28.

605 28 0
                                    

Dziś ten dzień, dzień w którym razem z Luke'm powiemy sobie te znane "tak". 
Zabrała się cała rodzina, przyjaciele. 

Moje włosy są całe w falach i kilka kosmyków spiętych jest z tyłu głowy. 
Suknia:

Może to dziwne ale ani trochę nie jestem zdenerwowana

Ουπς! Αυτή η εικόνα δεν ακολουθεί τους κανόνες περιεχομένου. Για να συνεχίσεις με την δημοσίευση, παρακαλώ αφαίρεσε την ή ανέβασε διαφορετική εικόνα.

Może to dziwne ale ani trochę nie jestem zdenerwowana. 
Dziewczyny cały czas pilnują, żebym się nie rozpłakała ze szczęścia, bo zepsuję makijaż. 

-Dobra, dobra... idziemy- powiedziałam i ruszyłyśmy. 

***

Do ołtarza prowadził mnie mój kochany brat, który jeszcze przed podaniem mojej ręki powiedział do Luka "Nie spieprz tego" przez co został obdarowany złym wzrokiem księdza, z czego chłopak nic sobie nie robił. 

***

-Możecie się pocałować

-No wreszcie- powiedział Luke i szybko mnie pocałował.

Zaśmiałam się z reakcji chłopaka. 

-Aż tak nie mogłeś się doczekać- wyszeptałam. 

-A żebyś wiedziała

Po czym wszyscy wyszliśmy z kościoła, oczywiście znowu reporterzy. 

Oliver cały czas był pilnowany przez mamę mojego męża i oczywiście, jemu też robili zdjęcia. 

Szybko wpakowaliśmy się do samochodu i pojechaliśmy do restauracji. Za nami ruszyła "ekipa" Oliver'a. 

***

Potem wszystko potoczyło się zaskakująco szybko:
Pierwszy toast

Pierwszy taniec
Więcej tańczenia
Piany Mike i kilku jeszcze gości
Oczepiny
Złapany welon przez Wiktorię 
I muszka przez Mike'a, który uznał że: "Skoro moja kobieta złapała welon to ja muszę mieć muszkę" I dosłownie rzucił się w tłum i wyrywał innym muszkę, po czym zatańczył ze swoją ukochaną. 

***

Przez naszą nieobecność małym będzie się zajmować mama Luke'a i oczywiście nasi przyjaciele. 
Nie będzie nas tylko tydzień, na miesiąc się nie wybieramy, bo jednak obowiązki. 

Chłopak nie chce mi powiedzieć gdzie się wybieramy... Źle, że pozwoliłam mu wybierać. 

***

-Francja?!- krzyknęłam podekscytowana. 

-Zawsze chciałaś, więc...- przerwałam chłopakowi pocałunkiem. 

-Dziękuję, dziękuję, dziękuję!- krzyczałam, a chłopak się tylko ze mnie śmiał. 

***

Wieczorem oczywiście udaliśmy się na Wieżę Eiffla. 

Kiedy byliśmy już na szczycie usłyszałam: 

-Nie mogę się doczekać całego życia z tobą 

-Chce się z tobą zestarzeć i patrzeć jak Oliver dorasta

-I jeszcze parę innych szkrabów

-Ale to ty będziesz te szkraby rodził

-Jakby się dało- zaśmiał się. 

Jak ja się cieszę, że mam takiego, a nie innego męża, że moje życie ułożyło się tak, a nie inaczej. Po prostu jest... 

-Grace?- odwróciłam się do źródła głosu- O matko... to Ty... 

-Przepraszam... znam Cię?- zapytałam chłopaka naprzeciwko mnie. 

-No jasne... jestem twoim chłopakiem- zmarszczył brwi.

-Nie znam Cię... nie wiem co sobie ubzdurałeś- powiedziałam i zaraz obok mnie pojawił się Luke obejmując mnie od tyłu. 

-Dlaczego wyjechałaś z Chicago? 

-Chicago?- nic nie pamiętam przez amnezje, żadnego wątku z Chicago- Przepraszam ale około 4 lata temu miałam amnezje i nic nie pamiętam, teraz mam świetnie ułożone życie, więc proszę się w nie nie wtrącać. 

Czułam jak ręce blondyna zaciskają się na mojej tali, uspokajałam go gładząc jego rękę swoją dłonią. 

-Spokojnie, nie chce Ci nic psuć, po prostu, nie zakończyliśmy związku, ale wiedzę, że jednak wszystko już dawno zakończone. Jesteś niesamowitą dziewczyną, ciesz się, że masz taką dziewczynę. 

-Żonę i bardzo się z tego cieszę- odpowiedział mój mąż. 

-WoW... szczęścia życzę- powiedział, pożegnał się tłumacząc, że wraca do rodziny. 

-Dobra... to było dziwne- powiedziałam. 

-Bardzooo...- po czym chłopak mnie pocałował

Potem wróciliśmy do hotelu. I raczej resztę powinniście się domyślić. 

________

Jeszcze kilka rozdziałów i Epilog. Albo sam Epilog... bo w sumie to nie wiem, co już pisać :/ 

Wherever you are || L.H (✔)Όπου ζουν οι ιστορίες. Ανακάλυψε τώρα