-O co ci chodzi?-spytał w dalszym ciągu zły za moje zachowanie, krocząc po hali-nie uważasz, że przesadziłaś?

-Luke-przerwałam-jesteś ostatni dzień przed wyjazdem tutaj. Nie chcesz potem żałować tego, jak się do mnie prawdopodobnie zwrócisz, jeżeli nie przystopujesz. Nie idzie to w dobrą stronę, więc ostrzegam cię.

-Mam prawo być zdenerwowany w tej sytuacji Sophie, mieszasz się tam, gdzie naprawdę nie powinnaś. Mniejsza z tym, ale pamiętaj, że tak się nie robi. Chociaż ze względu na to, że sama sprowadzasz na siebie problemy.

-Nie dziw się, że tak robię, jeżeli sam nie chcesz mi niczego powiedzieć-odetchnęłam-z resztą, masz rację, mniejsza z tym-podeszłam impulsywnie do blondyna, aby go pocałować. Odwzajemnił to, a po chwili odparłam:

-Nie jedź tam.

-Sophie, nie przesadzaj. Poradzimy sobie szybciej, niż ci się wydaje.

-To nie są żarty. Michael powiedział, że to będzie piekło!

-Przecież na pewno nie niebo.

-Właśnie. Nie rozumiesz, że martwię się? Winters jest zawzięty jak nikt inny.

-Sophie, nie dramatyzuj.

-Boję się, że już więcej cię nie zobaczę, zrozum to-po moim policzku słynęły łzy. Chorobliwie bałam się przyszłości.

Byłam okropnie emocjonalna, nienawidziłam tego. Utrudniałam wszystko przez to.

-Sophie... wrócę tutaj cały i zdrowy. Obiecuję ci to.

Niewiele podniosło mnie to na duchu. Nikt nie może mi zagwarantować, że nic złego się nie stanie, nawet on. W odpowiedzi jedynie westchnęłam smutno. Wtedy Luke wskazał na jedno z aut i oznajmił:

-Zabieram cię na małą przejażdżkę. Gwarantuję, że kąciki twoich ust od razu drgną do góry.

Bez słowa usiadłam na miejscu pasażera czarnego Ferrari. Oby było, jak zapowiadał chłopak. Pragnęłam poprawienia melancholijnego nastroju chociaż na trochę.

-Gdzie jedziemy?

-Przed siebie-uśmiechnął się.

***

Mimo nikłych oczekiwań, spędziliśmy wspaniale czas na łonie pustynnej natury. Niewiele rozmawialiśmy. Było dobrze bez tego, mając dookoła wielkie, brunatne głazy, spoglądając w głębokie, oddalone doliny, będąc po prostu obok siebie. Dziwne i przyjemne zarazem było to dla mnie uczucie pełnej wolności. W ostatnim czasie wręcz ledwo znane. Chcieliśmy cieszyć się nim, ile tylko byliśmy w stanie tego schwytać. Carpe diem? Być może.

Teraz wchodziliśmy do domu.

-Brakuje mi operowania-odezwałam się-cholernie za tym tęsknię. Czy ty tego nie czujesz?

-Czuję, Sophie. O ile ja teoretycznie będę w mieście...-zatrzymał się, biorąc jabłko z półmiska-mam świetny pomysł, pokochasz mnie za to!

Po czym zniknął, wybiegając z jadalni... dalej nie znałam już idealnie planu domu Hemmingsów, więc w zasadzie nie wiem, gdzie się udał. I w jakim celu? Przyznam, że stałam się równie podekscytowana jak on.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Jul 26, 2017 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

head of surgery | lrhOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz