O tym, jak pierwszy raz dałem się zaprosić na randkę (taką oficjalną)

966 205 27
                                    

Wszystko było w porządku jeszcze przez kilka dni po wycieczce. Nasze następne spotkanie... Cóż, nawet nie szukaliśmy wymówek w postaci nauki fizyki (Taehyung i tak nic nie nauczył się przez cały ten czas), więc zaproponował mi wyjście do pobliskiej kawiarenki. Nie byłem jednak naiwny, za dużo dzieciaków z naszej szkoły kręciło się w pobliżu. 

Pojechaliśmy do mnie, dwoma różnymi autobusami. Odebrałem go z przystanku i dopiero mając świadomość, że szansa na spotkanie kogoś znajomego ze szkoły w tej okolicy była jak jeden do miliona, zgodziłem się byś chwycił moją dłoń. Uśmiechał się cały czas, jakby co najmniej wygrał w loterii, a przecież nie zrobiliśmy nic takiego...

W mieszkaniu zachowywał się nawet gorzej niż na lekcji czy gdziekolwiek wcześniej. Usiadł na kanapie, śledząc mnie spojrzeniem i obserwując każdy mój ruch, a uśmiech na jego ustach był co najmniej niepokojący. To znaczy, nie aż tak żebym zadzwonił na policję i kazał mu się wynosić, ale moje serce znów zaczęło bić w niebezpiecznym tempie. 

- Chcesz coś do picia? Kawy, herbaty?

- Mmmm, nie. Chyba, że masz sok winogronowy - mruknął, a ja westchnąłem ciężko. Skąd niby miałem wziąć mu sok winogronowy w takiej chwili?

- Będę musiał zrobić zakupy - westchnąłem, mając zamiar zamknąć szafkę z napojami, ale wtedy usłyszałem głos młodszego.

- Albo nie, jednak zrób mi herbatę. Masz jakąś owocową?

- Mógłbyś chociaż mówić nieco bardziej formalnie? - spojrzałem na niego z wyrzutem, a ten od razu się wyszczerzył. 

- Oczywiście, panie profesorze. 

Aż zacząłem się zastanawiać za co tak naprawdę go lubię. 

Przymknąłem powieki, chcąc wziąć głęboki oddech, jednak wtedy przed moimi oczami pojawiło się wszystkie tysiąc powodów ku temu. 

Jego szeroki uśmiech, który wkradał się na jego usta, gdy tylko mnie spotykał. Jego rozczulone spojrzenia, gdy na lekcji z nerwów upuszczałem kredę czy wahałem się przy czytaniu jego nazwiska na liście obecności. Jego skupienie i to ile czasu poświęcał by zrozumieć moją pasję (choć z tak miernym skutkiem). 

A także jego zadziorny charakter, przez który przełamaliśmy granice zdrowych relacji.

Postawiłem na stoliku przed nim kubek herbaty malinowej, rozlewając co nieco, gdy nagle poczułem szarpnięcie za biodra. Zaskoczony, nie zdążyłem choćby wydać z siebie najcichszego dźwięku, gdy upadłem ciężko na kanapę, a Taehyung pojawił się tuż nade mną. 

- Panie profesorze, zastanawiam się... ile zostaje ślad po pocałunku na szyi?

Odruchowo obiema dłońmi zasłoniłem ją, byle tylko moja skóra w tym miejscu pozostała bezpieczna.

- Taehyung, nawet o tym nie myśl. Nie żartuję, bo... e-ej! - W tym momencie naparł na mnie całym ciałem, odciągając moje ręce od szyi i już poczułem jego wargi tuż za uchem, gdy w ostatniej chwili dałem radę się uwolnić.- Nie żartuję, przestań! - krzyknąłem, a chłopak zrobił minę zbitego szczeniaka, gdy wylądował między moimi nogami, a ja niemal na oparciu. 

Cholera.

- Nie zachowuj się dziecinnie choć raz, proszę cię - westchnąłem już łagodniejszym tonem, a moja dłoń odruchowo powędrowała w jego włosy. Przeczesałem je palcami i uśmiechnąłem się delikatnie.- Dobrze wiesz, że nie wypada mi przychodzić z malinkami na szyi do pracy, więc proszę, nie utrudniaj chociaż tego. 

- A co innego utrudniam?! - spytał niemal oburzony, chwytając mnie za biodra i przyciągając z powrotem do siebie, czy raczej pod siebie. Wtedy też oparł głowę na moim ramieniu, co miało być dla mnie sygnałem, bym nie przestawał go głaskać. 

- Wszystko, Taehyung - mruknąłem rozbawiony.- Począwszy od sprawdzania obecności na lekcji, kończąc na sprawdzaniu testów - dodałem i pocałowałem go w skroń. Palce zaplątałem w jego jasne kosmyki, zastanawiając się nad ich miękkością. Musiał je rozjaśniać z kilka razy, a wciąż były tak przyjemne w dotyku...  wszystko to było takie przyjemne, jakby ktoś nagle opakował świat w watę i plusz, no i jeszcze posypał brokatem dla efektu. 

- Czyli...

- Czyli? 

- Jesteśmy już oficjalnie parą? 

Spojrzałem na niego z zaskoczeniem, by w końcu parsknąć śmiechem. Nieco zakłopotanym, ale przyzwyczajałem się do tego, że ten dzieciak doprowadzał mnie do tak nieporadnego stanu. 

- Tylko nie zbyt oficjalnie, okej? Podoba mi się praca w tej szkole

- Okej - mruknął zadowolony, po czym rozpiął guzik mojej koszuli, której wciąż nie pozbyłem się po powrocie z pracy. Zanim zdążyłem zaprotestować, poczułem jego wargi na obojczyku i usłyszałem cichy, zadowolony chichot, gdy w tamtym miejscu pojawił się czerwony ślad. 

- Przypomnij mi, ile ty masz lat? - westchnąłem ciężko, kręcąc głową na jego dziecinne zachowanie. 

- 19, panie profesorze.

- Na pewno? A nie 9? Taehyung, jeśli mnie okłamujesz, przez ciebie pójdę siedzieć. 

Pozostało mi żałować tylko jednego - takie historie kończą się szczęśliwie tylko w filmach albo książkach, nie w prawdziwym życiu. Uczeń i nauczyciel mieliby być w szczęśliwym związku? Niedoczekanie nasze.   

Some kind of madness - KTH x MYGWhere stories live. Discover now