VI

1.4K 179 23
                                    

Jasnowłosy nie miał pojęcia, co się dzieje. Czuł pod plecami miękkie płatki czarnych róż, które otaczały go z niemal każdej strony. Uchylając lekko oczy, od razu poczuł, jak promienie słoneczne ograniczają mu widoczność. Z impetem podniósł się do pozycji siedzącej, gorączkowo rozglądając się dookoła. Przed oczami ukazała mu się wielka łąka pełna kwiatów tylko jednego rodzaju, które kojarzyły mu się z wyłącznie jedną osobą. Róże były wszędzie. Czuł, jak przyciągają go do siebie, łapią za gardło, przytwierdzają jego nogi do podłoża. Nie mógł się ruszyć, a jego oddech staje się coraz bardziej równy. Wiedział, że to koniec. Dane było mu ujrzeć tylko oślepiające światło, wychodzące zza zbłąkanych chmur. Poczuł, jak swoim blaskiem pali jego niemalże bladą skórę. Bezradnie wyciągnął dłoń ku niebu, chcąc jak najszybciej zakończyć to, co czuł w tym momencie. Ból, niesamowite cierpienie, strach przed własnym losem i poczucie winy jakby zamieniając się w osoby kopały go, wyśmiewały, a nawet znęcały się nad nim. Uczucie bezradności, jakie mu wtedy towarzyszyło, sprawiało, że chciał zniknąć i nigdy więcej nie pojawić się ponownie. Kolor róż z wyblakłego czarnego zmienił się w czarną otchłań. Czuł, jak powoli pochłaniały jego kruche ciało, wciągając je do środka. Nagle oślepiające światło przysłoniła mu wysoka, znajoma sylwetka. Wszędzie poznałby te świecące, ciemne oczy, rozczochrane we wszystkie strony włosy, śmiesznie odstające uszy i spokojny wyraz twarzy. Niespodziewanie poczuł, jak para silnych ramion przyciąga go do niego, tym samym wyrywając jasnowłosego z objęć kolczastych róż. Nie do końca wiedząc, co się dzieje spojrzał na wyższego od siebie chłopaka. Brunet tylko uśmiechnął się do niego tym swoim pięknym, tajemniczym uśmiechem i złożył krótki pocałunek na zaróżowionych wargach blondyna. Przyjemne ciepło rozprzestrzeniło się między ich ciałami, dając im iluzję bezpieczeństwa, którego w tym momencie tak bardzo potrzebowali. Stanowili jedność i mieli pewność, że już nic ich nie rozłączy. Może poza jedną rzeczą, której jasnowłosy chłopak obawiał się najbardziej. Rzeczą, która sprawiła, że jak oparzony oderwał się od bruneta, ze strachem patrząc w jego zdezorientowaną twarz. Z ust niższego chłopaka zaczęły sączyć się płatki róż zmieszane z czarną farbą, jednak to nie powstrzymało bruneta przed zbliżeniem się do niego. Jasnowłosy jednak jednoznacznie go odepchnął, nie chcąc, żeby chłopak był świadkiem tego, co miało się za chwilę wydarzyć. Do oczu blondyna napłynęły słone łzy, lekko rozmazując mu obraz na znajdującego się przed nim chłopaka. Jasnowłosy zaczął dławić się kwiatami, które ponownie otoczyły go ze zdwojoną siłą. Brunet nie zastanawiając się długo, zbliżył się do niego jeszcze bardziej i opiekuńczo otoczył go ramieniem. Chciał w ten sposób zapewnić mu ochronę przed natarczywymi kolcami, wbijającymi się w ich skórę. Te posunięcie niestety nie okazało się trafne, gdyż wyższy chłopak usłyszał głośny strzał skierowany w jego stronę, a już po chwili zauważył ciemną ciecz na jego nieskazitelnie białej bluzce. Jego uścisk stawał się coraz luźniejszy, aż w końcu puścił trzymającego w objęciach blondyna i wsiąkł w czarne, jak otchłań róże. A jasnowłosy nie mogąc się już dłużej powstrzymać, rzucił się z krzykiem w tą samą stronę, czując, jak kwiaty przejmują kontrolę nad jego ciałem, a łzy marznął na jego mokrych policzkach. Ostatnie, co czuł to intensywny zapach czarnej, akrylowej farby, rozpływającej się po całym jego ciele.

****

Baekhyun od samego rana wiedział, że dziś nie jest jego dzień. Budząc się z krzykiem, który zapewne wyrwał ze snu wszystkich jego sąsiadów, był pewny, że dzisiaj zupełnie z niczym sobie nie poradzi. Od zredagowania jakiegoś bezsensownego, banalnego tekstu do napisania idealnej ilości słów w dwóch kolumnach strony, co ledwie graniczyło z cudem. Jak myślał, tak się stało. W redakcji panowała nad wyraz dziwna, sztywna, a momentami nawet straszna atmosfera, przez którą nie mógł się kompletnie skupić. W porównaniu z całym miesiącem pracy tutaj, było to naprawdę dziwne zjawisko. Wszyscy byli jeszcze bardziej zestresowani niż zazwyczaj, biegali za artykułami z większą werwą i odbierali telefony z coraz bardziej widocznym poirytowaniem. Wszystkiego było dziś nadzwyczaj więcej, co niesamowicie denerwowało jasnowłosego. Zdenerwował się jeszcze bardziej, kiedy jego pracownicy wysłali go w celu zrobienia im kawy, a że na ich wydziale ekspres był zepsuty od bodajże dwóch tygodni, Baekhyun musiał biec do kompletnie mu nieznanej części budynku. A do tego wszystkiego, schodząc po stromych schodach, potknął się i całą zawartość gorącego napoju wylał na nieznajomego mężczyznę.

𝐔𝐧𝐰𝐚𝐧𝐭𝐞𝐝 𝐒𝐰𝐞𝐞𝐭𝐢𝐞 [𝐜𝐡𝐚𝐧𝐛𝐚𝐞𝐤] [𝐡𝐮𝐧𝐡𝐚𝐧]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz