VII "Czas"

1.1K 94 102
                                    

Sans

- Że co?! Jak to jej nie ma?! - Odsunąłem krzesło od stołu i wstałem, wrzeszcząc na całą kuchnie.

Miałem zamiar skonsumować w spokoju swój posiłek, lecz pewien gość pokrzyżował mi plany.

- Um... ja... Wstałem nie dawno i napotkałem Papyrusa w twoim pokoju. Zamiatał kurze i to obok łóżka, na którym spała dziewczyna.

Przypatrzyłem się temu miejscu i stwierdziłem, że ewidentnie czegoś brakowało.

Szybko się podniosłem, pytając "Gdzie jest Frisk?". On zaś odpowiedział, że jej nie widział od wczoraj.

Postanowiłem, że ci to powiem, bo możliwe, że dorwał ją ten... - Wzdrygnął się na dźwięk huknięcia, czym przerwałem mu jego wypowiedź. Uderzyłem w blat najmocniej jak umiałem. Cały drżałem ze złości.

Jak mogłem być tak niekompetentny i nie dopilnowałem jednego dzieciaka?

Byłem tak wściekły na siebie... nie wiedziałem co mam już o sobie myśleć.

- Em, Sans? Wszystko w porządku? - Spytał Honey, kładąc mi rękę na ramieniu. Popatrzyłem na niego i westchnąłem.

- Nie mam pojęcia gdzie ona może teraz być. To wszystko przeze mnie. - Oparłem głowę na swojej dłoni i pomyślałem.

Gdzie mogła pójść. Gdzie była teraz. Czy była bezpieczna.

Wszystkie te myśli tak strasznie mnie męczyły.

- Spokojnie. Jestem pewny, że ją znajdziemy. - Uśmiechnął się do mnie, a ja przez chwilę pomyślałem optymistycznie.

Nawet podniósł mnie na duchu, heh bracia to zawsze wiedzą jak poprawić humor.

- Nie mogę być w twoim wszechświecie w nieskończoność, wiesz... też mam swojego Sansa i swoje sprawy na głowie, dlatego skończ męczyć te biedne spaghetti i chodźmy ją znaleźć. - Kiwnąłem głową, odchodząc od stołu i zmierzając z Papkiem w stronę drzwi wyjściowych.

Miałem nadzieję, że nie była w rękach tamtego gnoja.

Nie wiedziałem czego od niej chce, ale nie zanosiło się na nic dobrego.

Byłem gotów na najgorsze.

Przeszukaliśmy Snowdin, wodospady i inne miejsca, ale nie mogliśmy trafić na żaden trop. W dodatku nikt z mieszkańców jej nie widział.

- No dobra, co robimy? Nigdzie jej nie widać. - Spojrzałem na niego i nic nie mówiąc, rozejrzałem dookoła. Wtem przyszedł mi do głowy pewien pomysł.

- Przeszukajmy las.

- Czytasz mi w myślach, koleś. - Wymieniliśmy się ze sobą wzrokiem, chichocząc

Przeteleportowaliśmy się do wspomnianego miejsca.

Faktycznie posiadał te same zdolności co ja.

To było trochę dziwne, na początku... to tak jakbym rozmawiał ze swoim klonem, ale z innego wymiaru.

Odetchnąłem głęboko i wytężyłem wszystkie zmysły.

Znalezienie dzieciaka było jak szukanie igły w stogu siania.

Albo i nie?

Postawiłem kilka kroków w przód.

Skierowałem wzrok na dół, a przede mną leżał błękitny, wełniany szalik.

Frisk zawsze go nosiła, gdy było strasznie zimno.

- Ta część lasu jest najgłebsza i wątpię, aby trafiła tu sama. - Pokazałem rzecz, Honey'owi.

Undertale: Lost Control ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz