VI "Koniec kłamstw"

1.1K 101 11
                                    

Frisk

Zabrakło mi tchu w piersi. Z impetem oderwałam się od ziemi, zwiększając dystans pomiędzy nami.
- Och.. chyba już nie ma sensu tego dalej ciągnąć, czyż nie? - Spytał ironicznie, a ja ledwo zdołałam otworzyć usta, by wydać z siebie pisk, gdy szkielet pojawił się za moimi plecami.
Był tak szybki, że w mgnieniu oka uderzył mnie w tył głowy, a moje ciało osunęło się bezwładnie na ziemię.
~~~
Jedyne co towarzyszyło mi po obudzeniu się, to ogromny ból.
Pomasowałam obolałe miejsce czubkami palców i skierowałam wzrok w górę.
Znajdowałam się w zamkniętej przestrzeni. Ściany były z twardej gleby. Miejscami widoczna była ruda kamienia.
W powietrzu czuć było wilgoć i dało się słyszeć w oddali kapanie wody.
Domyśliłam się, że przebywałam w jaskini.
Ledwo mogłam cokolwiek dostrzec. Starałam się, lecz było tak ciemno i jeszcze grunt pode mną był taki zimny.
Położyłam obie dłonie na barkach, trzęsąc się z zimna.
Wkrótce usłyszałam nasilające się odgłosy kroków.
Wzrok wbiłam w jedyny korytarz przede mną i prawdopodobnie jedyna droga ucieczki.
Po chwili ujrzałam dobrze mi już znaną twarz.
Przełknęłam głośno ślinę, kiedy na facjacie szkieleta zagościł szyderczy uśmiech.
- Musimy poczekać na jedną osobę, więc siedź grzecznie przez te minutę i nic nie kombinuj, dobrze? - Rzucił mi wrogie spojrzenie i oparł sie plecami o ścianę groty.
- Co chcesz mi zrobić?! - Wydarłam się, a echo rozniosiło mój wrzask.
Pomyślałam, że może dałabym radę dotrzeć na koniec tej jaskini i wtedy... ktoś... zdołałby mnie usłyszeć.
Lecz nie mogłam bez powodu się wydrzeć, ponieważ Dust zamknąłby mi buzie.
- Ja? Ja cię tylko dostarczam, koleżanko. Sama posłuchałaś głosu sumienia. - Puścił do mnie oczko, a ja warknęłam ze złości.
- Hej, jedyną osobą, którą możesz za to obwiniać, jesteś właśnie ty. - Odparł, krzyżując ręcę na piersi.
On miał rację. To wszystko była moja wina i to ja to spowodowałam.
Śmierć mamy.
Śmierć Undyne, a teraz prawdopodobnie także swoją śmierć, co równa się śmierci wszystkich mieszkańców i... nawet... Sansa.
W tamtym momencie zaczęły mi niekontrolowanie lecieć łzy.
Jak mogłam być tak głupia i naiwna oraz obwiniać go o coś takiego jak morderstwo? Przecież on nigdy by czegoś takiego nie zrobił.
Już prędzej ja bym się tego dopuściła, lecz nie on.
Było mi tak smutno. Miałam olbrzymie wyrzuty sumienia.
Przygryzłam wargę, żeby opanować emocje, gdy do pomieszczenia weszła niska postać.
Była tych samych rozmiarów co ja i... była to...
- Witaj, Frisk. - Kompletnie odjęło mi mowę.
To nie mogła być...!? Jakim cudem ona żyje?
- C-Chara...? J-jak to możliwe? - Serce zaczęło mi szybciej bić, pot spływał po moim czole i lekko zakręciło mi się w głowie.
- Nie mówiłam ci, że mi za to zapłacisz? Pamiętasz ostatni reset? Wtedy, gdy tak bezczelnie mnie pokonałaś i żyłaś sobie szczęśliwie z Sansem? Ha! Te czasy dobiegły końca! Teraz to ja przejmuję pałeczkę. - Przeszły mnie ciarki i nie byłam w stanie nic jej odpowiedzieć. Tylko słuchałam.
- Ojejku, czyżby ktoś się wystraszył? I co teraz zrobisz, biedna, mała Frisk? - Zaśmiała się szyderczo, a ja zatkałam sobie uszy rękoma. Nie chciałam słyszeć tego w kółko prześladującego mnie w koszmarach dźwięku.
- P-Proszę... nie krzywdź go! - Spojrzałam jej prosto w oczy i po chwili tego pożałowałam.
Dziewczyna podeszła do mnie i złapała za mój podbródek, nie pozwalając mi odwrócić od niej wzroku.
- Och, kochana. Tak troszczysz się o tego klauna? Nie martw się, na razie nie jestem w stanie. Mogę przybrać tę formę, widoczną dla waszych oczu, tylko przez jakiś czas. Lecz to się za moment zmieni! - Odsunęła się, unosząc ręcę do góry. Brakowało tylko piorunów w tle, wtedy atmosfera byłaby niczym z horroru.
- Nie boję się ciebie! - Pokazałam jej język i szybko wstałam.
- Tak czy siak nie jesteś w stanie mi przeszkodzić. - Pstryknęła palcami, a jej pomocnik pojawił się tuż obok mnie.
Poczułam się nieswojo, ale nie wiedziałam gdzie mógł zaatakować.
Z ziemi wysunęły się dwie kości, które ledwo ominęłam. Zaplątałam się we własnych nogach i upadłam na bok.
Nie zdążyłam się podnieść, gdyż jedna z kości wbiła się tuż obok moich pleców, zachaczając o mój sweterek. Kolejna uniemożliwiła mi jakikolwiek ruch.
Szarpałam z całych sił, lecz ta ani drgnęła.
Spojrzałam na wroga z przerażeniem w oczach.
- Teraz się nie ruszy. - Potwierdził Dust, odsuwając się.
Gdy Chara zaczęła się do mnie zbliżać, spojrzałam jej w oczy. Wydawało mi się, że jej wzrok mógłby przeszyć mnie na wylot.
Wtem wysunęła rękę w moim kierunku, a z mojej klatki piersiowej wyleciała dusza, którą widziałam przez ułamek sekundy.
Następnie pękła na pół.
Jedną z części dziewczyna zacisnęła w pięści i pochłonęła.
Nagle zrobiło mi się tak okropnie słabo. Pojawiły mi się mroczki przed oczami, a szyderczy śmiech nastolatki stał się echem, które z każdym mym tchem, zdawało się być coraz bardziej odległe.
Poczułam jak dotykam zimnej powierzchni, a moje serce przestaje bić.

C.D.N

Wybaczcie, że tak długo. Kompletny brak weny mi dolega :/

Undertale: Lost Control ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz