O tym, jak kiepski byłeś z matmy

1.3K 238 146
                                    

Będąc wychowawcą, miałem obowiązek interesować się każdym z uczniów; martwić ich niepowodzeniami, problemami w szkole i z poszczególnymi przedmiotami. Jednak troska o sytuację Taehyunga przyszła mi bardziej naturalnie.

Był zdolnym uczniem; bystrym, kreatywnym i... naprawdę, gdyby był choć trochę bardziej ambitny. Jednak nie miał krzty zapału do nauki, jedyne o czym myślał to jak zaliczyć przedmiot i zająć się czymś  przyjemniejszym niż szkoła i nauka. Tym sposobem uczeń, który miał potencjał zdobywać najwyższe oceny był tym, o którym słyszałem najwięcej złego.

- Taehyung, jak masz zamiar rozwijać się w dziedzinie fizyki i astronomii, skoro ledwo co zaliczyłeś poprzedni rok z matematyki? Jeśli nie dajesz sobie rady z takim przedmiotem, nie masz co myśleć o fizyce, przecież ona cała opiera się na wzorach matematycznych...

- Przecież wiem.

- Dlaczego więc nic z tym nie zrobisz? - gdy w odpowiedzi wzruszył ramionami i uśmiechnął się beztrosko, byłem bliski irytacji. On naprawdę nie widział jak się marnował przez swoje lenistwo?

Tego dnia wezwałem go na rozmowę po lekcjach z nadzieją, że uda mi się przemówić mu do rozsądku, jednak był uparty jak osioł. Upierał się, że chce uczyć się fizyki ponad podstawę programową, ale sama inteligencja to za mało by opanować taki materiał!

Westchnąłem ciężko i wstałem od biurka, postanawiając zająć się uporządkowaniem klasy. Wyjąłem z wiadra wody gąbkę, wycisnąłem ją i zabrałem za wycieranie tablicy.

- Myślałeś może o jakichś korepetycjach? Wiem, że materiał nie sprawia ci kłopotu i nie potrzebujesz pomocy w zrozumieniu go... Ale może jeśli ktoś przypilnuje cię z rozwiązywaniem zadań, będziesz miał lepsze oceny? Wiesz, trening czyni mistrza i, z tego co widzę, popełniasz takie błędy, które są właśnie do wyćwiczenia. 

Chciałem obejrzeć się przez ramię i odnaleźć go spojrzeniem, jednak wtedy poczułem go tuż przy swoich plecach. Spiąłem się, czując jego dłoń na mojej, a oddech na szyi.

- Taehyung?

- Ja ją wytrę - odparł niskim tonem i zerknął na moją twarz z takiej odległości, że jego uwadze na pewno nie umknęły rumieńce na moich policzkach. Cholerajegomać.

Puściłem gąbkę i jak najszybciej odsunąłem się, stając kawałek dalej. Dopiero wtedy odchrząknąłem i usiadłem przy biurku, udając, że akurat tam miałem sprawę do załatwienia.

Kim od początku zachowywał się nieodpowiednio, naruszając moją przestrzeń i bezpieczne granice kontaktu. Pod byle pretekstem zbliżał się, dotykał mnie, wpadał na mnie na pustym korytarzu. Gdy nasze spojrzenia spotykały się podczas lekcji, gdy nikt nie patrzył, uśmiechał się i zagryzał wargę... Chyba mogłem zaryzykować już stwierdzeniem, że mnie uwodził. Pomimo moich próśb, które słyszał od początku roku. 

Cała klasa słyszała. 

Tymczasem on udawał, jakby wcale nie docierały do niego moje słowa. Prośby, by zapanował nad sobą i zainteresował się bardziej odpowiednią osobą, zbywał rozczulonymi uśmiechami, często nawet nie odpowiadając. Najbardziej w tym wszystkim nie podobał mi się fakt, że... cholera, przyprawiał mnie o szybsze bicie serca. Ale mi naprawdę dobrze było żyć w przekonaniu, że moją jedyną miłością zawsze będą gwiazdy. 

Jednak w pewnym sensie, on również był gwiazdą.

Był jedną z popularniejszych osób w szkole, ciągle zajęty rozmową. Nawet gdy zdawał się szukać chwili odosobnienia, zaraz ktoś go zaczepiał i to nie tak, że obserwowałem go aż tak uważnie, po prostu... po prostu rzucał się w oczy. Zwłaszcza, gdy zaczął farbować włosy. Wyglądał wtedy jak typowy idol, jakby zaraz miał wyjść z lekcji i biec na scenę występować. 

(Choć w czasie lekcji też chyba przyglądałem się mu za długo.)

- Myślałem o korepetycjach - odezwał się w końcu, odkładając gąbkę na miejsce i dłonie wycierając w papierowy ręcznik.- Ale trudno mi znaleźć dobrego nauczyciela. Takiego, dzięki któremu chciałbym się uczyć. 

Westchnąłem i uniosłem na niego spojrzenie, zaraz tego żałując. Teraz, gdy ja siedziałem i on stanął nade mną, poczułem się przytłoczony przez jego osobę. To znaczy to nie tak, że wyglądał groźnie albo jakby miał złe zamiary... Poczułem się przy nim jednak mniejszy, niemal bezbronny. A on niby miałby się mną zaopiekować...? 

Miałem przez niego naprawdę głupie myśli. 

- Taehyung, nauczyciel ma cię uczyć, nie zachęcać do nauki. Za wiele wymagasz. 

- Nieprawda - odparł i przykucnął przy biurku. Dla odmiany poczułem się skrępowany, gdy znalazł się tak blisko moich nóg i naprawdę trudno było mi udawać, że nie zauważyłem jak powiódł po nich spojrzeniem. Mógłby być w tym choć trochę bardziej dyskretny.- Gdyby na przykład to pan mnie uczył, czułbym się bardzo zachęcony. 

- Na lekcji nie uważasz. 

Westchnął ciężko i wywrócił oczami, by znów wstać i usiąść na krawędzi biurka. Jakby już nie pozwalał sobie na zbyt wiele. 

- Bo na lekcji nie mówi pan tak wiele, jak chciałbym słyszeć. Ogranicza się pan do wytłumaczenia wszystkim podstaw, ale ja bym chciał słyszeć więcej. Nie interesuje mnie obliczanie prędkości i czasu albo objętości figury, naprawdę. Chciałbym posłuchać jak mówi pan o gwiazdach. 

Spojrzałem na niego z zaskoczeniem, bo te słowa  z jego ust zabrzmiał niemalże  jak wyznanie. Nawet jeśli to zauważyłem, nie chciałem odpowiadać na to tym samym. Nie powinienem, nieważne jak słodko się uśmiechał i próbował mnie oczarować, trzepocząc tymi swoimi długimi, gęstymi rzęsami. 

I dalej wmawiałem sobie wmawiałem, że to zrobiłem.

- W porządku. Mogę zgodzić się na dodatkowe korepetycje, ale tylko pod warunkiem, że cały bieżący materiał będziesz zaliczał co najmniej na 4. 

- Ach, naprawdę?! Jest pan najlepszy, panie profesorze Miin~ 

W tym momencie parsknąłem śmiechem i pokręciłem głową, słysząc jego przesłodzony głos i to tytułowanie, choć przecież nawet koło profesora nie leżałem. 

- Naprawdę. Tylko musisz też dostosować się do mojego planu. W piątki kończysz o 16:10, prawda? W takim razie będziesz miał przerwę do 16:30 i spotykamy się tutaj. Tylko proszę, skończ już z tym "profesorowaniem". Mógłbym być twoim starszym bratem. 

- Albo chłopakiem. 

Gdy to powiedział, byłem bliski zakrztuszenia się, choćby własną śliną lub powietrzem. Nie spodziewałem się po nim aż takiej odwagi, zwłaszcza gdy wcale nie przypadkowo zaczepił swoimi nogami o moje kolana. 

- W takim razie piątek o 16:30. Już nie mogę się doczekać - westchnął, nim opuścił salę, posyłając mi promienny uśmiech i życząc miłej reszty dnia. Tymczasem ja siedziałem jak wryty w swoim fotelu, zastanawiając się, czy to faktycznie umówiliśmy się na randkę, czy tylko tak to zabrzmiało. 

Jednak czymkolwiek to było, przyniosło zamierzone efekty. Wszystkie oceny chłopaka poszły w górę już od pierwszego sprawdzianu, jaki napisał po tej rozmowie i to nie tak, że byłem tak dobrym nauczycielem. Ja jedynie opowiadałem mu o gwiazdozbiorach, które zdecydowanie były moją największą pasją i kosmosie, który w nas obu zdawał się wzbudzać niesamowitą fascynację. 

To zbliżyło nas nawet bardziej. Wmawiałem sobie, że to wszystko to wciąż niewinna relacja i pogłębianie wspólnych zainteresowań i tak naprawdę nie mam czym się martwić. Jednak wtedy, podczas naszych cotygodniowych zajęć usiedliśmy wspólnie przy zasłoniętych roletach, by obejrzeć kilka slajdów na rzutniku. Było całkiem normalnie, trochę wesoło, a ja siedziałem tuż obok, tłumacząc mu zawzięcie dlaczego Mały Wóz wcale nie wygląda jak Fiat 126p i wtedy. 

Wtedy był moment, gdy odwrócił wzrok od obrazu na ścianie, spojrzał na moją twarz, a ja nie mogłem odwzajemnić tego spojrzenia. Nie wtedy, gdy jego dłoń swobodnie zsunęła się na wewnętrzną część mojego uda, a ja z trudem panowałem nad głosem. Jednak nawet jeszcze trudniej przyznać się było do tego, że go wtedy nie odtrąciłem. 

Pozwoliłem mu zbliżyć się do siebie.

Some kind of madness - KTH x MYGWhere stories live. Discover now