-10- ostatni + podsumowanie

67 4 1
                                    

- Czy diabeł jest w stanie się zmienić? Może stać się dobry? A może to anioł może stać się złym? Czy ktokolwiek się zmienia? Jest to w ogóle możliwe? Tak samo, czy ogień będąc złym, może być dobry? Czy jest w stanie przestać krzywdzić? Może i on zakochany jest w swoim naturalnym i odwiecznym wrogu? Każdy zakochany powinien zadać sobie pytanie na to, czy ogień będąc zakochanym w lodzie może z nim być, jednocześnie nie stapiając go... Tylko kto jest kim? Kto jest ogniem, a kto lodem? - dokończyła Aria.

- To dość... - Lucifer zamyślił się na chwilę. - Ciekawa książka. Jestem jak ogień, a ty jak lód... Roztapiam cię, tak?

- Nie śmiej się. Sam chciałeś, bym pokazała ci książkę, którą napisałam po odejściu z Nieba.  Najwyraźniej nic nie zrozumiałeś. Dziwne, przecież jesteś starszy od tej książki, a ma ponad tysiąc lat... - prychnęła.

- Wiem co miałaś na myśli. - podrapał się po nosie. - Mój kochany Ojczulek, zakochany w swoim dziele jest ogniem, to on decyduje czy jego lodowe posągi się roztopią czy nie. To dobra książka dla tych wszystkich... Ah, nie będę strzępił języka. Po prostu, sądzę, że to powinna być nowa biblia. - przyznał. - Nic się nie zmieniło przez te tysiąclecia...

- Ta książka nie ma zakończenia, nie napisałam go. Sądzisz, że nadal będziesz zły, bo tak mówi twój Ojciec, że ja nadal będę cnotką i wszyscy zostaniemy tacy sami, ale wiesz co? - zmarszczyła brwi. - My już dawno temu się zmieniliśmy. I może to zabrzmi idiotycznie, ale... Jesteś dobrym diabłem. Tylko się pogubiłeś, takie jest moje zdanie. Sądzę też, że nie jestem już taka czysta. Zbrudziłam sobie ręce mieszkając tu. Moje skrzydła nie są już białe, Luciferze. Są czarne niczym smoła, mają wielkie i ostre kolce... Nie dawno doszłam do wniosku, że każdy ma w sobie zarówno ogień jak i lód. Roztapiamy ukochanych i sprawiamy, że mogą być... - uśmiechnęła się i odłożyła książkę na półkę.

- Yin i Yang. - rzucił Lucifer. - Dobro i zło. 

- Dzień i noc. Wody i ląd... - odwróciła się. - Przyznam, że przez ten cały czas, od kiedy błąkam się po ziemi, myślałam, że moim celem jesteś ty, jednak dziś mogę śmiało powiedzieć, że chcąc czy też nie, zawsze byłeś obok mnie.

- Chcesz mi powiedzieć, że mnie nie chcesz? - uśmiechnął się krzywo.

- Wręcz przeciwnie. Pragnę cię. - odgarnęła włosy do tyłu. - Chcę powiedzieć, że jesteś częścią mnie. W końcu oddałeś mi swoje skrzydła... Jest mi tylko przykro, że to ja je zbrudziłam swoimi grzechami. Mam u ciebie dług wdzięczności...

- Nie zbrudziłaś ich sama. Jestem urodzonym prowokatorem. - wyszczerzył się. - Chciałem, żebyś to zrobiła. Ty też tego chciałaś, wiem to.

- Wiesz czego ja chcę? - w drzwiach windy pojawiła się sama Bogini wszelkiego stworzenia. - Byś w końcu dowiedział się prawdy...

- Mama? - Lucifer zmarszczył brwi.

- Powiedz mu, Ario... - kobieta nachyliła się do ucha brunetki. - powiedz mu. No dalej... Nie wstydź się... Pochwal się.

- Uriel żyje. Ożywiłam go. - spuściła głowę. - W zamian za...

- Powiedz... - prowokowała ją Bogini.

- Powrót mój i twojej matki do Nieba. - na słowa Arii Bogini szarpnęła ją za włosy. 

Skrzydła młodej anielicy rozłożyły się, a bogini wyrwała z nich garść piór. Reszta piór zaczęła opadać na podłogę. Bogini wyjęła sztylet zza swojego paska i przyłożyła do gardła Arii.

- To ja sprowadziłam na nią klątwę, więc to ja mogę ją zdjąć. Ona nigdy nie miała wrócić do Nieba, Ojciec ją za bardzo uwielbia, z tego co wiem strasznie marudził po jej odejściu. Po tym jak ja ją odesłałam, by cię znalazła, byś dał jej swe skrzydła, by cię zabiła i oddała mi wasze moce... Jednak nasza kochana Aria nie wywiązała się z umowy. Dlatego muszę zrobić wszystko sama... Rozumiesz mnie synku, prawda? - zaśmiała się bezczelnie i pchnęła sztylet w brzuch Arii. Aria upadła na zimne kafelki, a Lucifer rzucił się za nią. Popatrzył z gniewem na matkę.

- Pożałujesz tego! Sprawię, że będziesz cierpieć! Nikt ani nic cię nie uratuje! - wrzeszczał.

- Czyżby? Przecież to ty zabiłeś ją... - rzuciła mu sztylet i odeszła.

Zniknęła. Niczym duch. Lucifer ogłupiał. Zdaje się, że zapomniał do czego jest zdolna jego matka.

- Luci... - zaczęła Aria. - Zostaw. Zasłużyłam. - zakaszlała. - Przepraszam...

- Nie przepraszaj. - warknął. - Nic nie zrobiłaś. Moja matka pożałuje...

- Przestań... - mimo bólu uśmiechnęła się delikatnie. - Chcę tego... Zdaje się, że to jest to do czego dążyłam tyle czasu... Spokój... Zaopiekuję się naszym domem i poczekam na ciebie, ale nie idź za mną od razu, dobrze?

- Chcesz, żebym żył? Każesz mi tu zostać, kiedy ty umierasz? - burknął. - Nie chcę żyć bez ciebie...

- Chcę, żebyś żył... Jest tu osoba, dla której zechcesz żyć. Pokochaj ją, tak jak kochasz mnie, a później, kiedy i ty będziesz chciał odejść, wrócisz do mnie, dobrze? - po policzku spłynęła jej łza.

- Aria... - warknął.

- Obiecaj. - zmarszczyła brwi.

- Niech ci będzie. Obiecuję. Ale ty mi też obiecaj, że nie będziesz mi kazała za długo tu żyć... - prychnął.

- Obiecuję. - dotknęła jego policzka i zamknęła oczy.

Na zawsze...

___________________________________________

Oto koniec ! szczerze mówiąc, to nie przypuszczałam, że to będzie aż tak bardzo krótkie opowiadanie, ale cóż mogę rzec... Sytuacja mnie do tego zmusiła. Przez to mam na myśli brak pomysłów. Nie działo się tu za dużo, miałam wiele planów na to opowiadanie, jednak przedstawiłam wszystko inaczej jak chciałam i przyznam się, że nie jestem z tego zadowolona. Przepraszam. Mimo wszystko mam nadzieję, że te 10 rozdziałów, które tutaj zamieściłam spodobało wam się, choć w niewielkim stopniu. Jest mi bardzo miło, że pojawiały się komentarze i gwiazdki, mimo wszystko że jest to moja niezbyt długa książka, to jest najlepiej oceniana ze wszystkich, które piszę/pisałam. <3 BAARDZOOO DZIĘKUJĘĘĘĘĘ <3 

a skoro jesteśmy już przy innych książkach to zapraszam na inne opowiadania, które są dostępne na moim profilu, może i one wam się spodobają <3

to tyle ... :(

_mxxq_

devil's lover ✔Where stories live. Discover now