Rozdział 11

261 18 14
                                    


Przymknęłam powieki.

Wizja:

Biegłam do głównego ośrodka szkoleniowego dla młodzików. Droga stawała się tak nużąca i długa. Słyszałam ich krzyki. Krzyki młodzików. Czułam przez moc ich ból. Otworzyłam drzwi.

- Anakin ! - Serce mało mi nie pękło. Przecież byłam na to przygotowana.

- Anakin Skwyalker nie żyje. Był słaby... - Powiedział. Przebijając ostatniego młodzika mieczem świetlnym. Spojrzałam za siebie Katooni stała za mną. Próbowałam jej powiedzieć przez moc by uciekała. To na nic. Byłam zbyt roztrzęsiona.

- Anakin Skywalker żyje. On nadal żyje. - Czuje to. Czułam to palące się światełko w ciemnym tunelu. Próbowałam powstrzymać łzy.

- Anakinie posłuchaj mnie jesteś dobrym jedi. Zawsze nim byłeś. Wróć, że mną na jasną stronę mocy proszę...

- Ahsoka jestem potężniejszy, niż kiedy kto wiek...

- Ale za jaką cenne.

- Przyłącz się do nas. Razem sprawimy by zapanował pokój w galaktyce.

- Nie mogę Anakinie... - Mówiłam prawię przez łzy.

- Kocham Cię Ahsoko.

- Ja też Anakinie. - Chciałam podejść,ale coś mnie powstrzymało. Katooni złapała za moją dłoń.

- Podążasz drogą, która ja iść nie mogę... - Dodałam.

- A więc jesteś moim wrogiem! - Wrzasnął. Wstrzymałam oddech. Uruchomił swój miecz.

- A więc zginiesz !- Ruszył w moją stronę. Uruchomiłam moje dwa miecze świetlne o białych klingach. Zaczął się pojedynek na śmierć i życie. Odepchnęłam go mocą. Doskakując do niego. Odepchnął mnie mocą. Uderzyłam o ścianę tracąc na kilka sekund przytomność. Gdy otworzyłam oczy zobaczyłam Katooni stała prze de mną. Odbierała jego ataki.

- Nie pozwolę ci jej skrzywdzić! - Wrzasnęła cieniutkim głosikiem.

- Bardzo silną wieź wyczuwam miedzy tobą a twoją mistrzynią.. - Powiedział.

- A więc pójdziesz w jej ślady ... - Dodał.

- Katooni teraz ! - Odepchnęłyśmy go mocą. Zaczęłyśmy biec ku wyjściu.

- Ahsoka!?

- Anakin ? - Zatrzymałam się.

- Nie zostawię cię. Nie tym razem. - Dyszałam ciężko.

- I to cię zgubi. - Zapalił swój miecz. Rzuciłam się na niego rozcinając mu skórę na twarzy mieczem świetlnym. Upadłam na ziemie.

- Mistrzyni ! Niee! - Krzyczała Katooni.

- Uciekaj ! - Odepchnęłam ją mocą i zamknęłam za nią drzwi. Znów zaczęła się walka. Opadałam z sił powoli. Zaczął dusić mnie mocą. Uścisk na moim gardle się, co raz bardziej zaciskał. Nie mogłam mówić.

- Anakinie puść ją ! - Krzyknął Obi-Wan stając w drzwiach. Upadłam na ziemię.Katooni trzymała moją głowę na kolanach.

- Uciekaj... W tobie nadzie.. -Wychrypiałam zamykając oczy. Katooni mną zaczęła potrząsać.

- Mistrzyni ? Mistrzyni?! - Otworzyłam oczy . Biorąc powietrze, jak ryba.

- Co się stało Katooni ? - Spytałam wstając z fotela.

- Dolatujemy na Endor.- Wyskoczyłyśmy z statku wraz z szwadronem klonów. Rzucając się wir walki.

- Ahsoka nareszcie jesteście. Ledwo dawaliśmy radę. - Rzucił Obi-Wan.

- Nie przesadzaj szło wam całkiem nieźle. - Przyznałam.

- O minęło cię najlepsze.

- Mówi się trudno. - Prowadziłam mój szwadron naprzód. Osłaniając ich wraz z Katonni. Rozcinałam droidy bojowe.

- Mistrzyni niszczyciele na drugiej. - Niech to szlag. Pomyślałam. Pociski odbijały się od mieczy.

- Masz jakiś pomysł mistrzyni ?

- Jestem otwarta na propozycje Katooni ... Albo czekaj .

- Na co ? Nie mamy czasu. - Przypomniała mi.

- Tak wiem . - Dałam jej jedną z bomb.

- Ślizgiem ... - Powiedziałam. Na szczęście były tylko dwa.

- Osłaniajcie nas ... - Zaczęłam biec . I ślizg pod niszczyciela. Spojrzałam na mojego padawana zrobiła dokładnie to samo . Biegłyśmy dalej po chwili wybuchły. Wybuch odrzucił nas na kilka metrów.

- No dalej. No dalej panowie ... - Przypominając im, że niem mamy na to całego dnia.

- Ahsoka ? Ahoska ? - Mój komunikator  zaczął pikać. Włączyłam go.

- Tak mistrzu Kenobi ?

- Ogrodziliśmy już miasto. Czekamy na was . Bez odbioru Kenobi. - No w prawdzie został nam jeden batalion blaszaków. Wzięłyśmy się do roboty.

- Ostatnie dwa moje ! - Krzyknęła Katooni. Zaśmiałam się. Przypomniały mi się czasy kiedy to ja byłam padawanem. Poczułam ukucie żalu. Do biegliśmy do miasta, ani jednego blaszaka mistrz Kenobi zrobił swoje.

- Dobrze się dziś spisałaś Katooni. - Pochwaliłam ją. Jedi nie byli skorzy do pochwał, ale ja już nie byłam jedi. A wypadało by pochwalić ją. Do zagrzać ją do walki.

- Widziałeś jak rozwaliłam tego niszczyciela? - Mówiła z podekscytowaniem do Codkiego.

- No pewnie panienko. - Odpowiedział jej klon.

- Czy to będzie dobry czas by nauczyć mojego padawana, że jedi są skromni ? - Spojrzałam na nią.

- Wybacz mi mistrzyni.- Uśmiechnęła się blado.

- Ja tylko chciałam...

- Tak wiem Katooni. Idź sprawdź czy wszyscy nasi są cali .- Po prosiłam ją.

- Już się robi. - Usiadłam pod zrujnowaną ścianą. Pewnie kiedyś służyła jako jedna ścianą od domu.

- Coś cię martwi moja droga. - Mistrz Kenobi usiadł obok mnie.

- Miałam wizje ... - Wyznałam.

- Dobrą ?

- Nie mistrzu. Bardzo złą. - Kenobi zamyślił się głęboko.

- A co dokładnie widziałaś ?

- Anakin przeszedł na ciemną stronę mocy ... - Kenobiemu odebrało mowę .

- Proponuje medytacje. By coś więcej w tej sprawie się dowiedzieć . - Zaczęliśmy medytować. Mimo, że starałam się w tym zanurzyć cała. Nie mogłam.

Ahsoka Tano - Po Odejściu Z Zakonu JediWhere stories live. Discover now