Rozdział 6

158 17 5
                                    

Luke's POV

-I jak wyglądam?-wyrwał mnie z zamyślenia Mike, kierując się na obrotowym fotelu w moją stronę. Od razu spostrzegłem zmianę na jego głowie. Jego włosy stały się niebieskie. Uniosłem kciuka do góry, symbolizując przyjacielowi moje zdanie. Towarzyszyłem mu otóż na wizycie u fryzjera. Z pewnością poradziłby sobie sam, ale przecież nie nazywałby się wtedy Clifford. Jak już się o coś kogoś uczepi, to jest jak wrzód na dupie. Głównie siedziałem podczas tych dwóch godzin z telefonem w dłoni, albo rozmawiałem z nim i zaprzyjaźnioną nam fryzjerką.

-Kiki, dzięki tobie znowu wyglądam nieziemsko-wstał, wyciągając ze skórzanej kurtki portfel.

-Narcyz-prychnąłęm, cicho podśmiechując.

-Czego tam chciałeś, Hemmings?

-Oh, zabierz go-zwróciłem się do fryzjerki, która zaniosła się śmiechem.

-Nie chcę mieć dziecka na głowie, Lukey.

Kiedy Michael i Kiki zaczęli się wykłócać, czy niebieskowłosy ma płacić, czy nie - wtedy mój telefon zaczął wibrować, co było jednoznaczne z tym, że ktoś próbuje się do mnie dodzwonić.

-Tak, Calum?

Michael wziął mnie wtedy pod pachę i po krótkim pożegnaniu dziewczyny, wyszliśmy z salonu, kierując się w stronę mojego auta.

-Gdzie jesteście?-spytał krótko.

-Wychodzimy od Kiki, a co?

-Kieruj się od razu do domu, my też tam zaraz przyjedziemy.

-Poczekaj, czy coś się stało?

-Wygląda na to, że nasza koleżanka jest w tarapatach.

-Nie... to niemożliwe... cholera!-oparłem bezsilnie twarz o kierownicę-szybko przyjeżdżajcie.

Kiedy schowałem telefon do kieszeni i odpaliłem silnik, od razu odezwał się Mike:

-O co chodzi?

-Założę się, że to Winters albo reszta jego szmaciarzy-syknąłem-coś się dzieje u Sophie-narastała we mnie złość, co znalazło swoje odwzorowanie w mojej jeździe.

-Jest czerw... z resztą, nieważne. Musimy szybko dowiedzieć się dokładniej sprawy.

Racja, zanim dojechałem pod willę, naruszyłem kilka przepisów. No, może góra kilkanaście. Teraz i tak mnie to nie interesuje. Chwilę później podjechał doskonale znany mi Mustang Ashtona.

-Zamówmy pizzę-wypalił Clifford, kiedy wszyscy przeszliśmy próg domu.

-Serio? Nawet teraz jest ci tylko żarcie w głowie?-prychnął Hood.

-Od ciebie dobrego obiadu się nie spodziewam-rzucił do ciemnowłosego-no co? Jestem głodny!

-W takim razie nam też zamów, Mikey-powiedziałem-za chwilę wszyscy widzimy się przy stole w jadalni, muszę wymyć ręce.

-Przesrane być lekarzem-zachichotał niebieskowłosy przyjaciel-sterylnie, sterylnie, bakterie, ameby, ebola, bla bla bla...

-Chyba zamawiałeś pizzę?!-rozdarłem się z łazienki-a ty Calum, podnoś moją nową poduszkę z podłogi! Sześć baniek za nią dałem!

-Spadaj-machnął ręką ciemnowłosy przyjaciel.

-Jeszcze się policzymy, chuju-burknąłem, kierując się do swojej sypialni po paczkę nachos.

Niedługo po tym wszyscy zajęliśmy miejsca na kanapach.

-Co się dokładnie stało?-spytałem.

head of surgery | lrhOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz