Rozdział 9

231 20 3
                                    

Kai obudził się następnego dnia tuż przed południem, a jego samopoczucie było o wiele lepsze niż wtedy, gdy zasypiał. W głowie mu nie huczało, świat przed oczami przestał wirować. Chociaż ręce nadal mu drżały, to jednak spokojnie mógł chwycić dzban i zapełnić do pełna kufel bez rozlewania.

Tak naprawdę Kai spałby jeszcze, ale zbudzony głośnymi szmerami nie potrafił wrócić do sennych krain. W obozowisku panował gwar. Pakowano ekwipunek, koniom przybijano nowe podkowy i poprawiano siodła na grzbietach. Noszono wodę z pobliskiej rzeki, którą potem rozlewano do bukłaków i beczek. Kai nie wiedział, skąd wzięli się ci wszyscy ludzie, a zdało mu się, że ich liczba drastycznie wzrosła przez noc. No i był też Blaise, który wymachiwał pięścią w kierunku kogoś i gdyby nie czarnoskóry mężczyzna, pewnie rzuciłby się na tamtego z gołymi pięściami.

Kaiowi zajęło chwilę zorientowanie się, że tym czarnoskórym był nie kto inny jak Caleb. Jego widok wprawił go w takie osłupienie, że musiał dać sobie chwilę na uspokojenie. Wydawało mu się, że minęły wieki od ich ostatniego spotkania. Dopiero potem skupił wzrok na drugim mężczyźnie o czarnych włosach. Z trudnością rozpoznał w nim chłopaka Argentii.

– Caleb, daj spokój. Urżnę mu łeb i będzie po wszystkim – awanturował się Blaise.

– Nalegałbym, żebyś opanował nerwy i go wysłuchał.

– Nie będę słuchał zdrajcy.

– Popieram Blaise'a. – Finn szybko określił swoje stanowisko w konflikcie.

Kai zbliżył się do nich, a gdy jego obecność została zauważona, Blaise uspokoił się i niczym obrażone dziecko skrzyżował ręce na piersi i fuknął w powietrze. Kai udał, że tego nie zauważył.

– Caleb – rzekł z ulgą. – Naprawdę miło cię widzieć.

Nie mógł mu odmówić krótkiego uścisku, podczas którego Kai poczuł się niezwykle mały. Caleb zawsze przewyższał go wzrostem i mięśniami, ale teraz wydawał się mu jeszcze większy i jeszcze potężniejszy. Na twarzy pozostał ten sam. Przyjazny i ciepły. Czasami żartowali, że ta twarz nie pasowała do jego ciała.

– Ciebie również – odpowiedział. – Dobrze się czujesz?

– Przeżyję – odparł, a jego wzrok przeniósł się na Cyrusa, który teraz wpatrywał się w niego z wielką nadzieją. – Spodziewałbym się wszystkich, ale nie ciebie. Co cię skłoniło do dołączenia do rebelii?

– Nie byłem w rebelii – wyjaśnił. – Dołączyłem do Caleba niedawno. Szukałem was... W sumie to ciebie. Jesteś jedynym, który może mnie wysłuchać bez zbędnych kłótni. – Gdy to mówił, jego spojrzenie wylądowało na Blaisie.

– Radzę go wysłuchać – powiedział Caleb. – Na darmo bym go ze sobą nie brał.

– Nie będę rozmawiał ze zdrajcą. – Blaise upierał się przy swoim.

– Ja również odmawiam – dodał Finn. – W ogóle nie powinno go tu być.

– W porządku. – Kai przytknął lekko. – Znajdźcie sobie zajęcie, a ja wysłucham Cyrusa i... Nie, Blaise. W przeciwieństwie do ciebie chcę mu zadać kilka pytań. Może wie, co zrobiła Aurea.

Cyrus wydawał się pocieszony. Gdy odchodził z Kaiem, Blaise nadal przyglądał mu się nieufnie, a podczas ich rozmowy kręcił się gdzieś w pobliżu, obrzucając go morderczym spojrzeniem.

Kai nie był optymistycznie nastawiony. Gdyby mógł, nie zamieniłby z Cyrusem nawet słowa, ale zwyciężyła ciekawość. Miał nadzieję, że rozmowa z kimś, kto wiedział o planach Aurei, da odpowiedź na część jego niezliczonych pytań.

I. Kroniki Kalitoryjskie. Złota ArmiaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz