XIV

936 127 10
                                    

Pamiętał swoje roztrzepane we wszystkich kierunkach świata włosy, które nieprzyjemnie wchodziły mu wtedy do oczu, denerwując go jeszcze bardziej. Był roztrzęsiony, zły i smutny, a chłód szczelnie otulał całe jego ciało, sprawiając, że jasnowłosy miał jeszcze większą ochotę coś rozwalić. A raczej kogoś. Prosto w twarz. Pamiętał, jak idąc po nieoświetlonych, opustoszałych, seulskich uliczkach wpadał na przypadkowych ludzi, myślami będąc w zupełnie innym miejscu. Myślał o tym, co miało miejsce jakieś dwie godziny od tamtego wydarzenia, gdy w bezruchu stał i nie mógł uwierzył słowom, jakie wypowiadał do niego brunet. Czuł na swoich zamarzających policzkach coraz mocniej spływające łzy, a jego ciało co chwila przechodziły nieprzyjemne dreszcze, spowodowane cichym szlochem. Był zawiedziony. Samym sobą, chłopakiem, o pięknych, świecących oczach i sytuacji, która miała wtedy miejsce. Widząc znajomą mu ulicę poczuł ogarniającą jego serce ulgę i biorąc głęboki oddech, znacznie przyspieszył kroku. Chciał być jak najszybciej w ciepłym, bezpiecznym domu, gdzie mógłby w końcu oddać upust całym emocjom, skrywanym głęboko w jego ciele. Ominął ostatni zakręt i niemal w biegu doszedł do ostatniego znaku drogowego, który znajdował się bezpośrednio na wprost jego domu. Wyciągnął klucze, aby za chwilę upuścić je z hukiem na ziemię, o mało się przy tym nie przewracając. Nie rozumiał kompletnie nic, a najbardziej nie miał pojęcia, co wysoki brunet robi pod jego domem, siedząc na jego altance z bukietem śmiesznie pomalowanych róż w ręku.

- Zanim cokolwiek powiesz, proszę, daj mi się wytłumaczyć. - odparł szybko, gdy tylko zauważył, jak jasnowłosy otworzył usta w celu wypowiedzenia niezbyt przyjemnych słów.

- Masz pięć minut. - mruknął cicho blondyn, mocniej okrywając zmarznięte ciało swoim cienkim, czarnym swetrem.

- Wiem, że to co zobaczyłeś nie należało do najprzyjemniejszych widoków w twoim życiu. - zaczął, przez co niższy chłopak nieukrywanie prychnął. - Lecz chcę ci oznajmić, że to nie tak, jak myślisz. I może to jeden z najbardziej przereklamowanych tekstów, ale jestem poważny, Baekhyun. So Na to córka koleżanki mojej matki, która została wręcz zmuszona, aby do mnie dzisiaj przyjść. W przeciwieństwie do moich rodziców, ona już dawno wie o mojej orientacji. Oni nadal myślą, że nagle mogę zmienić zdanie, zmuszając ją do przychodzenia do mnie. Oboje nie bierzemy tego do siebie, po prostu spędzamy ze sobą czas, jak zwykli przyjaciele.

- I tym chcesz wytłumaczyć to, jak zastałem was leżących na podłodze, prawie całych czerwonych? - odparł Baekhyun, czując, jak złość ogarnia całe jego ciało.

- Śmialiśmy się, Baek. Śmialiśmy się na podłodze. Czy coś w tym złego? - spytał łagodnie Chanyeol, znacznie przysuwając się do niższego chłopaka.

- Nie wiem. - odparł cicho blondyn, opierając głowę o jego ramię, nie będąc już niczego pewnym. - A co, jeśli kłamiesz?

- Nie kłamię. - odparł pewnie brunet, który z tak bliskiej odległości mógł poczuć oddech jasnowłosego na swojej szyi.

- Nie wierzę ci. - powiedział powoli Baekhyun, jakby chcąc samemu przekonać się o prawdziwości własnych słów.

- Mogę ci to udowodnić. - rzekł równie wolno brunet, całkowicie zmniejszając między nimi odległość, krótko całując zaróżowione wargi niższego.

Gdy już się od siebie oderwali, Chanyeol był w stanie ujrzeć cień uśmiechu na ustach jasnowłosego, przez co od razu wiedział, że ten najzwyczajniej w świecie się poddał. A Baekhyun nie mógł nic na to poradzić. Całym swoim zmarzniętym sercem kochał głupkowato uśmiechającego się bruneta, stojącego z kującym bukietem czarnych róż w dłoni.

𝐔𝐧𝐰𝐚𝐧𝐭𝐞𝐝 𝐒𝐰𝐞𝐞𝐭𝐢𝐞 [𝐜𝐡𝐚𝐧𝐛𝐚𝐞𝐤] [𝐡𝐮𝐧𝐡𝐚𝐧]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz