- Po co ci te badyle? - zmarszczył brwi, po czym skierował z powrotem wzrok na blisko znajdującą się twarz wyższego.

- Na wszelki wypadek, jakby pocałunek ci nie wystarczył. - powiedział brunet, na co oboje cicho się zaśmiali.

- Czy te róże są czarne? - spytał głupio Baekhyun, na co ciemnowłosy posłał mu tajemniczy uśmiech. - Dlaczego pomalowałeś je farbą?

- Bo czarne róże tak naprawdę nie istnieją. - odrzekł Chanyeol, ukradkiem spoglądając na zaciekawione oczy blondyna. - Są czymś niezwykłym, a pomalowane farbą dają jeszcze lepszy efekt. Wyglądają idealnie, jakby były wprost stworzone specjalnie dla tego koloru. Tak samo jak my.

- Mnie też zamierzasz pomalować na czarno? - powiedział jasnowłosy, przypatrując się z coraz większą intensywnością jego pięknej twarzy.

- Jeśli tylko chcesz. - opowiedział Chanyeol, po czym wpił się w jego wargi, nie mogąc dłużej wytrzymać tej irytująco małej odległości między ich ciałami.

I wtedy Baekhyun przypomniał sobie, że tamten dzień wcale nie był taki zły. Wiedział, że jak bardzo starałby się o nim zapomnieć, ten nachodził jego myśli w najmniej odpowiednich momentach. Jak na przykład teraz. Siedząc pośród ciemności panującej w jego pokoju, wspominał go i płakał. Ze szczęścia i smutku. Ze złości i tęsknoty. Z bezsilności i beznadziei.

****

Ręce Baekhyuna niebezpiecznie się trzęsły, oczy bolały od jasności mijanych ulicą świateł, a umysł był wyjątkowo bardzo zmęczony. Od pewnego czasu, dosłownie wszystko spadło na jego głowę i czuł, że radzi sobie coraz gorzej. Z resztą nie tylko on. Jego siostra, która uciekła z domu mając jedynie szesnaście lat, pojawiła się w jego mieszkaniu jakiś tydzień temu bez kompletnie żadnej zapowiedzi i przygotowania. Baekhyun ani razu jej nie widział do czasu, aż stanęła w framudze jego drzwi. Ta cała sytuacja nie byłaby taka zła, gdyby nie fakt, że na rękach miała swojego trzyletniego synka, który patrzył na blondyna zamglonymi od płaczu oczami. Od tamtej pory nie spał, praktycznie nic nie jadł, a o odpoczynku mógł tylko i wyłącznie pomarzyć. Wszystko go przerastało, a on powoli tracił siły. Ledwo wystarczało mu na własne wydatki, a od tamtej pory musiał planować dokładnie wszystko, co kupuje i wydaje. Wiedział, że dłużej tak nie pociągnie, ale nie mógł tak po prostu wyrzucić z domu swojej małej, nowej rodziny. Jak okropna by nie była, wciąż byli spokrewnieni, a on nie miał serca ich wypraszać. Zanim się obejrzał, był już pod domem, dopiero teraz zauważając, że cała droga minęła mu w rozmyślaniu o swoim beznadziejnym życiu. Gdy już miał chwycić klamkę od drzwi wejściowych, dostrzegł, że lekko zaskrzypiały, całkowicie się otwierając. Zmarszczył brwi, w myślach karcąc swoją bezmyślną siostrę, po czym przekroczył próg pomieszczenia.

- Baekhyun, dobrze, że jesteś! - usłyszał krzyk, a po chwili ujrzał Seulgi schodzącą ze schodów z wielkim tekturowym pudłem. - Musisz mi pomóc.

- Nic nowego. - mruknął w niezadowoleniu, przez co spotkał się z jej karcącym spojrzeniem. - Mogę wiedzieć, co ty robisz?

- Pakuję się. - powiedziała w pośpiechu, krzątając się po przedpokoju. - Tobie też bym radziła, jeśli nie chcesz stracić wszystkich swoich rzeczy.

- O czym ty mówisz? - podniósł lekko głos, podchodząc kilka kroków w jej stronę.

- Nie zgadniesz, kto dzisiaj zapukał do naszych drzwi. - zaśmiała się, patrząc na niego ze złością. - Komornik. Poinformował mnie, że do rana ma nas tu nie być, albo wszystkie nasze rzeczy znikną wraz z naszym mieszkaniem.

- Słucham? - krzyknął ze złością blondyn, niemal przewracając stojący na półce wazon. - O czym ty mówisz? Przecież powinniśmy najpierw dostać jakieś listy, a jeśli byśmy na nie nie zareagowali, to dopiero wtedy byłaby interwencja!

- I tak się właśnie stało. - fuknęła ze złością, patrząc prosto w jego oczy. - Dostaliśmy kilka zawiadomień, a myśląc, że to ulotki, nie sprawdzałam skrzynki pocztowej.

- Czy ty jesteś nienormalna? - wykrzyczał Baekhyun, całkowicie nad sobą nie panując. - Dlaczego jej nie sprawdzałaś?

- Nie wiedziałam, że to coś ważnego! - wrzasnęła oskarżycielskim tonem. - A z resztą ty też mogłeś to sprawdzić!

- A pomyślałaś może o tym, że przez ostatni tydzień kompletnie nie mam na nic czasu? - krzyknął równie głośno, po czym złapał się za głowę. - A ty nie robisz nic! Mogłaś chociaż raz zrobić coś pożytecznego i sprawdzić tą cholerną skrzynkę pocztową!

- Nie wiem, czy wiesz, ale mam dziecko, którym muszę się zajmować. - odparła nieco ciszej, zaciskając ręce w pięści. - Ale to nieistotne, Baekhyun. Nie będziesz już nigdy miał okazji, aby zobaczyć mnie ponownie.

- Fantastycznie. - odparł blondyn, zaciskając szczękę. - Od tygodnia o tym marzę.

Po tych słowach brunetka znieruchomiała, przyglądając się mu ze łzami w oczach. Po kilku sekundach, nie czekając dłużej poszła po swojego synka, w pośpiechu pakując jego rzeczy. Rzuciła się w stronę salonu, aby wziąć na ręce dwa ogromne pudła i ruszyła w stronę wyjścia, mocno trzaskając drzwiami. Baekhyun nawet nie chciał wnikać w to, gdzie poszła. Bardziej martwiło go to, co on teraz zrobi w tej sytuacji. Ta myśl towarzyszyła mu do końca dnia, który spędził na płakaniu i rozmyślaniu o tym, gdzie przenocuje jutrzejszą noc.

****

Zimny wiatr w nieprzyjemny sposób otulał jego zmarzniętą twarz. Drobne ręce mocno ściskały walizkę, z którą spacerował od niespełna dwóch godzin. Za wszelką cenę starał się powstrzymać zbierające się w kącikach oczu łzy, lecz w pewnym momencie nie wytrzymał. Oparł się o pierwszą ławkę, jaką napotkał i dał upust zgromadzającym się w jego ciele emocjom. Był zły, wyziębiony i miał wszystkiego serdecznie dość. Od momentu, kiedy jego dom został mu w okropny sposób odebrany, szukał najtańszego hotelu, w którym mógłby się chociaż na chwilę zatrzymać. Niestety, wszystko było dla niego stanowczo za drogie. Zaczął się zastanawiać, dlaczego taki los musiał spotkać właśnie jego. Dlaczego zawsze on musiał być tym, który cierpi i wiecznie płacze. Nienawidził tego. Nienawidził cieknących strumieniami łez na swoich zimnych policzkach, nieustannie trzęsących się rąk i odwiecznego lęku, który od początku mu towarzyszył. Nawet nie zauważył, kiedy usiadł na niewygodnym siedzeniu, a walizka głośno spadła, lądując na jego nogach. I wiedział, że nie pozostało mu nic innego, niż płacz. Zaczął krzyczeć, nie przejmując się późną porą i tym, że prawdopodobnie obudzi wszystkich mieszkańców osiedla, na którym przebywał. Nic go nie obchodziło do momentu, kiedy przed rzucającą świtało latarnią pojawił się ogromny cień, a on momentalnie zamilkł. Podniósł zamglony od płaczu wzrok i to, co ujrzał, sprawiło, że jego ciało przebiegł niespodziewany dreszcz.

Ujrzał te świecące w blasku latarni oczy, które tak bardzo chciał teraz zobaczyć.

Ujrzał te gęste, ciemne włosy, które tak bardzo chciał dotknąć.

Ujrzał ten zatroskany wzrok, który uważnie skanował jego zapłakaną twarz.

Ujrzał go i wiedział, że już wszystko będzie dobrze.

****

Nie będę udawać, że nic dla mnie nie znaczysz
Chodź, wróć teraz
Zwątpienie będzie pełzać i czołgać się w Tobie
Ciemność może skoczyć i upaść na Ciebie
Wróć teraz, wróć teraz
Niech tak będzie, pozwól odejść, pozwól upaść, pozwól zdmuchnąć
Pozwól przybyć, pozwól odejść, pozwól upaść, będziemy wiedzieć.*

****

*Agnes Obel - Over The Hill

𝐔𝐧𝐰𝐚𝐧𝐭𝐞𝐝 𝐒𝐰𝐞𝐞𝐭𝐢𝐞 [𝐜𝐡𝐚𝐧𝐛𝐚𝐞𝐤] [𝐡𝐮𝐧𝐡𝐚𝐧]Where stories live. Discover now