****

Dni mijały z niezawrotną prędkością, a Chanyeol czuł, jakby przez cały czas stał w miejscu. W środku mógł tylko poczuć rozrywające go na strzępy myśli albo wręcz przeciwnie, zwyczajną pustkę. Z tymi mijającymi dniami obserwował Baekhyuna, który wraz z nimi coraz bardziej rozkwitał i błyszczał, jak najpiękniejszy kwiat oraz gwiazda położona wysoko na niebie. Przyglądał się mu i nie wiedział, co powiedzieć. Nie umiał nic z siebie wydusić, więc po prostu w ogóle się nie odzywał. Robił wyjątki tylko wtedy, gdy został o coś zapytany, co zdarzało się wyjątkowo rzadko. Blondyn ostatnio był bardzo zajęty, cały czas próbował zrobić cokolwiek, co umożliwiłoby mu adopcję Jinhyuna, a Chanyeol starał się mu w tym w jakimś stopniu pomagać. Blondyn był tak zatracony, że nie dostrzegł worków pod oczami bruneta ani nawet grymasu na jego twarzy, która wyrażała albo smutek, albo nicość. Podczas gdy Chanyeol cicho umierał, Baekhyun zdawał się tego nie zauważać. Dlatego też Chanyeol zaczynał się zastanawiać. Zastanawiał się, czy to wszystko ma sens, czy propozycja jego ojca nie jest taka zła i czy on naprawdę tego chce. Ostatecznie doszedł do tego, że nie ma pojęcia. Nie wie, co jest odpowiednie a co niesłuszne, nie dostrzega różnicy pomiędzy dobrem a złem. Dlatego, gdy trzęsącymi się rękoma zamknął podróżną walizkę, nie miał pojęcia, czy to, co robi jest to dobre. Do oczu napływało mu coraz więcej łez, a on czuł się z tym coraz okropniej. Jednak wiedział, że nie ma wyjścia. I stwierdził to dopiero będąc na lotnisku, wśród wielu nieznanych mu ludzi, którzy zawzięcie o czym dyskutowali, bądź spóźnieni biegli na swój lot. Pośród nich stał tylko on wraz ze swoim szybko bijącym sercem i zamglonymi oczami. Po chwili na wielkim ekranie pojawił się komunikat, na który przez samą myśl zareagował płaczem. Teraz uświadomił sobie, że to koniec. Nie chcąc zwracać na siebie uwagi, oddalił się na bezpieczną od ludzi odległość, ciągnąc za sobą swoją czarną walizkę. Ostatnie o czym marzył to współczujące lub zdegustowane spojrzenia, którymi po prostu gardził. Dopiero gdy usiadł na znajdującej się nieopodal ławce zrozumiał, co tak naprawdę zrobił. Zdał sobie sprawę, że już nigdy nie ujrzy nieśmiałego uśmiechu Baekhyuna, nie ucałuje jego zaróżowionych warg ani nie otoczy go swoimi ramionami, tak jak robił to zawsze. Zostawił go zupełnie samego, nawet go o tym nie informując, tym samym skazując go na kolejną dawkę cierpienia i bólu. Ze zdwojoną siłą zderzył się z prawdą, której tak bardzo nienawidził. Uczucie nienawiści i obrzydzenia do własnej osoby nawiedziło go ponownie, a on zupełnie nie był na to przygotowany. Z transu wyrwało go mocne szarpnięcie i głośny krzyk, który spowodował ogromny ból w jego czaszce.

- Czy ty jesteś niepoważny? - otwierając oczy ujrzał przed sobą zdenerwowaną sylwetkę Sehuna, który patrzył na niego z widocznym zażenowaniem. - Możesz mi wytłumaczyć, co ty robisz, do cholery?

- Co ty tu... - zaczął Chanyeol, lecz nie dane było mu skończyć.

- Twój ojciec mi o wszystkim powiedział. - przerwał mu Sehun, z każdą sekundą będąc coraz bardziej zdenerwowanym. - Lecz nie sądziłem, że się na to zgodzisz.

Chanyeol zaniemówił. Jedynym, co był w stanie poczuć był zawiedziony wzrok Sehuna oraz swoje pękające na coraz mniejsze kawałki serce.

- Jednak z racji tego, że jestem twoim przyjacielem, na spokojnie z nim porozmawiałem i udało mi się go przekonać. - powiedział szybko Sehun, a Chanyeol nie mógł uwierzyć w jego słowa. - Polecę do Nowego Jorku zamiast ciebie.

- Sehun, nie... - wymamrotał Chanyeol, szybko kręcąc głową, czując, jak do jego oczu powoli napływają łzy.

- To już jest postanowione, Chanyeol. - powiedział poważnie Sehun, kładąc ręce na barkach ciemnowłosego. - Tylko... jest pewna niedogodność.

- To znaczy? - spytał łamiącym się głosem Chanyeol, nie do końca rozumiejąc, co się właściwie dzieje.

- Kategorycznie zabronił ci się spotykać z Baekhyunem. - powiedział krótko Sehun, a ciało Chanyeola automatycznie się spięło. - Dlatego moim zdaniem, powinniście wyjechać.

- Jak to wyjechać? - spytał Chanyeol, próbując poukładać wszystko w spójną całość.

- Po prostu. - odpowiedział Sehun, powoli się uspokajając. - Gdziekolwiek, byle daleko stąd. Jeśli nie chcesz ponownie stracić Baekhyuna, to jest jedyne wyjście.

Chanyeol nie odpowiedział. Ostatnim, co zrobił przed opuszczeniem lotniska, było rzucenie jednego krótkiego spojrzenia skierowanego do wysokiego blondyna oraz mocne szarpnięcie swoją podróżną walizką. Z szybko bijącym sercem wsiadł do swojego samochodu i bez chwili wahania ruszył dobrze znaną mu trasą. Serce biło mu jeszcze szybciej niż kiedykolwiek, gdy przekraczał dozwoloną prędkość, tym samym łamiąc wszelkie przepisy. Lecz w tamtym momencie mało go to obchodziło. Gdy dotarł na miejsce, z niesamowitą szybkością wydostał się z pojazdu i od razu skierował się do drzwi wejściowych domu, który dzielił wraz z Baekhyunem. Gwałtownie je otworzył i nie odzywając się ani słowem, w biegu zaczął pakować wszystkie rzeczy, nie zwracając uwagi na coraz głośniejsze krzyki blondyna.

- Chanyeol, uspokój się! - krzyknął zdenerwowany Baekhyun, nie mając pojęcia, co się dzieje. - Możesz mi wyjaśnić, co ty robisz?

- Ratuję nas. - odpowiedział szybko Chanyeol, całkowicie zbijając blondyna z tropu. - Ratuję nas przed rzeczywistością, Baekhyun.

Baekhyun zastygł w miejscu, próbując w jakikolwiek sposób zrozumieć jego słowa. Po chwili pokręcił głową i zaczął powoli pomagać mu w pakowaniu. Pomimo tego, że nie rozumiał, zrobił to. Ufał Chanyeolowi i wiedział, że nigdy nie będzie w stanie go skrzywdzić. Po jakimś czasie znajdowali się już w samochodzie ciemnowłosego, którego ciało nadal niebezpiecznie się trzęsło, a na jego policzkach jeszcze widoczne były ślady wcześniejszych łez. Baekhyun postanowił o nic nie pytać. Doskonale wiedział, że nie dostałby żadnej odpowiedzi. W radiu leciała jedna z tych piosenek, które oboje znali na pamięć, ale to nie miało teraz znaczenia. Nic nie miało znaczenia, póki czuli swoją obecność i wiedzieli, że nic im w tym nie przeszkodzi. Po godzinie ciszy Baekhyun zauważył znajome budynki, które ukazały się zza szyby auta i nagle wszystko do niego dotarło. Do oczu napłynęły mu łzy, a on nawet nie starał się ich powstrzymać.

Wrócili do miejsca, w którym wszystko się zaczęło i skończyło.

Wrócili tam, gdzie znów mogli poczuć się wolni i kochani.

Wrócili do przeszłości, chcąc nadać jej zupełnie inny bieg.

Wrócili, aby móc ponownie razem oddychać.

****

niedługo pojawi się epilog

𝐔𝐧𝐰𝐚𝐧𝐭𝐞𝐝 𝐒𝐰𝐞𝐞𝐭𝐢𝐞 [𝐜𝐡𝐚𝐧𝐛𝐚𝐞𝐤] [𝐡𝐮𝐧𝐡𝐚𝐧]Where stories live. Discover now