O tym, jak tęskniłem

942 218 92
                                    

Pierwszy tydzień po tym zdarzeniu był najgorszy. Wciąż nosząc na szyi ślady po jego pocałunkach, patrzyłem w jego chłodne i obojętne oczy, mając wrażenie, że coś pali moją skórę. 

Potem przyszedł weekend, czy raczej jego początek. W piątek o 16:30 wciąż siedziałem w klasie, tak jak zawsze byliśmy umówieni. Tłumaczyłem sobie, że to przez sprawdziany, których nie chciałem nosić do domu i postanowiłem sprawdzić jeszcze tutaj, by schować do szafki i do poniedziałku mieć spokój. 

Podświadomie jednak wiedziałem, że wciąż czekałem na niego z nadzieją, że jednak przyjdzie. Choćby po to, by posłuchać o fizyce, nawet jeśli nie rozumiał. Albo o gwiazdach, czy nawet zapytać o poprawę sprawdzianu... Cokolwiek, byle tylko znów się do mnie odezwał albo posłuchał, bo chyba ta cisza między nami bolała najbardziej. 

Biorąc głęboki wdech, schowałem twarz w dłoniach, byle tylko nie pozwolić sobie na łzy. Przecież na dobrą sprawę nie trwało do długo, jak mogłem przywiązać się aż tak? Do kogoś tak niedojrzałego, kto nawet... No właśnie, nawet nie brał naszego związku na poważnie.

W chwili, gdy o tym pomyślałem, cichy szloch uciekł z moich ust i pewnie na tym by się nie skończyło, gdyby ktoś nie otworzył drzwi do sali. Otarłem łzy w rękaw, jednak na marne, bo znów napłynęły mi do oczu, gdy spojrzałem na postać stojącą w drzwiach.

Taehyung. 

Poruszyłem wargami, bezgłośnie wypowiadając jego imię, podczas gdy chłopak bez słowa wszedł do środka i podszedł do biurka. Odsunąłem się, obserwując jak wśród papierów na moim biurku szuka... swojego sprawdzianu. Potem podszedł do tablicy, chwycił kawałek kredy, bez słowa zapisując na nim pierwsze zadanie. 

Policzył wszystko, bezbłędnie i zastanawiając się tylko w kilku miejscach, gdzie przydałby się kalkulator. Mimo to nie zrobił naprawdę drobnego błędu rachunkowego, a ja nie wiedziałem co o tym myśleć i jak zareagować. Wtedy też on rzucił kredę z powrotem na miejsce i spojrzał na mnie. Po raz pierwszy od kilku dni pozwolił, by nasze spojrzenia się spotkały, a moje dłonie zaczęły drżeć. 

Starając się oddychać głęboko, znów zerknąłem na tablicę i zmrużyłem lekko oczy.

- Termin poprawy jest w przyszłym tygodniu, więc...

Westchnął poirytowany, przerywając mi w połowie zdania. 

- Nie chodzi mi o poprawę, okej? - nie zdążyłem nawet posłać mu pytającego spojrzenia, gdy mówił dalej, podchodząc do biurka.- Wiem, zjebałem, ale chcę to naprawić. 

Czując, że jest już stanowczo za blisko, wstałem z miejsca i przeszedłem na drugą stronę biurka, pod okno, starając się, by wyglądało to w miarę naturalnie. Nawet jeśli przypadkiem po drodze zrzuciłem kilka rzeczy, ale cholera, nigdy nie grzeszyłem gracją. 

- Jak już mówiłem, poprawa jest w przyszłym tygodniu. 

- Yoongi. 

- "Proszę pana". Nie przypominam sobie, żebym kiedykolwiek pozwolił ci zwracać się do mnie w ten sposób. 

- Yoongi, do cholery - warknął, odsuwając krzesło i podchodząc do mnie. Nawet nie wiem dlaczego aż tak spanikowałem, by dać się złapać w rogu sali. No, pozostało jeszcze skoczyć z okna za mną, ale chyba aż tak zdesperowany nie byłem. Chyba.

Poczułem jak chwyta mnie za ramiona i nieważne jak bardzo tęskniłem, teraz ten dotyk palił i wywoływał kolejne łzy. Nawet ich nie ukrywałem, posyłając młodszemu zranione spojrzenie. Chociaż, czy była taka potrzeba? Pewnie  sam domyślał się jak czułem się przez jego zabawę. 

- Przestań płakać, proszę - szepnął nagle, puszczając mnie, a ja prychnąłem cicho. 

- Bo? Jest mi smutno, więc będę płakał. Czego tu szukasz? - spytałem poirytowany, ocierając łzy z policzków. 

- Chciałem przeprosić. To, co wtedy powiedziałem... po prostu zirytowało mnie to, że mnie tak potraktowałeś. Umiem rozwiązać te zadania, przynajmniej część... ale chciałem, nie wiem, powygłupiać się z tobą. Nie sądziłem tylko, że będziesz miał gdzieś mój list miłosny - mruknął, a ja otworzyłem szeroko oczy. 

- Powygłupiać? - powtórzyłem, a gdy przytaknął, moja ręka sama wymierzyła w jego policzek.- Wygłupem jest to wszystko, co teraz odstawiasz. Daj mi spokój, już wystarczająco żałuję, że ci zaufałem - syknąłem, choć mój głos wciąż się łamał. 

Potem miałem wrażenie, że czekam już tylko na konsekwencje. Aż zgłosi fakt, że go uderzyłem, potem pewnie wspomni też coś o molestowaniu i zniszczy mi życie. Dostałbym zakaz wykonywania zawodu albo i wyrok, zależy jak bardzo by się uwziął... 

...jeśli w ogóle miał zamiar to zrobić, bo nic na to nie wskazywało. 

Odetchnął głośno, rozmasowując obolały policzek i spojrzał na mnie. 

- Zasłużyłem sobie. 

- No co ty nie powiesz? - odparłem bez zastanowienia, a wtedy on uśmiechnął się nieznacznie. Położył dłoń na moim policzku (to nie tak, że prawie znów uciekłem, bojąc się, że mi odda) i otarł z niego kolejne łzy. 

- Naprawdę przepraszam, hyung. Mówiłem wtedy co mi ślina na język przyniosła, ale to nie było prawdziwe, przysięgam... Wiem, że zachowałem się jak gówniarz...

- Czy to dzień faktów oczywistych? 

Posłał mi stanowcze spojrzenie, nie przejmując się moimi wtrąceniami. 

- Ale naprawdę mi na tobie zależy. Nie próbuj nawet mnie okłamać, że tobie nie. Czuję, jak patrzysz na mnie na lekcjach, na przerwach i gdziekolwiek na mnie wpadniesz. Tęsknisz za mną, prawda?

Gdy zadał to pytanie, chwyciłem go za rękaw marynarki. W pierwszej chwili chciałem go odepchnąć, jednak w kolejnej znów byłem bliski szlochu. Tym razem jednak Taehyung skutecznie mnie uciszył, przyciskając wargi do tych moich. Nie byłem w stanie odpowiedzieć, jednak sam fakt jak drżałem od najmniejszego dotyku chyba wystarczająco o tym świadczył.

Tęskniłem jak cholera. 

- T-Taehyung - szepnąłem, opierając dłonie na jego torsie, by odsunąć go choć trochę.- Zaraz ktoś tu wejdzie i nas przyłapie, odsuń się. 

- Nikogo nie ma, nawet sprzątaczki mają przerwę. Nie panikuj - mruknął rozbawiony, chwytając mnie za uda i sadzając na parapecie, przez co w końcu byliśmy tego samego wzrostu. Wtedy też odsłonił moją szyję i pomimo protestów, zadbał o to, by ślady z niej nie zniknęły za szybko. 

- Jesteś takim dzieciakiem, Taehyung - westchnąłem, mimo wszystko obejmując go za szyję i bawiąc się kosmykami jego włosów.- Nienawidzę cię za to. 

- Szkoda - mruknął, całując mnie tuż pod uchem, nim szepnął wprost do niego.- Bo ja chyba zaczynam cię kochać. 

Some kind of madness - KTH x MYGWhere stories live. Discover now