4.

1.3K 109 45
                                    

- Mamo, czy tata będzie bardzo zły? - zapytał od razu, gdy tylko ujrzał ją w drzwiach.

Uśmiechnęła się do niego, podchodząc do łóżka i kładąc na nim tacę ze świeżo zaparzoną herbatą. Na talerzyku obok leżały cynamonowe ciasteczka. Te same, które zawsze dostawali, gdy byli chorzy.

- To zależy skarbie - odparła, nalewając aromatyczny napój do jednej z dwóch filiżanek. - Ale wydaje mi się, że zamartwianie się na zapas w niczym tutaj nie pomoże.

Spojrzał na swoje dłonie, a następnie uniósł wzrok na brata, który siedział po przeciwległej stronie łóżka, oparty o barierkę. Ubrany był w gruby dres, szlafrok i dodatkowo owinięty był kocem. Nie zwracał uwagi na nikogo, pochłonięty grą zręcznościową.

- Na pewno będzie zły - wymamrotał, zabierając z rąk matki herbatę.

Wypił pośpiesznie, po czym odłożył filiżankę i nakrył się kołdrą. Poczuł jeszcze, jak mama głaszcze go po głowie.

- Nic się nie martw. Wszystko będzie dobrze, a teraz odpocznij. Chodź Eryku.

Jego brat wstał z miejsca, nadal nie zaprzestając gry i wyszedł razem z mamą z pokoju. Drzwi delikatnie się domknęły, a on pozostał sam ze swoim kłopotem. Kłopotem? Ech, to się dopiero okaże. A jego rozmiar zapewne będzie uzależniony od tego, co będzie z Erykiem. Oby tylko nie zachorował, bo wtedy byłaby szansa na to, że cały ten dzisiejszy wypadek rozejdzie się jakoś po kościach.

Dlaczego musiał być zawsze taki uparty? A może to nie upór, tylko przekora? Wszedł na ten zamarznięty staw tylko dlatego, że Eryk prosił go o to, by tego nie robił.

„Nie ma nic gorszego od ludzi, którzy zawsze mają rację! - myślał. - A on zawsze ją ma! Zawsze! I nie chodzi nawet o to, że jest ode mnie starszy. Ale przecież każdy musi mieć jakieś wady, prawda? Każdy się może pomylić? Jednak nie Eryk, o nie. On zawsze wie, co jest dobre, a co złe."

Nie mógł przywołać z pamięci żadnego zdarzenia, w którym jego starszy brat zawinił lub został ukarany za jakiś wybryk. Chodzący ideał. Ideał ich ojca, któremu on nie miał szans dorównać. Mama zawsze mu powtarzała, że każdy jest inny i nie należy się porównywać, gdyż do niczego dobrego to nie prowadzi. Z pewnością to on był bardziej związany z ich mamą, ale relacje Eryka z rodzicielką i tak były silniejsze, niż jego własne z ojcem. I to nie tak, że nie chciałby ich pogłębić. Po prostu nie wiedział jak, a przecież nie będzie o to pytał brata. Ten zaś opanował do perfekcji wpasowywanie się w wymarzony profil "idealnego syna" ich ojca.

Tata był raczej spokojnym i małomówny człowiekiem, z którego ciężko było cokolwiek wyczytać. Mama w tym zakresie spisywała się znacznie lepiej. Jej artystyczna dusza pozwalała na bardziej oczywiste odczytywanie nastrojów. Nie licząc już tego, że była ona ciepłą i opiekuńczą osobą, więc dlatego dziecko, nie miałoby woleć jej towarzystwa?

Z rozmyślań wyrwał go trzask dochodzący z parteru. Od razu wstał z łóżka i podszedł do drzwi, nasłuchując. Ale dopiero gdy je uchylił, usłyszał stłumiony odgłos rozmowy jego rodziców. Kiedy zaczął się nasilać, na powrót zamknął drzwi i wskoczył do łóżka. Nakrył kołdrą i zastanawiał, czy lepiej będzie udawać, że śpi, czy też stawić czoła temu spotkaniu.

"Nie będę udawał, nie będę udawał" - powtarzał sobie w myślach, lecz kiedy usłyszał szybkie kroki ojca na schodach, odruchowo od razu zacisnął mocniej powieki.

Nie bał się krzyku, gniewu czy kary, gdyż ojciec był typem osoby opanowanej i trzymającej emocje na wodzy. Bał się natomiast tego, co mógłby zobaczyć w jego oczach i wyczytać z tonu jego głosu. A będzie to zapewne zawód ... Kolejne rozczarowanie. Na dodatek z jego winy, Erykowi mogło przydarzyć się coś znacznie gorszego niż jedynie kąpiel w lodowatej wodzie.

Opowiadanie szóste - kończące (LLI 1.6)Where stories live. Discover now