- A czego chcesz? - zapytał wprost.

Miał wrażenie, że Andrzej znał odpowiedź na to pytanie, ale być może bał się powiedzieć to na głos. Powiedział za to coś zgoła innego.

- Mam wrażenie, że wszystko ... - zawahał się. - Że wszystkie decyzje, jakie w życiu podjąłem, są złe.

- Nie przesadzaj - odparł mechanicznie, ale zaraz się powstrzymał od dalszego zaprzeczania, by nie zabrzmiało to, jak rodzaj współczucia, czy chęci usprawiedliwienia złego losu. – To, że raz zaufałeś niewłaściwej osobie, o niczym nie przesądza. Pech był w tym, że trwało to tak długo i skończyło się tak ... nieprzyjemnie.

- Ale ty od razu wiedziałeś, że coś jest nie tak.

- Gdybym faktycznie wiedział, to na pewno od razu bym ci powiedział.

Jego brat podszedł do okna i spojrzał gdzieś przed siebie.

- Nigdy jej nie lubiłeś.

- To prawda - odwrócił się w jego stronę. - Ale co to ma do rzeczy? Oszukała nas wszystkich.

- Nie - spojrzał na niego. - Nie ciebie. Ty zawsze wszystko wiesz. Zawsze masz rację.

Miał ochotę parsknąć śmiechem, ale na szczęście się powstrzymał. Wyglądało na to, że Andrzej naprawdę tak o nim myślał. A skoro tak ...

- W takim razie bardzo chętnie powiem ci, co według mnie powinieneś zrobić.

***

Ubrana w puchową kurtkę i grubą wełnianą czapkę, wyszła na nieduży balkon, by się przewietrzyć. Malowanie sypialni zajęło jej cały dzień i chociaż farba nie była drażniąca, miała dość jej zapachu. Jedna ze ścian, pod którą stało łóżko w sypialni, nie wyglądała dobrze z ciemnymi smugami, dlatego zdecydowała się odmalować cały pokój.

Ogólnie to była zadowolona ze stanu mieszkania po przeszło półrocznej nieobecności. Już we wtorek, dzień przed Sylwestrem, lokatorzy zdali jej lokal i mogła przystąpić do przeprowadzki. A dokładniej rzecz ujmując: do sprzątania. Dokładnie wyszorowała łazienkę i kuchnie, wymyła okna i podłogi. Sypialnie zostawiała sobie na koniec, resztę rzeczy rozłożyła w salonie. A teraz, gdy ściany w sypialni ponownie miały czysty odcień cappuccino, czuła, że jest w swoim małym, prawie pięćdziesięciometrowym skrawku świata.

Weszła do środka i zdjęła ubranie. Usiadła na łóżku, a jej wzrok bezwładnie pobiegł w stronę telefonu, który leżał na komodzie. Westchnęła, przewracając się na plecy i zanurzając w czystej, pachnącej pościeli.

„Dzwonił do mnie trzy dni temu - myślała. -Jeden raz i to wszystko."

Sama nie wiedziała, na co liczyła. Nie odebrała telefonu, ponieważ nie miała go przy sobie, gdy zadzwonił. Dopiero rano, w Nowy Rok, przeczytała SMS-a z życzeniami, jednak nie odpisała, wmawiając sobie, że nie powinna, bo i tak myślała o nim częściej, niż powinna. Pod koniec dnia zdecydowała się do niego odezwać, jednak biorąc telefon do ręki, ponownie dopadły ją wątpliwości. Dzwonił zapewne tylko z życzeniami. To wszystko. Przecież więcej się nie odezwał. 

„A niby dlaczego miałbym to robić? Sama dałam mu do zrozumienia, że nic od niego nie chcę. Bo przecież nie chcę, prawda? Nie chcę już więcej się wiązać. A może raczej przywiązywać? Jest na to za wcześnie. Nie dam rady, zwłaszcza z kimś takim, jak on. Skoro nawet moja siostra była w stanie się do niego przywiązać i uciekała, to jakie ja miałabym szanse na to, by wyjść z tej potyczki zwycięsko? Marne. Zostaw to. Zapomnij!" - powtarzała.

Przyjemnie było spędzić z nim czas i gdyby nie fakt, że seks był dla niej czymś więcej, niż tylko fizycznym doznaniem, to może i zgodziłaby się na taki układ, jaki zaproponował jej siostrze. Jaki proponował zapewne każdej kobiecie. Jednak nie potrafiła rozdzielić sfery cielesnej od tej uczuciowej. Sam pocałunek był dla niej czymś więcej i potrzebowała tego w kontakcie z mężczyzną. Tak samo, jak dotyku. Dlatego, gdy tylko usta były niedostępne, splatała palce dłoni z dłonią drugiej osoby. Bycie z mężczyzną musiało dla niej znaczyć coś więcej i nie mogła nic na to poradzić.

Tamtej nocy uległa mu, ponieważ cała ta sytuacja wydała jej się zabawna. Wieczór w jego towarzystwie był więcej niż miły, zważywszy na fakt, że już dawno żaden mężczyzna nie patrzył na nią w ten sposób. Jakby naprawdę cieszył się z jej obecności; podobał mu się ten widok; zależało mu ... W końcu pojechał za nią w środku nocy. Uległa, bo tego potrzebowała, a on wydawał się pasować do tego idealnie.

Była też trzecia strona tej sprawy - uległa, ponieważ tego chciała. Chciała to zrobić właśnie z nim. 

„Głupia!"

To nigdy nie było takie proste, jak się wydawało, gdy się o tym myślało. Gdy już było po, to człowiek chciał więcej, ale w tej kwestii wykazała się bardzo silną wolą i nie uległa swoim pragnieniom. Takie poddanie się, mogłoby skończyć się nie najlepiej.

„Przestań! Nie jest wcale tak źle. Musisz jedynie zapomnieć i nauczyć się na nowo spać sama. Bez silnych, obejmujących cię ramion, bez ciepła drugiej osoby, bez cichego oddechu i obecności tego kogoś po drugiej stronie łóżka."

Złapała za róg kołdry i zawinęła się w nią, będąc w ubraniu. Nadal były chwile, gdy robiło jej się przeraźliwie zimno. Nie była już przecież w tamtym mieszkaniu, a nadal marzła. Czy można tak się wychodzić, by później jeszcze przez jakiś czas odczuwać skutki?

- Trzeba było nie wychodzić na balkon – mruknęła i zwinięta w kłębek czekała na kojące ciepło, aż w końcu usnęła.

Opowiadanie szóste - kończące (LLI 1.6)Where stories live. Discover now