Dzień pierwszy: Siatkówka w parku

1.7K 151 60
                                    

Narrator P.O.V

Zadecydowali, że następnego ranka pójdą do parku pograć w siatkówkę.

Idąc do domu [T/I], oddalonego zaledwie paręnaście kroków od mieszkania szatyna, siatkarz nie puścił dłoni Kageyamy nawet na chwilę. Był dzisiaj wyjątkowo roztargniony, gdy tylko pomyślał o spotkaniu. Jednak z rozmyślań skutecznie wyrwało go lekkie szarpnięcie dłoni.

- Nee, Tooru-nii, nauczysz mnie dzisiaj jak serwować? - zapytał Tobio z błyszczącymi, pełnymi nadziei oczami. Jednak zanim Oikawa odpowiedział jakimś wrednym komentarzem, przypomniał sobie słowa jego ukochanej [T/I]...

Flashback:

- Ne, Oikawa-kun, spróbuj być tylko niemiły dla Tobio, a przysięgam, że spiorę cię do tego stopnia, iż nie będziesz w stanie rozpoznać swojej twarzy. Czaisz?

Więc koniec końców, powstrzymał się od niemiłej uwagi i stanął na chwilę, posyłając chłopcu wymuszony uśmiech.

- Oczywiście, Tobio-chan! Nauczę cię dzisiaj serwować! - powiedział z przymkniętymi oczami, nie zaszczycając go nawet spojrzeniem. A niczego nieświadomy chłopiec, wydał się nagle jakiś weselszy. Koniec końców, gdy dotarli do rezydencji [T/N], brunet puścił dłoń Oikawy pędząc w stronę drzwi. Stojąc na palcach, zadzwonił dzwonkiem. Nastolatka otworzyła drzwi i niemal natychmiast poczuła jak coś oplata jej nogi.

- Dzień dobry, [T/I] nee-chan! - zawołał z dołu Tobio, patrząc na dziewczynę uśmiechając się w niebywale uroczy sposób i [kolor-włosa] nie mogła nic poradzić na to, że po chwili zamknęła go w niedźwiedzim uścisku.

- Dzień dobry, Tobio! Jak tam? - zapytała.

Nie odpowiedział. Zaczął za to szukać czegoś w kieszeni swoich spodni i po chwili wyciągnął z nich [ulubiony smak] lizaka, podając go dziewczynie. [T/I] uśmiechnęła się ciepło, przyjmując ,,prezent".

- Awww, dziękuję, Tobio, to miłe, że o mnie pomyślałeś - zagruchała, jednak po chwili coś rzuciło się jej w oczy. - Hm? A gdzie jest Oikawa-kun?

Tooru padł na ziemię, trzymając rękę na klatce piersiowej. Stał tu przez cały czas... [T/I] spojrzała w dół, nachylając się nad siatkarzem, nieco zdezorientowana.

- Kiedy tu przyszedłeś, Oikawa-kun? Dlaczego pozwoliłeś Tobio samemu wyjść z domu? Zapomniałeś już o naszej wcześniejszej rozmowie? - pytała, a w ostatnim zdaniu zabrzmiała groźba. Z każdym słowem, niewidzialne noże wbijały się w serce Oikawy.

- [T-T/I]-chan! Przyszedłem z nim tutaj! Byłem tu przez cały czas! - żachnął się Tooru, odwracając się do niej tyłem i niczym małe dziecko, krzyżując ręce na piersi. - Gdybyś nie skupiała na nim całej swojej uwagi, może byś mnie zauważyła. - Wskazał na chłopca w jej ramionach.

[T/I] wywróciła oczami.

- Oikawa-kun, Tobio ma trzy lata i powierzono ci go pod opiekę. Jednak stwierdziłeś, że nie umiesz zajmować się dziećmi, więc przyszedłeś do mnie, więc ja również jestem za niego odpowiedzialna. Jeśli nagle by zaginął, wina leżałaby także po mojej stronie. Więc to oczywiste, iż poświęcam mu więcej uwagi niż tobie - wyjaśniła [T/I], podnosząc mały, wypchany po brzegi plecak i podając go Oikawie, odstawiając Tobio na ziemię.

- Co tam jest? - zapytał Oikawa.

- Piłka do siatkówki, duży koc, trochę jedzenia i picie, które zrobiłam - odpowiedziała, idąc przed siebie. - Chodź, Trashikawa.

Jednak Tooru nie przejął się za bardzo tą obelgą, zbyt zajęty myśleniem o jednej, bardzo istotnej rzeczy.

,,O mój Boże, będę miał piknikową randkę z [T/I]-chan!

***

Po przybyciu do parku, postanowili rozpocząć swój piknik pod wielkim drzewem.

Oikawa rozłożył duży koc, a Tobio pomagał [T/I] wyjmować jedzenie. Zadecydowali, że przed grą zjedzą bento. Tooru właśnie popijał sok pomarańczowy, gdy nagle widok przysłoniła mu piłka do siatkówki.

- Tooru-nii, nauczysz mnie teraz? - zapytał Tobio, opuszczając nieco piłkę.

Tak bardzo jak szatyn chciał teraz zaprzeczyć, tak spojrzenie [T/I] skutecznie mu tego odradzało. Westchnął cicho i stanął przed chłopcem, wyraźnie górując nad nim wzrostem.

- W porządku, Tobio-chan, nauczę cię jak serwować, ale lepiej rób wszystko co mówię. Nie jestem zbyt cierpliwą osobą - odpowiedział surowo. Brunet kiwnął głową zdeterminowany, ruszając za Oikawą na porośnięty trawą obszar. Dziewczyna patrzyła z rozbawieniem jak siatkarz próbuje nauczyć chłopca prawidłowo serwować. Za każdym razem, gdy mu się nie udawało, starszy z nich wyglądał na sfrustrowanego. Kiedy spojrzenia dwójki nastolatków się zetknęły, uczennica Aoby poruszyła ustami bezgłośnie mówiąc: ,,bądź miły" z delikatnym uśmiechem na twarzy. Tak mały gest z jej strony sprawiał, że chłopak od razu miał więcej cierpliwości.

Niedługo później, dziewczyna postanowiła dołączyć do tej dwójki.

Jednak gra polegała głównie na tym, że Tobio ciągle trafiał piłką w jej głowę będąc przy tym na pograniczu płaczu, bo skrzywdził swoją śliczną nee-chan i Tooru śmiejącego się złośliwie.

Po dobrej godzinie oraz trzydziestu minutach tej ,,gry", Kageyama poczuł zmęczenie, więc była to najwyższa pora na popołudniową drzemkę. Wracali we trójkę do domu.

Oikawa niósł chłopca, a [T/I] plecak z ich rzeczami, z uśmiechem patrząc na chłopaka.

- Pewnego dnia, na pewno zostaniesz świetnym tatą - skomplementowała go szczerze, a serce szatyna zaczęło nagle szybciej bić i nie mógł powstrzymać głupkowatego uśmieszku.

- Wiesz, [T/I]-chan, jeśli w przyszłości miałbym mieć dziecko, to mam nadzieję, że ty będziesz jego matką - odpowiedział, puszczając jej oczko. Zbyt zmęczona, żeby coś mu odpowiedzieć, wymamrotała tylko ,,baka" pod nosem, kiedy dotarli przed próg jej drzwi.

- Dobrze się dzisiaj bawiłam, Oikawa-kun - powiedziała, a na twarz chłopaka wpłynął lekki uśmiech.

- Ja też. - I zanim dziewczyna mogła odpowiedzieć cokolwiek, szatyn kontynuował: - Um, [T/I]-chan. Gdy skończymy już z tą całą opieką nad Tobio, to czy pójdziesz wtedy ze mną na randkę? - zapytał. Nastolatka nie usłyszała w jego głosie tego flirciarskiego czy dokuczliwego tonu. Mówił serio. I z czymś co przypomniało kombinację uśmiechu z uśmieszkiem, odrzekła:

- Może. - Zbliżyła się powoli do drzwi. - Do zobaczenia, Oikawa. - A sam zainteresowana stał przed drzwiami jak idiota.

- Nie odmówiła! - wykrzyczał, budząc tym samym biednego Tobio.

- H-huh? Co się stało? - zapytał z wpół zamkniętymi oczami brunet.

- Tobio-chan! Musimy szybko wrócić do domu! Pomożesz zaplanować mi idealną randkę z [T/I]-chan. Trzymaj się mocno! - powiedział, mocniej zaciskając swoje dłonie na udach dziecka.

Kiedy Tooru był pewny, że Kageyama mocno trzyma się jego szyi, zaczął biec sprintem w stronę domu. Co było kompletnie bezużyteczne, bo mieszkał kilkanaście kroków dalej. Kiedy stanęli przed drzwiami mieszkania Oikawy, włosy Tobio przypominały gniazdo. Kiedy weszli do środka, szatyn posadził chłopca na podłodze w salonie, biorąc kartkę papieru oraz dwa ołówki. Leżąc na przeciw dziecka, podał mu długopis.

- Yosh*, Tobio-chan, zacznijmy nasz plan! - rzekł Tooru, rozpoczynając burzę mózgów dotyczącą jego randki z [T/I]. Po kilku sekundach, spojrzał na Tobio trzymającego w dłoni długopis.

Oikawa mentalnie palnął się w głowę.

Tobio był trzylatkiem... Jeszcze nie nauczył się pisać...

_________________________

Notka od tłumaczki:

Guah, szczerze mówiąc, nie wiem czy będę kontynuowała tłumaczenie TBP. Gdy wcześniej czytałam rozdziały, myślałam, że to będzie bułka z masłem. Cóż, podczas przekładania tego na polski, stwierdziłam, że jednak będę musiała poświęcić na to trochę czasu. I chęci. Eh ;-;

The Babysiting Project || tłumaczenie PLWhere stories live. Discover now