XX

761 115 11
                                    

Promienie słoneczne delikatnie otulały ich rozgrzane ciała. Lekki, ciepły wiatr czochrał ich splątane ze sobą włosy, nieśmiałe uśmiechy zatapiały się w chmurach błękitnego nieba, a ubrania powoli przesiąkały zapachem letniego wieczoru. Dokładnie nie wiedzieli, czy to, co robią jest odpowiednie, nie mieli nawet pewności, w jaki sposób się tu znaleźli. Wierzyli w tylko jedną prawdę, która otwierała ich serca i rozumy, tworząc z nich najpiękniejszą sztukę. Wierzyli w miłość, która otaczała ich z każdej strony, którą czuli w każdym geście, czy spojrzeniu. Byli przepełnieni szczęściem i zaufaniem, czyli wszystkim, czego potrzebowali.

- Jak znalazłeś to miejsce? - spytał Baekhyun zniekształconym głosem, z głową zatopioną w szyi ciemnowłosego.

- Pomyślałem o tym, gdzie byłoby nam dobrze. - odparł Chanyeol, wolno przeczesując palcami jasnobrązowe włosy chłopaka. - I znalazłem.

Baekhyun rozejrzał się dookoła i wydał z siebie pomruk zadowolenia. Z powrotem spojrzał w rozbawione oczy bruneta i zdał sobie sprawę, że mógłby się w nie wpatrywać do końca swojego życia. Na jego usta od razu wdarł się mały uśmiech, a policzki przybrały bardziej różowej barwy.

- To najpiękniejsze miejsce na Ziemi. - odparł rozmarzonym tonem blondyn, nie spuszczając wzroku z ciemnych oczu chłopaka.

- Nocą jest tu jeszcze piękniej. - powiedział Chanyeol, lekko zadzierając głowę do góry. - Na niebie widnieje tyle gwiazd i każda z nich przypomina mi ciebie.

- Dlaczego? - spytał cicho Baekhyun, będąc nieco zawstydzonym.

- Bo jesteś dla mnie taką świecącą gwiazdą, która błyszczy pośród czarnego tła, które przypomina smutek i rzeczywistość. - odparł brunet, mocno przyciskając blondyna z rumianymi policzkami do swojej klatki piersiowej. - Zawsze, gdy spoglądam w niebo, widzę tylko ciebie.

- Chanyeol... - mruknął zażenowany Baekhyun, nie wiedząc co powiedzieć.

- Nie podoba ci się to, co mówię? - spytał zaskoczony Chanyeol, przekręcając blondyna tak, aby był odwrócony twarzą do niego. - Baekhyun?

Blondyn nie odpowiedział na jego pytanie, zamiast tego gwałtownie wpił się w jego wargi, delikatnie go całując. Dopiero po chwili Chanyeol odwzajemnił pocałunek, rękami badając strukturę jego drobnego ciała. Brunet całował go tak, jakby jego usta były tlenem, a mu brakowałoby powietrza. Zanim się obejrzeli, na niebie ukazały się miliony małych, jarzących się gwiazd, a oni nie zwracając na nie uwagi, kontynuowali delikatnie pieszczoty, zakochując się w sobie jeszcze bardziej. Od tamtej pory, to miejsce stało się dla nich niezwykle ważne. Przychodzili tu codziennie, oglądając błyszczące niebo i oddychając tym samym, świeżym powietrzem. Kochali swoje rodzinne miasto prawie tak bardzo, jak kochali siebie. Jednak nie zdawali sobie sprawy, że to miejsce stanie się ich największym koszmarem, czymś, co chcieliby zniszczyć i wypalić ze swojej pamięci. Bowiem właśnie tu, pocałowali się po raz ostatni przed wyjazdem Chanyeola. Właśnie tu Baekhyun poczuł wszystko, co rozdzierało go od środka i sprawiało niesamowity ból. Właśnie tu, na otwartej łące, pośród wysokich drzew, odgradzających ich od rzeczywistości i wścibskich spojrzeń, poczuł się, że żyje, aby za chwilę wsiąknąć w czarne róże znajdujące się pod ich miękkim kocem. To było jak piękny sen, a zarazem najgorszy koszmar, jaki potrafił mu się przyśnić. Tutaj Baekhyun poznał serce Chanyeola, a Chanyeol poznał serce Baekhyuna. Tutaj zaczęło się wszystko, zostawiając po sobie niesamowity ból i niewidzialny znak w ich duszach, który symbolizował to, w co tak bardzo wierzyli. Symbolizował czerwoną różę, pokrytą czarną farbą, która powoli z niej spływając, zamazywała cały świat, pozostawiając po nim tylko pustkę.

𝐔𝐧𝐰𝐚𝐧𝐭𝐞𝐝 𝐒𝐰𝐞𝐞𝐭𝐢𝐞 [𝐜𝐡𝐚𝐧𝐛𝐚𝐞𝐤] [𝐡𝐮𝐧𝐡𝐚𝐧]Where stories live. Discover now