VIII

2.6K 233 0
                                    

Camila POV:

Spałam sobie spokojnie gdy z mojego snu wyrwał mnie dziwny hałas. Otworzyłam oczy żeby sprawdzić o co chodzi. Na pierwszy rzut oka wszystko wyglądało w porządku. Ale zauważyłam, że okno jest otwarte na oścież a byłam pewna, że jak kładłam się spać było tylko delikatnie uchylone. Zeskoczyłam z łóżka. W rogu pokoju przy oknie coś się poruszyło a raczej ktoś. Przełknęłam ślinę próbując się uspokoić.

-Pokaż się albo zrobię ci krzywdę. - Zagroziłam ale mój głos nie brzmiał zbyt groźnie. Po chwili do moich uszu dobiegł śmiech, który był dziwnie znajomy.

-Jasne. Tą poduszką z bananem, którą trzymasz w ręce.

Popatrzyłam na swoją rękę i rzeczywiście trzymałam w niej poduszkę. Najgorszą broń, którą można się bronić.

-Uśpisz mnie na śmierć. - Zażartowała wyłaniając się z cienia. Od razu w oczy rzuciła mi się jej poobijana twarz. Chyba nie tylko twarz taka była bo ręką trzymała się za brzuch więc tam też musiała oberwać.

Pokonałam dzielącą nas odległość i z bliska przyjrzałam się jej twarzy. Nie wyglądała najgorzej ale i tak trzeba by to przemyć.

-Co ci się stało? - Spytałam zmartwiona.

-Wdałam się w małą bójkę.

-Małą? - Parsknęłam

-Powinnaś zobaczyć tego drugiego. - Oznajmiła ze śmiechem.

-I ciebie to śmieszy?

-Trochę.

Pokiwałam głową z nie do wierzeniem i poszłam do łazienki. Cieszyłam się, że mam łazienkę w pokoju inaczej bym musiała tłumaczyć rodzicom po co mi apteczka przed północą. Już widzę ich miny jakbym powiedziała, że ktoś zakradł się do mojego pokoju. Jest cały poobijany i potrzebuje pomocy. Policja byłaby tu w niecałe pięć minut.

Wyciągnęłam apteczkę z szafki. Odwróciłam się z zamiarem zawołania Lauren ale na szczęście dziewczyna wpadła na to, że ma za mną iść.

-Usiądź. - Wskazałam na pralkę.-I ściągnij bluzkę. - Dodałam wyciągając z apteczki potrzebne mi rzeczy.

-Jeśli chciałaś żebym się rozebrałam wystarczyło poprosić. - Mruknęła z uśmieszkiem.

-Jak przyszłaś mnie tu irytować to możesz już iść. - Odparłam nie mając ochoty się z nią męczyć. Nic już nie powiedziała tylko ściągnęła bluzkę i usiadła tam gdzie jej pokazałam.

Odwróciłam się do niej a moje oczy od razu powędrowały na jej tors. Miała idealnie wyrzeźbione mięśnie brzucha. Tak samo jak piersi nie były ani małe ani duże były idealne.

-Nie przeszkadzaj sobie.

Podniosłam wzrok i zobaczyłam jak się do mnie szczerzy. Przewróciłam oczami i się do niej zbliżyłam.

-Będzie wielki siniak. - Stwierdziłam delikatnie przejeżdżając palcem po brzuchu gdzie pojawiał się już siniak.

-Nie pierwszy i nie ostatni. - Odparła na co kiwnęłam tylko głową.

Zaczęłam delikatnie przemywać wszystkie zadrapania na jej idealnej twarzy w ciszy, która czasami była przerywana jej delikatnym syczeniem z bólu. Próbowała je powstrzymywać ale nie zawsze jej się to udało. Jak skończyłam z twarzą, obejrzałam jak wygląda jej brzuch. Parę siniaków ale na pewno nie miała złamanego żadnego żebra. W tym momencie cieszyłam się, że mój tata jest lekarzem i nauczył mnie paru rzeczy. Zerknęłam na nią lekko się uśmiechając a potem wzięłam się za jej rękę, którą musiała złożyć manto temu z kim się biła.

-Dlaczego to robisz? - Spytała sprawiając, że przestałam robić to co robiłam i popatrzyłam na nią.

-Bo do mnie przyszłaś. - Odparłam i wróciłam do odkażania jej ręki.

-To nie tylko to.

-Chyba jednak tak jeśli byś nie przyszła bym ci nie pomogła.

-Pomogłabyś.

-Na odległość to byłoby trochę trudne nie sądzisz?

Zaśmiała się zmuszając mnie tym do ponownego popatrzenia na nią.

-Pragniesz mnie. - Szepnęła z uśmiechem.

-Cieszę się, że masz dobry humor.

-Uważasz, że żartuje?

-Tak. Tak uważam. - Przyznałam kończąc opatrunek na jej ręce.

Wstając odepchnęła mnie od siebie na tyle mocno, że poleciałam na ścianę. Stanęła przede mną i swoim ciałem mnie do niej przycisnęła. Oddech mi przyśpieszył gdy była tak blisko mnie a jej piersi były przyciśnięte do moich.

-Wypuść mnie.

-Najpierw przyznaj się, że mnie pragniesz. - Szepnęła z ustami na mojej szyi.

-Nie mam do czego.

-Chcesz żebym ci to udowodniła? - Spytała odsuwając się tak żeby popatrzeć mi w oczy.

-Nic nie udowodnisz.

Uśmiechnęła się zadziornie i zaczęła składać na mojej szyi delikatnie pocałunki. Potem na policzku aż doszła do ust w które bez żadnego ostrzeżenia się wpiła. Ugryzła moją dolną wargę na co z moich ust wyleciał cichy pomruk. I o to chyba jej właśnie chodziło.

Złapała mnie za pośladki lekko je ściskając przez co otworzyłam usta żeby nabrać powietrza. Wykorzystała tą sytuację i wsunęła swój język, który po chwili razem z moim tańczył swój taniec. Wsunęłam rękę w jej włosy i się temu poddałam. Podniosła mnie na co oplotłam nogi wokół jej bioder a ręce zarzuciłam jej na szyję. Posadziła mnie na pralce i lekko się odsunęła z uśmiechem.

-A teraz przyznaj.

Popatrzyłam na nią próbując opanować oddech.

-Tak.

-Co tak? - Spytała z coraz to szerszym uśmiechem.

-Tak pragnę cię.

-Cieszę się, że sobie to wyjaśniłyśmy. - Oznajmiła i z powrotem wpiła się w moje usta.

Nagle usłyszałam pukanie do drzwi. Od razu odepchnęła Lauren. Szybko się poprawiłam i wyszłam z łazienki w momencie gdy do mojego pokoju weszła mama.

-Coś się stało? - Spytałam gdy patrzyła na łóżku.

-Sprawdzam czy znowu nie zostałaś u Ally.

-Jak widzisz jestem w domu i właśnie kładę się spać. - Kiwnęła głową i z lekkim uśmiechem wyszła z pokoju. Podeszłam do drzwi i zamknęłam je na klucz. Odetchnęłam a gdy się odwróciłam zobaczyłam jak Lauren leży na moim łóżku.

Położyłam się koło niej nic nie mówiąc bo coś czułam, że nie ma najmniejszego zamiaru stąd iść. Złapała mnie za biodra i do siebie przyciągnęła tak, że plecami byłam wtulona w jej tors.

-Dziękuje. - Szepnęła składając na moim karku mokry pocałunek.

Uśmiechnęłam się lekko bo byłam prawie pewna, że rzadko używała tego słowa. Nim się zorientowałam zasnęłam w jej objęciach.

Love is Weakness ✔Where stories live. Discover now