, pozostając po drugiej stronie. Całą tę sytuację, skomentowałam cichym westchnieniem... jeszcze nie jestem na tyle rozbudzona, by się wykłócać.

Po kilku minutach wyszłam z łazienki wyzyskowana, umalowana i czego jezcze życzył sobie mój rudy prześladowca. Ignorując Lisę, która jak gdyby nigdy nic stała oparta o parapet, robiąc coś w telefonie, dopadłam do łóżka i poprawiłam pościel.

- Guzdrzesz się, jak mucha w smole. - powiedziała z przekąsem, na co ja wywróciłam oczami. Odnoszę wrażenie, że rudowłosa albo dostała comiesięczny prezent od matki natury, albo przyjazd jej brata tak na nią działa.

EclipseKde žijí příběhy. Začni objevovat