- Co to ma znaczyć?! Proszę stąd schodzić! – oburzyła się jakaś kobieta i przegoniła nas.

Szybko zbiegłam ze sceny, by wszyscy przestali się patrzeć i zajęłam pierwsze wolne miejsce, a obok mnie śmiejący się Brandon.

- Zakładam, że to nie było jedyne wejście.

- Nie, ale tędy było ciekawiej – przytaknął. – Tym głównie posługują się aktorzy i ci inni. Główne wejście jest tam. – Wskazał na ścianę z tyłu. – Dostaniesz się tu windą.

- Zapamiętam.

- Proszę o uwagę! – odezwała się kobieta, która nas wcześniej skarciła. Jej głos niósł się po całej sali, dzięki mikrofonowi. – Jeśli wszyscy są obecni, to zaczynamy. Nazywam się Simona Lewis i jestem koordynatorką waszego projektu. Ze wszystkimi pytaniami możecie udać się do mnie lub do waszych opiekunów. Wiecie już na czym polega wasze zadanie, a teraz dowiecie się reszty. – Zerknęła na plik kartek, które trzymała w ręce i kontynuowała. – Studenci z kierunku edukacji plastycznej zostaną podzieleni na grupy. Pierwsza zajmie się kostiumami. Zrobicie nowe, ale możecie wzorować się na tych, które posiadamy w schowku. Druga musi zająć się atrybutami aktorów, a trzecia scenografią. Podzielimy was alfabetycznie. Na tablicy ogłoszeń zostanie jutro wywieszona lista z podziałem. Studenci z kierunku edukacji muzycznej, wy musicie zająć się oprawą muzyczną. Pomoże wam w tym pan Philips, którego już znacie z zajęć. I aktorzy. – Tutaj się uśmiechnęła. – Ja razem z panem Bakshem dobierzemy wam odpowiednie role. Spektakl wystawicie na początku stycznia. Na tyle pracy, ile macie, to wcale nie jest dużo czasu, więc nie myślcie, że możecie się obijać. – Pogroziła nam palcem. – Na dziś to wszystko. O wszystkim będziecie informowani na bieżąco. Dziękuję.

Wszyscy wstali z miejsc i powoli kierowali się do wyjścia.

- Lara, idziesz? – spytał Brandon, wskazując scenę.

Spojrzałam w stronę wyjścia, gdzie była masa ludzi. Pokiwałam głową na znak zgody. Wyszliśmy tą samą drogą, co weszliśmy. Przy okazji chłopak pokazał mi kolejne drzwi, które prowadziły do garderoby. Były dwie osobne: dla dziewczyn i chłopaków.

Wyszliśmy na korytarz, a potem opuściliśmy budynek uczelni.

- To wszystko wydaje się super – zagadnął.

- Tak. Ciekawe, co z tego wyjdzie.

- Pewnie wszyscy zaliczą ten projekt. – Machnął ręką.

- Najtrudniej mają aktorzy. – Skrzywiłam się na myśl o występie na scenie. – W ogóle to dziwne, że już na pierwszym roku mamy coś takiego. Spodziewałabym się tego na drugim roku.

- Taki program. – Wzruszył ramionami. – Podwieźć cię?

- Dzięki, ale mam samochód. – Wskazałam ręką gdzieś w kierunku białego auta.

- W końcu. – Zaśmiał się.

- Tak, w końcu – przytaknęłam ze śmiechem.

- W takim razie, do zobaczenia

Brandon przytulił mnie na odchodne. Odwzajemniłam uścisk, po czym poszłam do swojego samochodu i wsiadłam do niego. Uruchomiłam silnik i wyjechałam z parkingu, by powoli jechać do mieszkania.

***

- Jesteś kochany. Jestem głodna, jak wilk! – powiedziałam, siadając do stołu, gdy Harry postawił przede mną talerz z lazanią.

Oboje jedliśmy w ciszy, a gdy połowa porcji zniknęła z naszych talerzy, zaczęliśmy rozmowę.

- Jak ci minął dzień? - zagadnął chłopak.

- W końcu dowiedzieliśmy się, o co chodzi z tym całym projektem.

Opowiedziałam chłopakowi o wszystkim, co się dziś działo, a ten słuchał uważnie.

- Co myślisz o tym projekcie?

- To może być całkiem fajne, jeśli tylko dobrze się będę dogadywać z moją grupą – odpowiedziałam szczerze. – W sumie nawet nie wiem z kim jestem, bo nie kojarzę wszystkich nazwisk.

- Zawsze możesz zająć się swoją częścią i pilnować, by nikt ci nie stawał na drodze – doradził.

- Cenna wskazówka. – Pokiwałam głową z uznaniem, a zaraz zachichotałam.

Po skończonym obiedzie włożyliśmy naczynia do zmywarki. Przebrałam się w wygodniejsze ubrania i zasiadłam przed sztalugą z pędzlem w ręce.

- Nie musisz teraz tego robić – powiedział Harry. – Mi się wcale z tym nie spieszy.

- Ja też się wcale nie spieszę – odparłam. – To mnie odpręża. – Uśmiechnęłam się. – A poza tym muszę ćwiczyć.

- Skoro tak. – Uśmiechnął się niewinnie.

Harry zajął miejsce na kanapie i wpatrywał się we mnie. Wiedziałam o tym, bo widziałam jego odbicie w szybie.

- Możesz opowiedzieć, jak tam u ciebie w pracy – zasugerowałam, nie mogąc znieść ciszy.

- Nie chcę cię rozpraszać – mruknął.

- Ty mnie nigdy nie rozpraszasz. – Spojrzałam na niego z czułością.

- Jesteś taka urocza.

- Nieprawda – fuknęłam, skupiając się na farbach. – To co z tą pracą?

- Jade ciągle ma do mnie pretensje o zatrudnienie Margaret – westchnął.

Pamiętałam, jak mi opowiadał o nowej pracownicy, która samym byciem drażniła dwudziestojednolatkę.

- Może w końcu jej przejdzie.

- Przejdzie jej, gdy postawi na swoim i zwolnię Margaret – mówił rozdrażniony.

- Nie martw się tak. Jade jest przecież taka kochana.

Po kilku minutach Harry zajął się książką, do której czytania długo się zabierał, a ja w pełni skupiłam się na obrazie.

Nie wiem nawet kiedy zrobił się wieczór. Styles przeczytał prawie połowę swojej lektury, a mój-jego obraz był prawie skończony.

Zadowolona z dzisiejszej pracy wykonałam wieczorną toaletę i ułożyłam się do snu przy boku zielonookiego.

Zakochany w kelnerceWhere stories live. Discover now