Five

719 98 75
                                    

- Co ty tu robisz? - zapytał.

JaeBum wszedł do kuchni i rzucił siatki na blat. Nic nie powiedział, za to poszedł do salonu i rozgościł się na kanapie.

- Buty byś chociaż zdjął - westchnął Mark.

- Oh - ocknął się - Sorki. W ogóle to fajnie wyglądasz - zaśmiał się i otworzył wcześniej wziętą puszkę napoju.

- Dzięki - Mark odłożył mopa do łazienki, po czym zdjąwszy fartuch usiadł obok przyjaciela - więc co tu robisz?

JaeBum dał się napić starszemu - ciocia napisała, że mam ci pomóc w domu.

Mark pokręcił głową - ta. Mamy mieć gości. W sumie to chciałem się ogarnąć i odpocząć.

- To idź - rzucił JB - ja sobie posiedzę. Sporo zrobiłeś.

- Ok - Mark wstał i poszedł się przebrać. Wszedł do pokoju, otworzył szafę, wybrał sweter i koszulę oraz czarne spodnie.

Przebierając się, usłyszał szmer dobiegający z salonu.

- Cześć Bummie - zaświergotała matka Tuana, gdy tylko zobaczyła chłopaka. - Dziękuję Ci za pomoc, ślicznie ozdobiłeś stół - uśmiechnęła się.

- Nie ma za co, Mark jest na górze, przebiera się - wskazał na schody prowadzące na piętro.

Kobieta pokiwała i poszła do kuchni dokończyć kolację.

- Zostajesz? - zapytała wyjmując rzeczy z siatki - Mark napewno się ucieszy, mamy wystarczająco dużo jedzenia.

JaeBum chciał zostać, ale obiecał spotkać się z YoungJae i JinYoungiem.

- Wiem, ale przykro mi, ciociu. Mam plany i nie mogę - posłał jej delikatny uśmiech i zebrał swoje rzeczy.

- Już idziesz? - zapytał Mark stojąc na schodach i poprawiając włosy.

- Tak, chłopaki pewnie już czekają - odwrócił się i podszedł do drzwi - Bawcie się - pomachał po czym wyszedł.

- Synu, jak ty ładnie wyglądasz - powiedziała kobieta.

Mark tylko się uśmiechnął i poszedł do kuchni.

Podszedł do lodówki i wyjął wodę.

- Kto przychodzi? - zapytał, po czym upił łyk i odstawił butelkę.

- Jedna z moich być może przyszłych klientek oraz jej syn - odpowiedziała - przygotuj sztućce.

- Wszystko już gotowe, JB zrobił co trzeba przecież.

- Super. To już czas, aby przyszli.

Jak na zawołanie rozbrzmiał dzwonek do drzwi.

- Otwórz im, zaraz zawołam was na kolację.

Mark podszedł do drzwi, uprzednio poprawiając włosy oraz sweter.

Chwycił za klamkę i otworzył je na oścież z firmowym uśmiechem na twarzy. Dobre wrażenie na klientach i gościach to lepsze prosperowanie firmy jego mamy.

- Dobry wiecz... - Tuanowi zrzedła mina. Potrząsnął głową - proszę wejść - przesunął się i wpuścił gości.

- Dobry wieczór - skłoniła się lekko klientka i weszła w głąb domu.

Mark z kolei chwycił Wanga za rękę.

- To twój dom? - zapytał Jackson z rozbawieniem - ładny.

- Czemu? - zapytał Mark, wciąż trzymając go.

- Ja nie wiem - koszykarz wszedł do salonu, a Mark za nim. Rozejrzał się po wnętrzu i spojrzał na autora - Gdzie masz pokój?

story; marksonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz