Rozdział 2

322 45 32
                                    

   Mała wilczyca czekała cierpliwie w wydrążonym pniu. Strach zmieszał się z nudą, aż w końcu to drugie uczycie wygrało i powoli wyszła z kryjówki. Rozejrzała się i chwilę nasłuchiwała, jednak w pobliżu nie było nic co wydawało się dla niej zagrożeniem. Jej mama nie wróciła, ani nie wyczuwała nikogo ze stada. Doskonale wiedziała, że się zgubiła. Może i była na granicy, jednak nie na tyle blisko, by wyczuć, w którą stronę ma się skierować. Z gardła pięciolatki wyrwał się cichy skowyt. Nie mając innego wyboru ruszyła przed siebie w gąszcz.

Wilczyca szła już dłuższy czas. Słońce już zaszło i gdyby nie fakt, że miała w miarę dobrze wyostrzony wzrok, to co chwila przewracałaby się o wystające korzenie i gałęzie leżące na leśnej ściółce. Nagle gdzieś nie daleko rozległo się wycie, przez co sierść na karku dziewczynki stanęła dęba, podobnie jak ona. Pięciolatka postanowiła przyjąć ludzką formę, bo mimo, że nie zbyt wiele potrafiłaby zdziałać, to z pewnością była w niej szybsza i mogła się prędzej skryć, bądź ostatecznie wdrapać na jakieś drzewo.

Ponowne wycie przestraszyło ją nie na żarty i dziewczynka zerwała się do biegu. Narzuciła szaleńcze, jak na nią tempo potykając się co jakiś czas. Gdzieś niedaleko wyczuła wilka i pomimo faktu, że nadal ukrywała swój zapach to nadal uciekała. Adrenalina płynąca w jej małym, wątłym ciele i strach nie pozwalał jej odetchnąć. Zauważyła przed sobą rów, więc jednym susem przeskoczyła na jego drugą stronę chwiejąc się przy lądowaniu. Odwróciła się, a jej oczom ukazał się widok żółtych tęczówek, które zniknęły gdy pojawiło się większe światło. Dopiero wtedy dotarło do niej, że znajduje się na ulicy i świecą na nią światła reflektorów samochodu, który jedzie prosto na nią...

- Aaaa! - Z mojego gardła wyrwał się piskliwy krzyk, gdy przebudziłam się ze snu. Momentalnie podniosłam się do siadu i przyłożyłam drżące dłonie do galopującego serca. Nie zdążyłam zarejestrować kiedy do mojego pokoju wbiegła mama siadając obok mnie i przytulając do swojego ciała.

- Spokojnie mała, jestem obok. Kocham cię. - Do moich uszu dotarł jej uspokajający szept. Głaskała moje ciemno kasztanowe włosy, podczas gdy ja starałam się opanować oddech. Objęłam ramionami kobietę i zaciągnęłam się jej upajającym zapachem. Od kiedy pamiętam uwielbiałam jej woń, ona cała była moją oazą.

- Śnił mi się moment, gdy mnie znalazłaś. - Wyszeptałam odrywając się nieznacznie od jej ciała, od wspomnianego momentu minęło około dwunastu lat. Ani ja, ani matka nie wiedziałyśmy ile dokładnie miałam wtedy lat...ja zapomniałam, prawdopodobnie ze strachu, a ona po prostu nie wiedziała. Ostatecznie przyjęło się, że cztery, więc gdyby iść tym śladem, dziś mam szesnaście. Chwilę po wypowiedzeniu słów poczułam ciepłe usta mamy na czole. Przymknęłam oczy oddając się przyjemności jaką dawała mi jej bliskość.

- Talia, nie liczy się to, czy jesteś moją prawdziwą córką, czy adoptowaną, a sam fakt, że nią jesteś. Mój mały skarb. - Zapewniła mnie z uśmiechem. Ta kobieta mnie wychowała i zawdzięczam jej swoje życie. Nie jestem w stanie pomyśleć, co by się ze mną stało, gdyby tamtej nocy nie zatrzymała się i nie zabrała mnie ze sobą.

- I nawet fakt, że jestem wilkołakiem tego nie zmienia. - Mruknęłam patrząc jak moja mama wstaje, by wziąć naszykowane przeze mnie ubrania. To naprawdę niesamowite, że nawet gdy dowiedziała się czym jestem i tak mnie nie porzuciła. Inni ludzie pewnie by się przerazili i jak najszybciej pozbyli takiego dziwadła, ale ona ma za dobre serce. Za każdym razem gdy nawiedzają mnie koszmary ona jest przy mnie...mimo, że wiele to dla mnie znaczy, to troska i smutek w jej oczach sprawia, że czuję się winna.

- Nawet gdybyś była trollem, to i tak nic by to nie zmieniło. Poza tym z miłości do ciebie sama się wplątałam w ten wasz świat. - Odparła kobieta wciskając w moje dłonie złożone ubrania. Westchnęłam rozbawiona i wywróciłam oczami słysząc jej komentarz.

EclipseOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz